Siedziała pod klasą na ławce. Skończyła już lekcje, wreszcie nadszedł piątek.
Nie spieszyło jej się do siebie, więc postanowiła odpocząć chwilę poza wieżą Gryffindoru. Wyjęła zakładkę zrobioną z kawałka kolorowego papieru i wróciła do czytania Dumy i uprzedzenia. Znalazła tę książkę w bibliotece. Podobno biła rekordy popularności na mugolskim rynku, więc Ruby postanowiła zaryzykować. Lektura okazała się całkiem przyjemna.
Śledząc wzrokiem litery, coraz bardziej zagłębiała się w perypetie sióstr Bennet, tracąc poczucie czasu.
Gwałtownie podniosła głowę, gdy usłyszała stukot obcasów o posadzkę. Od razu zorientowała się, kto idzie. Żałowała, że nie wzięła ze sobą peleryny niewidki. Na pewno przydałaby się w ucieczce i nieustannym unikaniu Bernadette Devall. Niestety, nie miała przy sobie tej przydatnej płachty, przez co mogła jedynie siedzieć i liczyć na to, że ta diablica jej nie zauważy. Tak się jednak nie stało. Bernadette ją dojrzała i podeszła do niej.
– Co ty tu jeszcze robisz? Mamy spotkanie Klubu Ślimaka! – zagrzmiała, wbijając swoje długie szpony w jej ramię, uniemożliwiając przepływ krwi. – Chodź!
Przez całą drogę do sali jej nie puściła. Zrobiła to dopiero gdy weszły do środka.
W klasie znajdowało się kilkadziesiąt osób siedzących przy jednym, podłużnym stole. W tłumie nieznanych twarzy Ruby rozpoznała swoje współlokatorki, Snape'a, Lucjusza Malfoya, kilku Ślizgonów ze swojego rocznika i... o zgrozo, Huncwotów. Zajmowali honorowe miejsca przy Slughornie, który nie tak radośnie jak zwykle przepytywał zebranych. Było około dwóch, trzech razy więcej osób niż na poprzednim spotkaniu. Czy to przez reklamę Bernadette? Ruby nie potrafiła w to uwierzyć. Po tym, jak ta straszna kobieta zaprosiła wszystkich, nie powinno być w ogóle chętnych. Chyba, że ona każdego targała za uszy, żeby tutaj przyszedł, tak jak ją.
– Siadaj – warknęła kobieta, popychając ją na krzesło obok siebie. Blondynka przeraziła się jeszcze bardziej. Przychodzenie tutaj nie przemawiało do niej, a siedzenie obok tej zapyziałej wiedźmy było jeszcze gorsze. – Witam, witam! – zawołała, uciszając wszystkich gestem ręki.
Zgromadzeni przenieśli swoją uwagę na nią, a zatem również na znajdującą się obok Ruby, która miała ochotę zapaść się pod ziemię. Może i wytrzymałaby to zebranie wciśnięta w kąt, ale siedząca po prawicy Bernadette? Niemożliwe. Zapragnęła wyjść stąd jak najszybciej.
– Oto nasze pierwsze spotkanie Klubu Ślimaka w tak dużym gronie – odezwała się Devall, splatając dłonie na brzuchu. – Cieszę się, że zjawiło się was tak dużo. Obiecuję wam, że nie pożałujecie. To będzie wspaniała przygoda. Będziemy się tutaj nawzajem poznawać, integrować i rozmawiać na forum grupy. Zachęcam, o ile ktoś tego jeszcze nie zrobił, do przyprowadzania swoich znajomych. Ale zanim zaczniemy, mam bardzo ważne pytanie.
Zapadła cisza. Ruby miała nadzieję, że jej przyspieszony oddech i walące bardzo szybko serce nie są słyszalne. Obawiała się, jakie padnie pytanie.
– Czy są wśród nas jakieś szlamy?
Blondynka niemal zakrztusiła się powietrzem. Znała to słowo, było dość często używane głównie przez Ślizgonów. Było ono skierowane do osób, które posiadały niemagicznych rodziców. Ale to określenie obraźliwe i poniżające. Ruby poczuła zniesmaczenie i złość. Jak ona śmiała o coś takiego pytać w ten sposób?
– Jeśli wśród nas są jakieś szlamy, radzę jak najprędzej opuścić tę salę – zagroziła – Albo zastosuję jakieś gorsze metody, by się was pozbyć.
Kilkoro uczniów wstało i szybko wyszło, nie chcąc narażać się Bernadette.
Za to czystokrwiści z domu Salazara puszyli się jak pawie. Lucjusz Malfoy czy Bellatrix Black podnosili głowy jak najwyżej, aby pozostali mogli ich podziwiać. Snoby, pomyślała Ruby.
– Świetnie – Bernadette zaklaskała w dłonie. – Teraz możemy w końcu czuć się swobodnie. Zapomniałam o jedynym fakcie na początku: wszyscy czystokrwiści oraz półkrwi są tutaj mile widziani. Ale nie chcę tu żadnych szlam, zrozumiano? Dobrze, a więc zaczynajmy. Wcześniej wspomniałam, że mamy się tutaj poznać nawzajem. A więc może lecąc od tej strony – odwróciła swoją szpetną twarz w kierunku przerażonej blondynki. – Po mojej prawej siedzi Ruby Wetherby, piąty rok. Gryffindor. Boi się ludzi. – mówiła to z ogromną satysfakcją, głośno i wyraźnie. – Kocha się w pewnym Huncwocie.
Ruby zarumieniła się. Fakt jej lęku przed ludźmi był już zapewne wszystkim znany, ale to, że podoba jej się jeden z Huncwotów, bardziej zszokował zebranych. Nieśmiała dziewczyna kocha się w jednym z tych czterech przebojowych chłopaków? Ruby już obmyślała plany na zabicie tej ropuchy. Dlaczego ona to powiedziała na głos?
Podniosła wzrok na Huncwotów, którzy wpatrywali się w nią z głupkowatymi uśmieszkami. Tylko Remus wyglądał na zbitego z tropu. Ona sama była niepewna swoich uczuć, a co mogła wiedzieć ta wścibska Bernadette? Tego już za wiele, pomyślała i błyskawicznie wybiegła, próbując zasłonić swoje purpurowe policzki. Znów stała się pośmiewiskiem.
🌟
CZYTASZ
pokój życzeń ◆ huncwoci ✓
Fanfiction❝To, co jest ci pisane, nie przejdzie obok❞ Porzucenie nauczania domowego i rozpoczęcie edukacji w Hogwarcie to dla Ruby skok na głęboką wodę. Kiedy niewinnie zaczyna szpiegować grupę szkolnych zawadiaków, wszystko staje na głowie. Ale każdy, nawet...