Little Accident

2.8K 179 67
                                    

Usilnie próbowała szukać okazji zbliżenia się do Huncwotów. Myślała nad tym długo, robiąc listę dostępnych opcji. Najprostszą, a zarazem najbardziej skuteczną z nich okazała się być gra w quidditcha – nie było tajemnicą, że jedna druga tej dobranej paczki jest w drużynie Gryffindoru.

Ruby nie wiedziała prawie nic o tej grze. W Izbie Pamięci odkryła cały zasób pamiątek związany z tym sportem: stroje, puchary, spisy zawodników, artykuły z gazet. Doszła do wniosku, że jest to dyscyplina z historią, uprawiana przez lata. Nie miała nic przeciwko aktywności fizycznej, a ta wydawała się lekka i niezbyt wymagająca. Właśnie, wydawała.

Trafiła idealnie, bo akurat odbywał się nabór do drużyny.

Pojawiła się na błoniach po południu. Oprócz niej było chętnych kilkoro czwarto– i piątoklasistów, którzy pewnie ściskali w dłoniach swoje miotły. Okazało się, że kapitanem jest James, co zresztą nie było dla niej żadnym zaskoczeniem. Mogła się tego spodziewać; chłopak nie tylko był przystojny i popularny, ale też doskonale potrafił dowodzić grupą. Pasował do tej roli.

Dziewczyna zastanawiała się, na jakiej pozycji będzie jej najłatwiej. Nie wiedziała zbyt wiele o quidditchu, ale dzięki starym gazetom znalezionym w archiwum nieco przybliżyła sobie rodzaje piłek i zawodników. Po namyśle, zdecydowała się ubiegać o pozycję obrońcy. Miała dobry refleks, więc liczyła, że sobie poradzi. Poza tym jako obrońca nie musiała zbytnio zagłębiać się w poplątane zasady gry w quidditcha. Po prostu musiała strzec bramek.

– Proszę, proszę, Ruby Wetherby – James nonszalancko oparł się o swoją miotłę. – No, już, pokaż nam co potrafisz.

Zżerał ją stres. Ręce jej się spociły, a nogi delikatnie dygotały. Starała się jednak nie okazywać swojego przerażenia. Jakimś cudem kapitan nie zauważył jej zdenerwowania.

– Syriusz będzie atakował – stwierdził James swobodnie – A ty spróbuj obronić.

Przeraziła się jeszcze bardziej widząc, jak podlatuje do niej czarnowłosy Huncwot z kpiącym uśmiechem na ustach.

Wiedziała, że jest dobry. To było po nim widać.

Mimo wszystko udało jej się zablokować dwa gole z pięciu. Nie był to zbytnio spektakularny wynik, ale Ruby i tak była z siebie bardzo dumna, w końcu to był jej pierwszy raz.

– Cóż, Wetherby – westchnął kapitan, odgarniając włosy z czoła – Nie było źle, ale musisz jeszcze dużo popracować. Jesteś na dobrej drodze. Aktualnie nie mamy innego chętnego na stanowisko obrońcy. Przyjdź jutro, a razem z Blackiem damy ci popalić. Wtedy naprawdę pokażesz nam, że się nadajesz.

Była wręcz przerażona. Nie sądziła, że James ją tak potraktuje. Miała szansę dostać się do drużyny! Ciekawiło ją tylko, kiedy zauważą, że jest zupełną łamagą. Ale uznała, że może być całkiem zabawnie.

▪▪▪

Następnego dnia po raz kolejny stawiła się na błoniach. Nogi się pod nią uginały, a serce biło podejrzanie szybko.

Nieśmiałym krokiem weszła na stadion quidditcha, szukając wzrokiem Jamesa i Syriusza. Dostrzegła ich na trybunach – rozmawiali z Remusem i Peterem. To przeraziło ją jeszcze bardziej. Dwóch dodatkowych widzów do oglądania jej żałosnych potyczek z piłką i usilnych starań utrzymania się na miotle - nie mogło być lepiej. Zamyśliła się, i nie zauważyła kiedy zjawili się obok niej Potter i Black.

– Jesteś, Wetherby, no to zaczynamy. Przygotuj się, bo będzie ciężko. Remus i Peter pomogą nam w ocenie twojej gry. – James jakoś nie pocieszył jej zbytnio tymi słowami. Mimo to uśmiechnęła się słabo.

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz