Library Secrets

1.8K 123 5
                                    

– Moi drodzy, jeżeli chcecie wybrać się w przyszłym tygodniu do Hogsmeade, potrzebna będzie zgoda rodziców.

McGonagall przynudzała, a Ruby spoglądała za okno. Lało jak z cebra. Mimo to miała wielką ochotę wyjść na zewnątrz i odetchnąć świeżym powietrzem.

Profesorka skróciła nieco lekcję transmutacji na rzecz spraw organizacyjnych. Ruby nie była tym zbytnio zainteresowana, więc uciekła myślami gdzieś daleko.

W jej głowie pojawił się Regulus i Huncwoci. Swoją drogą przypomniała sobie, że nadszedł piątek. A to oznaczało spotkanie Marleny i Remusa w bibliotece. W zasadzie nie podejrzewała, że wydarzy się coś spektakularnie ciekawego i przełomowego, ale z jakiegoś powodu chciała się tam pojawić.

Lekcja dobiegła końca, a Gryfonka z radością opuściła salę. Gdyby nie korepetycje w bibliotece, z chęcią wybrałaby się na spacer po błoniach. Deszcz zawsze wprawiał ją w dobry nastrój.

Podążała korytarzami, co jakiś czas obrywając czyimś ramieniem. Jej drobna postura często cierpiała podczas trudnych spacerów po Hogwarcie. W godzinach szczytu wszędzie kręciło się tam mnóstwo osób, a ona próbowała przecisnąć się między jakimiś wysokimi uczniami.

Jej dormitorium, chwała Merlinowi, było puste, więc bezceremonialnie rzuciła się na łóżko. Leżała, wsłuchując się w krople deszczu uderzające o parapet. W pewnej chwili dosięgnął ją sen.

Kiedy się obudziła, był już wieczór.

Ulewa wciąż trwała, a w pokoju wspólnym panowała błoga cisza, przerywana jedynie potrzaskiwaniem drewna w kominku.

Biblioteka za to była wyjątkowo pełna – najwyraźniej któryś nauczyciel zadał jakiś bardzo trudny referat. Ruby odszukała wzrokiem pochłoniętego lekturą Remusa i usiadła kilka stolików dalej, bardziej pod ścianą. Dzięki temu nie rzucała się tak bardzo w oczy.

Chwyciła przypadkową książkę i pochyliła się nad nią.

Zaraz przyszła także Marlena i nauka się zaczęła. Tym razem skupili się na obronie przed czarną magią.

Remus tłumaczył, wyciskając z siebie siódme poty, a piękna brunetka definitywnie zgrywała niekumatą. Może i chłopak tego nie zauważył, ale Ruby wyczuła to od razu.

Marlena po raz kolejny udawała.

Skończyli po około godzinie. W tym czasie nie działo się nic interesującego.

Blondynka z westchnieniem wstała i opuściła bibliotekę. Właśnie straciła sześćdziesiąt minut życia na żałosne podsłuchiwanie. Dopiero po wyjściu zdała sobie sprawę, jak idiotyczne to było. Nie wiedziała nawet dlaczego to robiła. Może chciała zdemaskować Marlenę? Albo poduczyć się OPCM? Albo... poprzyglądać się bujnym włosom Remusa?

Zaraz odsunęła od siebie tę absurdalną myśl i przyspieszyła. Liczyła, że nikogo nie spotka po drodze do dormitorium.

Niestety usłyszała śmiech i donośne głosy. Mechanicznie przylgnęła do ściany, chowając się za jakąś zbroją. Właściwie... znowu nie wiedziała, co robi.

Lily i jej kilka koleżanek minęły ją, a ona upewniła się, że w pobliżu nie ma już żadnych innych osób. Nadal nie potrafiła uspokoić przyspieszonego oddechu.

Nie docierało do niej, co właśnie zrobiła. Jak tchórz ukryła się przed swoimi współlokatorkami. Myślała, że jej lęk maleje, a tymczasem on tylko wzrastał.

Wracając pędem do wieży, myślała o swoim pobycie w Hogwarcie. W sumie to dlaczego Tiara przydzieliła ją do Domu Lwa? Nie miała w sobie za grosz odwagi. Ze swoim pokracznym charakterem powinna raczej wylądować w Ravenclaw. Ale z jakiegoś powodu była w domu Godryka.

Głęboko wierzyła, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Z pewnością istniało jakieś sensowne wytłumaczenie na jej przynależność do Gryffindoru, ale ona jeszcze o tym nie wiedziała.

Kilka kroków przed wieżą spotkała Marlenę. Brunetka czaiła się w cieniu, ale Ruby i tak ją zauważyła. Zignorowała jej natarczywy wzrok i zaszyła się w dormitorium. Marlena coś ukrywała, a Ruby bardzo chciała się dowiedzieć co.


🌟

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz