People You Know

925 89 44
                                    

Chyba jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak żałośnie. Dopadły ją silne wyrzuty sumienia, które wiązały się z bólami głowy i słonecznymi popołudniami spędzanymi w dormitorium. Inni godzinami przesiadywali na dworze, za to ona ze wstydu nie potrafiła spojrzeć Remusowi w oczy, więc unikała go jako ognia.

Przygotowała się już na to, że on nigdy więcej się do niej nie odezwie. Wszystko, co przeczytał w jej notesie, sugerowało, że jest albo chorą stalkerką, albo totalną wariatką. To stawiało ją w zupełnie innym świetle jeśli chodziło o ich przyjaźń. W końcu kto w ciągu dnia spędza z tobą czas, a nocą na boku spisuje wszystkie prywatne informacje o tobie? Czuła się podle, że zrobiła to Remusowi i reszcie Huncwotów. Oni zdawali się ją lubić, a ona musiała to zepsuć, to chyba była jej specjalność.

Nawet gdyby chciała, nie mogłaby cały czas siedzieć u siebie. Podczas spaceru do Wielkiej Sali na śniadanie wpadła na Jamesa, przez co lekko spanikowała. Nie wiedziała, jak on zareaguje. Potter jednak nie wyglądał na wściekłego.

– Luniek mi wszystko opowiedział. – właśnie tego się obawiała. James westchnął. – I chciałem ci tylko przekazać, że nie jestem na ciebie zły, jedynie zdziwiony i trochę rozczarowany. Przez te wszystkie miesiące przyjaźniliśmy się, wychodziliśmy razem do Hogsmeade, graliśmy w quidditcha. Nigdy nie pomyślałbym, że zrobiłabyś coś takiego za naszymi plecami. To ewidentnie dziwne. – zawiesił głos. Ruby odważyła się na niego spojrzeć. Jego twarz wyrażała suchą obojętność. – Tak jak mówiłem, nie jestem zły ani nic. Po prostu chcę trochę pobyć sam.

Odszedł, zostawiając ją z kolejną falą poczucia winy, na którą zresztą zasługiwała. Jak mogła zrobić to Jamesowi, który przez cały jej pobyt w Hogwarcie jej pomagał i zawsze miał dla niej jakieś dobre słowo? On sobie na to nie zasłużył. Była naprawdę fatalną przyjaciółką. Teraz Potter potrzebował się od niej zdystansować, rozumiała to, miała tylko nadzieję, że to nie potrwa wiecznie.

Podczas śniadania na chwilę podłapała ciemne spojrzenie Syriusza – on nie zareagował w żaden sposób, po prostu wbił wzrok w swój talerz. On również był zasmucony jej zachowaniem, to bolało ją najbardziej. Wiedziała, jak bardzo ich skrzywdziła i nie mogła już tego znieść.

Popołudnie upłynęło jej na leżeniu w łóżku, obwinianiu się i rozmyślaniach. Kilka gorzkich łez spłynęło na jej poduszkę, gdy do dormitorium ktoś zapukał. Szybko wytarła twarz i usiłowała przywrócić się do porządku, co nie było łatwe, biorąc pod uwagę, że wyglądała i czuła się jak kłębek rozpaczy. Z trudem doczłapała do drzwi.

W drzwiach stał nikt inny, jak Remus. Jednocześnie cieszyła się, ale i nieco zmartwiła jego widokiem. Prawdopodobnie przyszedł tutaj aby ją zwyzywać i wykrzyczeć, jaką to jest beznadziejną osobą. Nic jednak takiego nie nastąpiło. Chłopak, zachowując swoje charakterystyczne opanowanie, oparł się o ścianę. Ruby przełknęła ślinę, czując obawy co do tego, co on ma do powiedzenia.

– Na początku byłem bardzo zrezygnowany – zaczął, wypatrując czegoś za oknem. – Pomyślałem sobie: dlaczego miałabyś zrobić coś takiego? I nadal tego nie rozumiem. Ale po przeczytaniu tego od deski do deski zdałem sobie z czegoś sprawę – wyciągnął zeszyt w czarnej okładce i zacisnął na nim palce. – Po pierwsze, jesteś niesamowicie spostrzegawcza, większość rzeczy tutaj opisanych nie da się zauważyć gołym okiem, musiałaś się trochę nagimnastykować, chyba naprawdę ci na tym zależało.

Podniósł na nią swoje brązowe oczy.

– I po drugie, ważniejsze. Wiedziałaś to wszystko. Jacy naprawdę jesteśmy: że opanowaliśmy animagię, że mamy pelerynę-niewidkę, była wzmianka o mapie. Chodziło o Mapę Huncwotów, nasze wspólne dzieło. Wszystkie z tych rzeczy są ściśle tajne, więc gratuluję bycia czujnym. Wiedziałaś to wszystko, a twój stosunek do nas się nie zmienił. – zagryzła wargę, starając się wyczytać cokolwiek z jego pokerowej miny. Czy był na nią zły? On jednak nie dawał nic po sobie poznać. – Wiedziałaś, że jestem wilkołakiem.

Odchrząknął nerwowo. Blondynka przypatrywała mu się z lekkim przestrachem. Do czego on zmierzał?

– Wiedziałaś, a zupełnie nic się nie zmieniło. Nie uciekłaś z krzykiem, nie odwróciłaś się ode mnie. Poznałaś moją największą tajemnicę, a i tak zostałaś przy mnie.

Jak mogłaby zrobić cokolwiek innego? Żywiła do Remusa uczucia zbyt silne, by cokolwiek mogłoby je przerwać, nawet likantropia, co oczywiście nie było w żadnym stopniu winą chłopaka. Ostatnim, czego potrzebował w takiej sytuacji, było odwrócenie się kogoś z jego najbliższych, dlatego wciąż stała przy nim, nawet nie dawała po sobie znać, że zna jego sekret przez te kilka tygodni. Musiała pozostać silna.

Nie potrafiła już dłużej wytrzymać tego napięcia – powoli wyprostowała się i podeszła do przyjaciela, prosząc Merlina by ten jej nie odepchnął. Wyjęła z jego dłoni ten cholerny zeszyt. Z kieszeni wyciągnęła swoją różdżkę i krótkim ruchem nadgarstka sprawiła, że sypnęło z niej kilka iskier. Incendio. Doskonale wiedziała, że nie może czarować poza salą lekcyjną, ale w tamtej chwili mało ją to obchodziło. Przystawiła jeden koniec magicznego przedmiotu do brzegu okładki, i w mgnieniu oka notes zajął się ogniem.

Przez moment oboje patrzyli, jak zeszyt się pali. Ruby musiała przyznać, że sprawiało jej to satysfakcję – miała wrażenie, że im bardziej żywioł pożera kartki, tym większą odczuwa ulgę. Gdy ogień prawie przypalał jej palce, z hukiem otworzyła okno i z całej siły cisnęła resztki zeszytu gdzieś w dal. Czuła się, jakby właśnie pozbyła się wielkiego ciężaru ze swoich barków.

Po tamtym wydarzeniu nie miała już wątpliwości, że Lupin się na nią nie gniewa. Nadal czuła się głupio, ale chłopak potrafił dostrzec, jak bardzo żałuje tego, co zrobiła. Nie cechowała go pamiętliwość – postanowił dać jej drugą szansę i zapomnieć o błędach przeszłości, za co ona była mu niezwykle wdzięczna. Dobrze, że miała przy sobie kogoś tak lojalnego i wyrozumiałego jak szatyn.

Tego wieczoru czuła się więc dużo lepiej. Wiedza, że jej przyjaciel zdecydował się jej wybaczyć, nieco ją pokrzepiała. Chciała już zapomnieć o tym głupim śledzeniu i ruszyć naprzód.

Z jej szuflady zniknął jeden zeszyt, strawiony przez ogień, ale został jeszcze inny. Ten w fioletowej oprawie, ten, którego zagadki wciąż nie rozwikłała. Przyszedł na to najwyższy czas.

Cześć. Posłuchaj, piszemy ze sobą od początku roku, naprawdę to lubię. Ale chyba musisz się wreszcie ujawnić, to trwa już zbyt długo. Wiem, że nie jesteś Regulusem i nie próbuj mi wmówić, że tak jest.

Wpatrywała się w napisane przez siebie słowa dopóki nie zniknęły. Czekała na odpowiedź, teraz wgapiając się w puste stronice. Regulus, a raczej osoba podszywająca się pod niego, nie dawała znaku życia. Zwykle odpisywała od razu.

Po dziesięciu minutach dziewczyna machnęła ręką. Akurat gdy miała do napisania coś ważnego, ten ktoś postanawiał zniknąć. Chwyciła zeszyt i wyszła z dormitorium, postanawiając poszukać jakiegoś miejsca do odpoczynku na zewnątrz. Ledwo wyszła na schody, a na pożółkłych kartkach zawitała odpowiedź.

Znasz mnie, Ruby. Wybacz, że zachowuję się jak psychol, ale nie potrafię się przyznać.

Nie miała czasu się nawet nad tym zastanowić, gdy w pokoju wspólnym niemal zderzyła się z Marleną. Brunetka wyglądała na przerażoną. Ruby z początku nie wiedziała o co chodzi, ale zaraz zauważyła fioletowy notes w rękach koleżanki. Identyczny, jaki ona sama miała. Do tego dziewczyna trzymała także pióro, tak jakby moment temu coś zapisywała. Ruby z trudem wciągnęła powietrze.

– Mogę to wyjaśnić. – usłyszała.

Momentalnie wszystko w jej głowie połączyło się w jedną całość. Tak, to miało sens – dziwne zachowanie Regulusa, jego wiedza na temat jej samej, a także na temat Remusa, wsparcie i otwartość. Oczywiście, że pod maską Regulusa kryła się Marlena, jak mogła tego wcześniej nie zauważyć? Odpowiedź na pytanie dręczące ją od miesięcy znajdowała się tuż przed jej nosem.

Bo to zawsze są ludzie, których znasz.

🌟

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz