Zbliżała się szesnasta, a słońce powoli chowało się za horyzontem. Nie wzbudzając podejrzeń, Ruby jak gdyby nigdy nic przechadzała się po błoniach, udając, że uczy się transmutacji na świeżym powietrzu. W ręce faktycznie miała podręcznik do tego przedmiotu, ale tylko dla niepoznaki. W rzeczywistości miała oczy i uszy szeroko otwarte. W kieszeni ukryła swój święty notes. Cierpliwie czekała, aż ekipa się zjawi.
Kiedy już ich dojrzała w oddali, schowała się za najbliższym drzewem i postanowiła za nimi podążać. Stała tam, dopóki jej nie wyminęli, po czym zaczęła przemieszczać się za nimi pod osłoną świerków.
Przyjrzała się grupce. James i Lily żywo dyskutowali, gestykulując i co chwila wybuchając śmiechem. Za to Remus i Marlena szli z boku, nic nie mówiąc. Cóż, idealnie dobrana para. Najwyraźniej nieśmiałemu Lupinowi zabrakło języka w gębie.
Całą czwórką usiedli na kocu, rozkoszując się wyborną pogodą. Kilka minut rozmawiali o głupotkach, takich jak wakacje czy nadchodzące egzaminy. I w końcu nadszedł ten moment, który przewidziała Ruby.
– Dobra, wiecie co, muszę się już zbierać. Mam kilka spraw na głowie. – James wstał z koca, przeciągając się. – A ty, Evans, też chyba masz jakieś zobowiązania. – spojrzał kątem oka na rudowłosą.
– Tak, jasne, mam do odrobienia eee... eliksiry! – wymyśliła na poczekaniu. Nie była zbyt dobrą kłamczuchą.
– Więc my spadamy, a wy sobie tutaj jeszcze spokojnie pogadajcie – wyszczerzył się Potter.
– To na razie! – krzyknęli oboje, zanim szybko zniknęli.
Przez moment panowała niezręczna cisza.
– To... jak się miewasz? – zaczął niepewnie Remus, nerwowo drapiąc się po głowie. Biedaczek trochę się stresował.
– Bardzo dobrze – uśmiechnęła się czarnowłosa, nieco przybliżając się do chłopaka.
Ruby mimowolnie poczuła ukłucie zazdrości. Nie wiedziała, nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego. Wzięła głęboki oddech i próbowała nie skupiać się na bliskości Remusa i Marleny, ale to było za trudne - ta sytuacja bardzo ją krępowała. Chciała, żeby to wszystko się już skończyło i pożałowała, że w ogóle tutaj przyszła. Właściwie to co chciała niby osiągnąć?
– Jakie lubisz książki? – zapytał szatyn, błądząc wzrokiem naokoło.
– Książki? Wszystkie. Kryminały, romanse, naukowe ale chyba najbardziej przygodowe – odparła Marlena, a Remus spojrzał na nią z uwielbieniem. Książki były jego życiem, on wręcz nimi oddychał. A jego twarz mówiła, że chyba właśnie znalazł bratnią duszę.
– Mówisz serio? To tak samo jak ja – zaśmiał się szczerze, odsłaniając szereg prostych zębów.
– A czytałeś może...
I tak oto rozpoczęła się dyskusja o książkach, podczas której schowana za drzewem blondynka prawie przysnęła. Owszem, lubiła czytać, a ci dwoje bardzo ciekawie opowiadali o ulubionych lekturach, ale po pewnym czasie miała już dość. Nie chciała już dłużej patrzeć na tych dobranych książkomaniaków. Kręciło jej się od tego w głowie.
I chyba wtedy zrozumiała swój problem: czuła zazdrość z powodu przyjaźni. Ona nigdy nie miała nawet koleżanki, a co dopiero przyjaciółki. Inne dzieci zawsze omijały ją szerokim łukiem. A teraz miała przed oczami wspaniały duet, rozmawiający o wspólnych zainteresowaniach. Po prostu była zazdrosna.
Oddaliła się, brnąc głębiej w las, po czym najkrótszą drogą wróciła do dormitorium.
▪▪▪
CZYTASZ
pokój życzeń ◆ huncwoci ✓
Fanfiction❝To, co jest ci pisane, nie przejdzie obok❞ Porzucenie nauczania domowego i rozpoczęcie edukacji w Hogwarcie to dla Ruby skok na głęboką wodę. Kiedy niewinnie zaczyna szpiegować grupę szkolnych zawadiaków, wszystko staje na głowie. Ale każdy, nawet...