No Rest

1K 96 36
                                    

Na trening przyszła cała obolała.  

– Ruby, na pewno dobrze się czujesz? – pytał ją już kolejny raz Henry, z troską przyglądając się jej zmęczonej twarzy.

Ale poza piekącym wciąż nadgarstkiem i bólem psychicznym nic się nie działo. Miała taki mętlik głowie, że sama nie wiedziała na czym się skupić.

Rodzice. Bernadette. Remus. Zdecydowanie miała za dużo na głowie.

Dlatego też uznała, że przyjście na trening jednak dobrze jej zrobi. Odpocznie, powdycha świeżego powietrza i nieco się zrelaksuje.

– Dobra, nie obijamy się. W przyszłym miesiącu gramy ostatni mecz w sezonie, tym razem z Krukonami. Wciąż mamy szansę na wygranie Pucharu Quidditcha, ale musimy dobrze się przygotować. – tłumaczył Henry, przechadzając się między zawodnikami. – Ostatni mecz przegraliśmy, więc teraz musimy wygrać i wierzę, że nam się uda. A teraz już, wszyscy na pozycje!

Zawodnicy posłusznie wykonali polecenie kapitana, wzbijając się w powietrze. Britt naprawdę dobrze kierował drużyną, więc jego pozytywne nastawienie dotyczące nadchodzącego meczu z Ravenclaw udzielało się absolutnie wszystkim.

▪︎▪︎▪︎

Henry może i był bardzo przyjacielski i miły, ale na boisku naprawdę dawał popalić.

Ruby z trudem wygrzebała się z szatni, zupełnie pozbawiona sił do czegokolwiek. Nawet zmiana ubrań ze stroju zawodnika na zwyczajny sweter kosztowała ją trochę bólu. Być może podczas treningu nadwyrężyła sobie nadgarstek, bo rana znów zaczynała niemiłosiernie palić.

Wróciła spocona do zamku, ledwo człapiąc. Ten jeden raz pożałowała, że trafiła do Gryffindoru – przynajmniej nie musiałaby wspinać się po tych piekielnych schodach na wieżę.

Liczyła, że dormitorium będzie puste, ale niestety. Lily i Dorcas siedziały na łóżku rudowłosej i coś między sobą szeptały, a niewzruszona Marlena z obojętną miną pisała coś w swoim zeszycie.

– Ruby, chyba pamiętasz, że dzisiaj spotkanie Klubu Ślimaka? – zagadała, nie podnosząc nawet wzroku.

Blondynka opadła na swoje łóżko z westchnieniem. Po takim wysiłku fizycznym chciała jedynie odpocząć, zamiast słuchać o tym, jak okropne są szlamy. Poza tym, miała tam być Bernadette Devall, oficjalnie najgorsza osoba na tej planecie.

Wyciągnęła zeszyt. Miała ochotę przelać na kogoś swoje smutki i jak zwykle padło na Regulusa.

Hej. Co u ciebie?

To chyba nieważne. Lepiej opowiedz co u ciebie.

Cóż, jestem trochę zagubiona. Mam sporo na głowie i ciężko to wszystko ogarnąć.

Doskonale rozumiem, każdy z nas ma takie momenty. Wtedy najlepiej jest zająć się jedną rzeczą naraz. Jeśli będziesz chciała wszystko rozwiązać od razu, nic z tego nie wyjdzie. Skup się na jednym.

Mówisz?

Zaufaj mi, mam rację.

Wielkie dzięki. Naprawdę.

Zawsze do usług.

Odłożyła notes na szafkę i wtuliła twarz w poduszkę. Może Regulus miał rację? Powinna rozpatrzeć każdy ze swoich problemów z osobna. Tak, to chyba miało jakiś sens.

Tylko gdyby jeszcze wiedziała od czego ma zacząć. Od rodziców? Nie wiedziała jak się z nimi porozumieć, skoro jej korespondencja i tak pewnie zostałaby przechwycona. Od Remusa? I co, miałaby mu niby wyznać swoje uczucia? Nie była na to gotowa. Od Bernadette? Tylko co niby miałaby zrobić w tej kwestii? Bezsilność naprawdę ją dobijała.

– Marlena, mam nadzieję że nie wybierasz się na te śmieszne spotkanie z tym czarnowłosym babsztylem. – odezwała się Lily.

– A właśnie, że się wybieram.

– Jak chcesz. Dorcas nie idzie, prawda, Dorcas? Jedyna strata, jaką poniosłam odkąd mnie wyrzucili jest taka, że nie widuję Jamesa tak często. – zasmuciła się Evans.

– Ty w ogóle rzadko go widujesz. – mruknęła pod nosem McKinnon.

Fakt, że Lily w ogóle odezwała się do Marleny, można było uznać za sukces. Rudowłosa nadal żywiła urazę i nie miała zamiaru zapomnieć o wyzwiskach z ust współlokatorki. Marlena, w przeciwieństwie do Lily, zupełnie nie przejmowała się ich kłótnią.

Brunetka wstała z łóżka i szybko założyła buty.

– Ruby, idziemy?

Blondynka nie kryła lekkiego zaskoczenia. Z Marleną pozostawała w koleżeńskiej relacji, ale raczej nie chodziły razem nigdzie, nawet na lekcje. Ta odmiana nieco ją zszkowała.

Również założyła buty i dołączyła do czekającej na nią koleżanki. McKinnon bez zastanowienia złapała ją pod rękę. Ruby zmieszała się. Nie spodziewała się takich zachowań, ale nawet jej się to podobało. Czuła jakby naprawdę miała jakąś przyjaciółkę.

Zeszły razem po schodach, gdzie wpadły na również schodzących z dormitorium Huncwotów.

– Cześć dziewczyny! – rozpromienił się James. Zasalutował im z entuzjazmem.

– Nie wiedziałem, że się przyjaźnicie – przyznał Syriusz.

– Cześć, Remus. – odezwała się brunetka, kompletnie ignorując dwóch chłopaków. Potter i Black wyglądali na lekko zbitych z tropu.

– Hej. – przywitał się Lupin, zerkając to na Marlenę, to na speszoną Ruby. – Też idziecie na spotkanie Klubu Ślimaka?

Dziewczyna marzyła, aby uczucia jakie żywiła do tego chłopaka nie ujawniały się w tak oczywisty sposób. To, że rumieniła się jak nienormalna gdy tylko go widziała chyba dawało wszystkim do myślenia. Już chyba każdy wiedział o jej zauroczeniu.

Nie umiała wybić go sobie z głowy. Śnił jej się po nocach, przypominał nagle w środku jakiejś nudnej lekcji... po prostu myślała o nim wszędzie. Szczególnie teraz, gdy to przez uwarzoną przez siebie Amortencję utwierdziła się w przekonaniu, że coś do niego czuje. Ale i tak nigdy mu sie do tego nie przyzna.

– Ruby, chciałbym zamienić z tobą słowo...

– Mam pytanie. Kiedy wracamy do naszych korepetycji? – przerwała mu Marlena. – Niedługo egzaminy, potrzebuję pilnej pomocy z kilkoma przedmiotami.

Ruby próbowała ukryć swoje zażenowanie. Nie tylko jej współlokatorka nie dopuściła Remusa do głosu, ale i znowu wyjeżdżała z tą swoją bajeczką o korepetycjach. Zapewne robiła to specjalnie.

Brunetka ustaliła z szatynem termin spotkania, po czym wszyscy skierowali się do wyjścia z pokoju wspólnego. Remus wahał się jeszcze przez chwilę, zapewne chciał podejść do Ruby, ale odpuścił.

Gdy chłopcy odeszli na jakąś odległość, Marlena pochyliła się nad uchem blondynki.

– Wybacz, kochana, że zabieram ci Remusa. Naprawdę nie mam nic do ciebie. Po prostu muszę cię poświęcić dla wyższego celu. Chyba rozumiesz.

Po tych słowach uśmiechnęła się delikatnie i oddaliła się.

🌟

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz