Feel It Still

1.3K 110 3
                                    

Nadszedł grudzień, a wraz z nim chłodne dni i opady śniegu. Większość uczniów była tym faktem zachwycona, ale nie Ruby.

Nie potrafiła cieszyć się białym puchem w takim momencie. Była zła i przytłoczona. Nie dość, że niedawno wszyscy dowiedzieli się, że podoba jej się jeden z Huncwotów, to teraz miała się wybrać z Remusem na randkę. Unikała go jak ognia, tak jak zresztą pozostałych. Dziewczyny były o nią chorobliwie zazdrosne. Po lekcjach od razu zamykała się w dormitorium, a gdy wracały jej współlokatorki, uciekała ukryć się na wieży astronomicznej lub w Pokoju Życzeń. 

Dawno nie czuła takiego rozgoryczenia. Zdawała sobie sprawę, że plotkuje o niej pół Hogwartu, a Huncwoci próbują się do niej dobić. Przypomniała sobie, że na początku roku przyrzekła sobie, że będzie się trzymać z boku, że nie będzie się wychylać. Tymczasem jej plan spalił na panewce już dawno temu. 

Pozostawała kwestia jej schadzki z Lupinem. Na te moment nie miała zamiaru się na niej zjawiać. Poza tym trzymała się od szatyna z daleka, więc ten nie miał nawet jak z nią porozmawiać i ustalić szczegóły ich spotkania. Na posiłki przychodziła tylko z przymusu, łapała jakieś pieczywo i znikała tak szybko, jak się pojawiała. Większość czasu spędzała skryta w jakimś ciemnym kącie, ucząc się do egzaminów. Jej aktualna pozycja na szczęście sprzyjała chociaż temu.

Tak bardzo żałowała, że poszła na tę andrzejkową zabawę. Dla niej okazała się ona totalną klapą. 

Zaniedbała swoje relacje z Regulusem na rzecz własnego rozwoju duchowego. Całymi godzinami przesiadywała, gapiąc się w okno i myśląc. Już nic nie było dla niej ważne. Potrzebowała wsparcia ze strony rodziców, więc napisała do nich list. Przy okazji wysłała im zgodę na wyjścia do Hogsmeade. Jedno z nich zbliżało się wielkimi krokami. Wciąż nie zdecydowała, czy pójdzie, ale uznała, że zgoda się przyda. Tak na wszelki wypadek.

Drodzy rodzice!

Co słychać w domu? Ja czuję się całkiem dobrze. Kilka dni temu zostałam fatalnie upokorzona. Korzystam z samotnych wieczorów. Przesyłam kartkę, którą musicie podpisać. To na wyjścia do wioski Hogsmeade. Do napisania. Tęsknię.

Nie rozpisywała się za bardzo, ale nie miała na to siły. Czekała ją jeszcze nauka astronomii, do której zabrała się od razu. Plusem tej sytuacji było to, że nie musiała się martwić o swoje wyniki z SUM-ów. Była pewna, że dobrze jej pójdą. 

▪▪▪

– Mam dla was pewne ogłoszenie – oznajmił Slughorn po eliksirach. Ruby przewróciła oczami. Jego ogłoszenia zwykle nie zwalały jej z nóg, i do tego źle się dla niej kończyły. A więc cokolwiek on miał do powiedzenia, jej nie interesowało. Zajęła się pakowaniem książek, olewając chichoty dobiegające z tyłu. Miała tego już powyżej uszu. Odliczała dni do przerwy świątecznej, którą miała oczywiście spędzić w gronie rodzinnym. Nie mogła się doczekać.

Profesor wyjął jakąś kartkę i założył okulary, aby lepiej widzieć malutkie literki.

– Nasz szanowany Klub Ślimaka organizuje Bal Bożonarodzeniowy. Oczywiście będzie wytwornie i elegancko – wygłosił z dumą, a blondynka poczuła, że zbiera jej się na wymioty. Od tych nieszczęsnych andrzejek miała zamiar unikać jakichkolwiek imprez. – Nie muszę chyba wspominać, że obecność wszystkich członków Klubu Ślimaka jest obowiązkowa. 

Zastygła. Może i należała do tego głupiego stowarzyszenia sztywniaków, którzy nie szanują czarodziejów mugolskiego pochodzenia, ale nie chciała ich wspierać w żaden sposób. Jeśli chcą by się pojawiła na tym balu, będą musieli zaciągnąć ją tam siłą, tak jak zrobiła to niedawno Bernadette. Wzdrygnęła się z obrzydzeniem.

– Odbędzie się on dwudziestego grudnia o 17 – wyczytał Slughorn, wytężając wzrok. A więc była pewna nadzieja dla Ruby. Uczniowie wyjeżdżali na święta dwudziestego drugiego, ale jeśli poprosi rodziców czy profesor McGonagall, bez problemu wyjedzie do domu szybciej, plując na Slughorna, Devall i te durnowate przyjęcie.

Spojrzała na Horacego wyczekująco, ale on najwyraźniej skończył już swoje przemówienie. Nie czekając na jego pozwolenie, wstała, i dynamicznym krokiem wyszła z sali. Słyszała jeszcze, jak ktoś woła jej imię. Najprawdopodobniej był to Remus, którego od andrzejek uparcie ignorowała. Tak zrobiła i tym razem. Lekceważenie jego było najprostszym, co mogła zrobić.

🌟

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz