Dark Clouds

1K 100 21
                                    

Kolejny dzień zdawał się być bardzo zwyczajny, ale zaledwie kilka godzin wystarczyło, by zmienił się w zupełny koszmar. 

Ruby rano obudziła się w średnim humorze. Poprzedni wieczór i nie do końca udana impreza zapewne zalegną w pamięci wszystkich na długie miesiące – a to wszystko za sprawą jednej bardzo złośliwej kobiety, która postanowiła zepsuć zabawę.

Najbardziej przejął się oczywiście James.

– Cholercia, to miała być impreza stulecia, a skończyła się po niecałej godzinie – narzekał przy śniadaniu w Wielkiej Sali.

– Dobra, Rogaczu, zawsze pozostają nam moje urodziny – Syriusz poklepał go po plecach. – Albo przyszły rok.

Potter wydawał się niepocieszony. On jak nikt inny uwielbiał się bawić do białego rana, a ta szczególna okazja jak własne urodziny została mu odebrana.

– Nienawidzę Bernadette Devall z całego serca. – wycedził, zaciskając palce na kubku z sokiem dyniowym.

Ruby miała ochotę przyklasnąć tym słowom.

▪︎▪︎▪︎

Z racji tego że była niedziela, blondynka postanowiła wybrać się na spacer.

Chyba potrzebowała przemyśleć wydarzenia ostatniej nocy i nieco to sobie poukładać w głowie.

Idąc kolejnymi korytarzami, zastanawiała się nad tym, co się stało. Oczywiście, Bernadette z natury uwielbiała uprzykrzać innym życie, więc i tym razem nie mogła się powstrzymać aby zdusić potańcówkę urodzinową w zarodku. To, że James czuł się teraz podle, było zrozumiałe. Każdy powinien mieć prawo świętować swój dzień w jaki sposób chce, a Devall zmyśliła jakąś zasadę o zakazie imprez. Dobrze, że chociaż Henry odważył się jej postawić. Uratował honor domu Godryka, który przecież ma przede wszystkim odznaczać się brawurą i męstwem.

Ruby czujnie nasłuchiwała, czy ktoś nie idzie. Minęła gdzieś po drodzę parę Puchonów, ale poza tym korytarze świeciły pustkami. Było jej to zupełnie na rękę. Miała tylko nadzieję, że w miejscu do którego zmierza również nikogo nie znajdzie.

Na szczęście Wieża Astronomiczna również była pusta. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.

Usiadła na podłodze, opierając się o zimną ścianę i wyjęła dobrze schowany kawałek pergaminu i pióro. Po tym, jak ostatnio Bernadette przechwyciła jej pocztę, wolała nie ryzykować przenoszenia listu przez całą szkołę. Bardziej rozsądne zdawało się napisanie go tutaj i wysłanie od razu.

Już nie wytrzymywała. Musiała dać rodzicom znać.

Drodzy rodzice!

Ostatnio napisałam do Was, ale niestety moja wiadomość nie dotarła, napiszę więc wszystko jeszcze raz.

W Hogwarcie nie dzieje się najlepiej. Coś definitywnie wisi w powietrzu. W szkole pojawiła się pewna nauczycielka, która się na nas wyżywa. Traktuje nas bez szacunku i non stop ma jakieś zastrzeżenia. Niedawno zrobiła mi krzywdę, kiedy to chciałam wyznać Wam prawdę o niej. Narażam się, pisząc ten list, ale po prostu musicie o tym wiedzieć, nie potrafię już tego trzymać dla siebie.

Nie wiem co jeszcze mam napisać, w głowie mam mętlik, bardzo dużo się dzieje. Wybaczcie moją chaotyczność i brzydkie pismo, ale muszę się streszczać.

Od razu jak dostaniecie ten list, odpiszcie. Muszę wiedzieć co o tym myślicie. Nie wiem co mam robić.

I proszę, powiedzcie co u Was. Jak się czujecie, co z Czarnym Panem?

Przesyłam buziaki
Ruby

Od razu po podpisaniu się złożyła pergamin na pół, wstała i przekazała go śnieżnobiałej sowie niemal czekającej na nią. Zwierzę przechyliło głowę i w sekundę później odleciało z głośnym trzepotem skrzydeł.

Nastolatka odetchnęła z ulgą, list poszedł w świat. Teraz tylko musiała mieć nadzieję, że dotrze pod dobry adres.

Załatwiła więc sprawę korespondencji, teraz więc lepiej było czym prędzej stąd prysnąć. Nie chciała zostać przyłapana przez pewną czarnowłosą osobę, która pewnie po raz kolejny by ją ukarała.

Zbiegła więc prędko po schodach i skręciła w boczny korytarz. Miała zaraz mieć trening, o którym niemal zapomniała, wic lepiej było się pośpieszyć.

Gdy jednak szła przed siebie, wnet jej uwagę przyciagnęły dwa znajome sobie głosy rozmawiające raczej zbyt głośno.

– To nic takiego. To trzeba było zrobić.

– Chyba żartujesz. Przecież to jest poważne, chodzi o czyjeś życie!

Ruby przystanęła i ukryła się za stojącą obok zbroją. Niedaleko dalej dyskutowali Devall i Slughorn. Mężczyzna wyglądał na przerażonego.

– Slughorn, lepiej uważaj co mówisz. Nie pamiętasz co ci się przytrafiło kilka miesięcy temu? Może faktycznie Sectumsempra była za słaba. Trzeba było od razu potraktować cię Avadą.

Te słowa wyszły z ust kobiety tak swobodnie, jakby opowiadała jakąś śmieszną historyjkę. Ona pozostawała obojętna, zresztą jak zwykle, za to Horacy zbladł.

– Bernadette, błagam cię... nie możemy tak postępować. Tu chodzi o młodzież. Przecież on nie zrobił nic takiego.

– Mylisz się. Podburzał pozostałych, a to wystarczające. Poza tym, mogę robić co chcę, dostałam zgodę od Czarnego Pana. Jeśli ci to nie odpowiada, mogę się z tobą rozprawić choćby teraz.

Nauczyciel przełknął ślinę. Chyba chciał powiedzieć coś jeszcze, ale porzucił ten pomysł. Z Bernadette Devall nie było co się kłócić.

– Świetnie, a więc się rozumiemy. Zajmij się swoimi sprawami i Klubem Ślimaka zamiast wtryniać się w to, co robię ja.

Chyba usłyszała już wystarczająco.

Ruby niepostrzeżenie czmychnęła wzdłuż korytarza, poruszając się jak najciszej potrafiła. Gdyby teraz została przyłapana, z pewnością nie skończyłoby się to najlepiej.

Po chwili szybkiego marszu znalazła się już poza zamkiem i ostatnie kilkaset metrów do boiska przebiegła sprintem, nie odwracając się za siebie.

Bała się, tak bardzo się bała tego, o czym rozmawiali. Chciała się mylić. Chciała być pewna, że rozmawiali o kimś innym... dlatego musiała go zobaczyć.

Wpadła do szatni i dysząc ciężko, rozejrzała się wokoło. Mieli jeszcze czas, planowany trening miał odbyć się za ponad dwadzieścia minut.

Dziewczyna biegała po szatni jak obłąkana, szukając kogokolwiek, kto posiadałby jakieś informacje o miejscu przebywania Henry'ego. Musiała się upewnić, że ta suka nie tknęła go palcem.

Wreszcie pod łazienką wpadła na wysoką szatynkę ze swojej drużyny. Z policzków dziewczyny spływały łzy.

– Ruby... błagam cię, powiedz mi, że to co widzę nie jest prawdą.

W tamtej chwili już wiedziała. Poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku i okropny ból głowy.

Zawodniczka chlipnęła i lekko popchnęła drzwi od łazienki.

Wystarczyła sekunda, by wszystko stało się jasne. Ruby dostrzegła blond czuprynę i jego niebieskie oczy otwarte w śmiertelnym osłupieniu.

Ostatnim, co zobaczyła, była zapłakana twarz koleżanki wykrzykująca jej imię, po czym bezsilnie osunęła się na podłogę.

🌟

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz