Po zajęciach spotkali się przed biblioteką, czekając na McGonagall. Na językach był temat zastępców kapitanów, o którym szeptała ostatnio cała szkoła.
– I co teraz? – pytali jedni drugich – Kto zastąpi Pottera? Black nie ma szans, McGośka się na to nie zgodzi. Pewnie sama kogoś wybierze.
– O wilku mowa.
Nauczycielka wyłoniła się zza ściany, po czym machnęła różdżką.
– Mała zmiana planów. Znalazłam dla was coś lepszego niż porządkowanie książek. Zapraszam za mną, szybciutko.
Kobieta poprowadziła ich po schodach w dół i przez kilka korytarzy. Większość obecnych nie kryła swojego zdziwienia, mrucząc coś pod nosem.
Zeszli do piwnic i minęli zejście do pokoju wspólnego Hufflepuffu. Teraz już chyba każdy wiedział dokąd zmierzają. Każdy prócz Ruby.
– To tutaj – ogłosiła nauczycielka i otworzyła duże, dwuskrzydłowe drzwi na oścież.
Okazało się, że jest to kuchnia. W tym pomieszczeniu szykowano posiłki dla uczniów i przechowywano naczynia. W pomieszczeniu pachniało mydlinami i czarną kawą.
Skrzaty właśnie wykonywały swoją pracę, myjąc, sortując i układając sztućce. Profesorka odesłała ich.
– Oto zadanie dla was. Musicie umyć, wysuszyć i pochować te brudne talerze – wskazała na ogromną stertę piętrzącą się w kilku zlewach. – Nie wyjdziecie stąd, dopóki nie skończycie. I lepiej nie próbujcie używać magii, nie uda wam się.
Przez tłum przeszedł głośny jęk niezadowolenia. Roboty było sporo, a chęci brakowało.
– Na co czekacie? – zaśmiała się nieco złowieszczo nauczycielka, po czym wyszła z pomieszczenia, zostawiając zirytowanych nastolatków samych.
– Dobra, ludzie! – odezwała się jakaś blond Ślizgonka – Żeby zrobić to szybko, lepiej podzielić się rolami.
– Zróbmy grupy – zarządziła jakaś zawodniczka z Gryffindoru. – Jedni moczą, drudzy szorują, trzeci wycierają, czwarci chowają do szafek. W ten sposób będzie łatwo i w miarę sprawnie.
Ustawiła ich w szeregu i po kolei wyliczała. Dzięki temu chwilę później każdy miał już przydzielone zadanie.
– My mamy najgorzej! – poskarżył się chłopak z grupy, która miała szorować.
– Och, zamknij się! – zwrócił mu uwagę ktoś inny.
Wszyscy zaraz zabrali się do pracy. Talerze i miski przechodziły z rąk do rąk. Mimo lekkiego znudzenia każdy wykonywał swoje zadanie bez zastrzeżeń, chcąc mieć to już za sobą.
Dzięki temu godzinę później naczynia lśniły jak za użyciem magii.
Ruby wytarła pot z czoła. Przekonała się, jak trudna i męcząca potrafi być praca w kuchni.
Ale najbardziej szokowało ją to, jak sprawnie przebiegł szlaban. Nikt się nie sprzeciwiał, nikt nie skakał sobie do gardeł. Gryfoni i Ślizgoni współpracowali. Nieco niechętnie, ale jednak. To rzadko się zdarzało.
Zawodnicy zaczęli się powoli rozchodzić, ale Ruby nie chciała podążać ze wszystkimi. Odczekała chwilę, by pozostali zdążyli się już ulotnić.
Od razu pożałowała swojej decyzji. Kompletnie zapomniała, którędy miała iść. Nie znała tej części Hogwartu, nigdy wcześniej tu nie była.
Starała się nie panikować, w końcu gubiła się niejednokrotnie. Wybrała schody po prawej stronie i podążyła długim korytarzem.
Nie przypominała sobie, aby tamtędy wcześniej szła, ale nie miała nic przeciwko jeszcze chwili włóczenia się po zamku.
Ciekawiło ją, która jest godzina. Za oknami zapadła już zupełna ciemność, więc równie dobrze mogła być dziewiętnasta lub dwudziesta druga. Jesień zdecydowanie nie należała do jej ulubionych pór roku.
Weszła jeszcze dwa pietra wyżej i skręciła w lewo, ufając swojej intuicji. Niespodziewanie przed nią pojawiły się gigantyczne, drewniane drzwi z ozdobnym portalem. Mogła przysiąc, że jeszcze chwilę wcześniej ich tam nie było.
Usłyszała jakiś szelest – ktoś był w pobliżu. Musiała się szybko schować. Bez zastanowienia pchnęła ciężkie wrota i szczelnie je zamknęła.
Nie wiedziała, co to za miejsce, ale od razu po wejściu wyczuła w powietrzu jakąś pozytywną energię. Uznała więc, że chyba nie ma się czego obawiać.
Rozejrzała się po wnętrzu. Znajdował się tam kominek, w którym przyjemnie buchał ogień. Dostrzegła także czerwoną kanapę z mnóstwem poduszek, z zaraz obok niej – regał z mnóstwem książek..
Przechodząc dalej, zauważyła oddzieloną szklaną ścianą łazienkę z bardzo pokaźną wanną, a także aneks kuchenny z wyspą.
Rozwarła oczy ze zdumienia. To miejsce było jak ze snu: znajdowało się tam dokładnie to, czego w tamtej chwili potrzebowała.
Przeszła się, badając każdy zakątek. Za salonem znajdowała się jadalnia ze stolikiem dla jednej osoby. Błyszcząca zastawa z pewnością kosztowała majątek. Elegancka filiżanka pełna była jaśminowej herbaty – Ruby poznała po zapachu. Na talerzyku czekał kawałek ciasta czekoladowego z bitą śmietaną, jakby specjalnie dla niej.
Wróciła do salonu i położyła się na kanapie, przymykając oczy. Słyszała cichą muzykę, a w powietrzu unosił się słodki zapach cynamonowej świeczki.
Wciąż nie miała pojęcia gdzie się znajduje i dlaczego to miejsce zdaje się znać wszystkie jej tajemnice. Póki co nie wydawało się to tak ważne jak ta niesamowicie wygodna sofa...
Czuła, że mogłaby leżeć tak wieczność. Wiedziała jednak, że było już późno. Po raz ostatni rozejrzała się po tym niezwykłym miejscu, po czym pchnęła drzwi, wracając na korytarz.
Przysięgła sobie, że jeszcze tutaj wróci. Za wszelką cenę. W przypływie radości nie zauważyła postaci przyglądającej się jej z boku.
🌟
CZYTASZ
pokój życzeń ◆ huncwoci ✓
Fanfiction❝To, co jest ci pisane, nie przejdzie obok❞ Porzucenie nauczania domowego i rozpoczęcie edukacji w Hogwarcie to dla Ruby skok na głęboką wodę. Kiedy niewinnie zaczyna szpiegować grupę szkolnych zawadiaków, wszystko staje na głowie. Ale każdy, nawet...