Rozdział 24

405 30 14
                                    

Miałam już wychodzić że sklepu, ale ktoś złapał mnie lekko za ramię. Odwróciła się i nie wiedziałam co teraz zrobić.

-Mel?- chłopak był lekko zaszokowany moją zmianą, ale po chwili na jego twarzyzauważyłam uśmiech.- Nie spodziewałam się takiej zmiany.

-Ciebie też miło widzieć.- zaśmiałam się i wtuliłam się w chłopaka.

-Ale muszę przyznać, że ślicznie wyglądasz.- chłopak złapał mnie za rękę i szliśmy przed siebie.

-A gdzie idziemy?- byłam ciekawa, a z resztą po Martinusie mogłabym się wszystkiego spodziewać.

-Zostawimy torby w samochodzie i pojedziemy na lody. Co ty na to?- podoba mi się ten pomysł, jedzenia nie odmówię.

-No okej.- blondyn się uśmiechnął i zaprowadził mnie do auta.

Pozbyliśmy się zakupów i wysiedliśmy z pojazdu, po kilku minutowej przejażdżce. Po wyjściu z samochodu usiadłam w stoliku i czekałam na brązowookiego.

Po chwili wróciłam z dwoma dużymi deserami lodowymi. Na ten widok lekko westchnęła, a chłopak zaśmiał się z mojej reakcji.

Zaczęliśmy jeść, rozmawiając przy tym o różnych drobnostkach. Czas mi bardzo szybko minął, bo z szesnastej, nagle zrobiła się osiemnasta. Zpowrotem wsiedliśmy do czarnego BMW, nie jechaliśmy długo, bo byliśmy blisko naszej ulicy.

Wsiedliśmy na podwórku u chłopaka poczym się z nim pożegnałam i opuściła posesję Gunnarsenów. W domu rodzice byli zaskoczeni, ale pozytywnie, co mnie ucieszyło.

Wsiedliśmy zakupy poukładałam w pokoju na odpowiednie miejsca. Mama wołała mnie, abym coś zjadła, ale po tym deserze nie miałam już miejsca na nic.

Byłam zmęczona i źle się czułam, więc wzięłam gorący prysznic i poszłam spać, mam nadzieję, że jutro mi przejdzie.

Rano obudziłam się, ale wcale nie czułam się lepiej, a wręcz jeszcze gorzej. Spojrzałam w kalendarzyk i wychodzi na to, że jutro będę miała okres. To by tłumaczyło, dlaczego źle się czuję.

Miałam wychodzić z łóżka, ale mój telefon zadzwonił. Wzięłam urządzenie do ręki i spojrzałam na wyświetlacz, a na nim napis Marcus.

-No hej.- chłopak również się ze mną przywitał, ale był mocno przygnębiony.

-Mam dla ciebie złą wiadomość, Martinus jest w szpitalu.- Do moich oczu napłynęła fala łez, byłam tak bardzo wystraszona, że jest to nie do opisania.

-To coś poważnego?- usłyszałam jak blondyn westchnął na moje pytanie.

-Jeszcze nie wiem.-po moich policzkach zaczęły spływać łzy i się rozłączyłam.

Jak najszybciej się ogarnęłam i wyszłam z domu. Znalazłam autobus, który zatrzymywał się niedaleko szpitala. Czekałam na niego dziesięć minut, a miała wrażenie jakby to były dwie godziny.

Wreszcie zobaczyłam biały, długi pojazd, do którego szybko wsiadłam. Jeszcze szybciej z niego wysiadłam, gdy byliśmy już na miejscu.

Weszłam do szpitala i szukałam Marcusa. Siedział na ławce pod salą z głową schowane w dłonie. Podeszłam do niego i próbowałam się wiedzieć co jest z moim chłopakiem.

Okazało się, że on też jeszcze nic nie wie. Lekarze tylko przychodzą i wychodzą, ale nikogo nie wpuszczają. Z każdą chwilą czułam się jeszcze gorzej, więc udałam się do toalety gdzie zwymiotowałam.

~~~~~~~~~~

Kolejny rozdział już napisany, nie wierzę, że jest to już 24. Znów mnie bierze za pisanie 😂😂



Lover |M.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz