Causing Problems

1.2K 100 15
                                    

Przyjście na pierwszy trening quidditcha w tym roku przed czasem okazało się jednak złym pomysłem.

Pogoda nie dopisywała – mocno wiało i wyraźnie zbierało się na deszcz. Ruby miała jakieś przeczucie, lecz tym razem mu nie zaufała i stawiła się o umówionej godzinie.

Tym sposobem stała teraz na środku boiska, sama jak palec, a pierwsze kropelki skapywały z ciemnych chmur na jej zmęczoną twarz.

Sterczała tam jeszcze z kilka minut, moknąc i rozmyślając. Deszcz jej nie przeszkadzał, nawet go lubiła. Zastanawiało ją tylko dlaczego nikt się jeszcze nie stawił.

Gdy już była pewna, że nikt się nie zjawi, na murawę wkroczyło kilka osób. Przebrani w stroje Gryfoni wyglądali na złych i niezadowolonych. Im ta pogoda nie odpowiadała ani trochę.

Zaraz pojawili się pozostali, ustawiając się w jednym rzędzie, tak jak zwykle. Ruby rozejrzała się. Byli już chyba wszyscy poza kapitanem.

– Gdzie on się podziewa? – szepnął ktoś z jej prawej strony.

Faktycznie, można było się martwić. Spóźnienia nie były w stylu Remusa. Chłopak realizował swoje obowiązki należycie i zawsze to on czekał na wszystkich.

Tym razem jednak poruszona grupa graczy z domu Godryka z niepokojem wyczekiwała przyjścia kapitana. Mijały minuty, a jego nadal ani śladu.

W końcu z szatni wybiegła jakaś postać. Jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się można było zauważyć, że definitywnie nie był to ciemnooki Huncwot.

Przystojny chłopak biegł ile sił w nogach. Strój powiewał mu na wietrze, a blond włosy ułożyły się w artystycznym nieładzie. Próbując złapać oddech, stanął przed zawodnikami.

– Niezmiernie przepraszam za spóźnienie. Jeśli ktoś z was mnie nie kojarzy, jestem Henry Britt i przejmuję na czas nieokreślony funkcję kapitana.

Ruby nie kryła swojego zaskoczenia. Lupin dobrze piastował to stanowisko, ze swoimi zdolnościami organizacyjnymi potrafił zarządzać grupą, a jednak odebrali mu tą posadę.

– McGonagall osobiście przydzieliła mi tą funkcję, po tym jak uznała że Remus jest niekompetentny. A tak między nami – chodziło o ten numer z chochlikami na ostatnich eliksirach. Sorka się wkurzyła. Huncwoci dostali szlaban.

Wszyscy pokiwali głowami w milczeniu, przypominając sobie sytuację sprzed kilku dni.

Wypuszczenie tych zwierząt naprawdę nie było zbyt mądre, więc teraz sprawcy tamtego zamieszania muszą ponieść konsekwencje. Można było się spodziewać, że Minerwa w końcu straci cierpliwość.

– No dobra. To zaczynamy? – zapytał radośnie Henry, wymachując swoim nowiuśkim Nimbusem.

▪︎▪︎▪︎

Ten trening można było zaliczyć do udanych.

Henry okazał się miłą, pomocną osobą pozytywnie patrzącą na świat. Z chęcią udzielał wskazówek co do techniki gry i strategii.

No i sam wymiatał w quidditcha.

Aż dziwne, że wcześniej nie próbował dostać się do drużyny, bo grał perfekcyjnie.

Wracając po ciemku do zamku, Ruby zastanawiała się jak to możliwe, że nigdy wcześniej nie zauważyła tego chłopaka. W Hogwarcie co prawda uczyły się setki nastolatków, ale w Gryffindorze nie przeważali chłopcy pokroju Henry'ego. Na pewno zwróciłaby na kogoś takiego uwagę.

Towarzyski, uśmiechnięty i przystojny. Gdyby tylko jeszcze miał mocny temperament i szczyptę złośliwości w sobie, spokojnie mógłby należeć do Huncwotów.

Choć nowy kapitan okazał się naprawdę fajny, blondynka wciąż miała w głowie Remusa. Chyba nikt nie był w stanie go zastąpić.

– Panienko Wetherby!

Zesztywniała, słysząc za sobą piskliwy, irytujący głos. Oczywiście należał on do najbardziej nawiedzonej nauczycielki, jaką kiedykolwiek widział Hogwart.

Niestety, ta jędza znów dopadła dziewczynę w swoje długie, czerwone szpony.

– Gdzie tak pędzisz? Zaczekaj chwilę. – poleciła Bernadette.

Ruby może i jej nienawidziła, ale musiała stosować się do jej poleceń. Przystanęła, czekając aż kobieta do niej dołączy.

– Zaczynamy z powrotem naszą terapię – oznajmiła Devall z szerokim uśmiechem. – W tym tygodniu ci odpuszczę. Widzimy się w następny piątek, siedemnasta w moim gabinecie. Lepiej żebyś przyszła.

Posłała uczennicy szydercze spojrzenie, po czym oddaliła się w swoją stronę.

Gryfonkę ogarnęło przerażenie. Spotkania z tą czarnowłosą ropuchą nie kończyły się dobrze. Mogła się spodziewać, że i tym razem nauczycielka spróbuje wyłudzić od niej jakieś informacje, by znów ją skompromitować. Cóż jednak mogła zrobić.

Cóż, jeśli w tej szkole była osoba, która miała któregoś dnia wpędzić Ruby Wetherby do grobu, z pewnością była to Bernadette Devall.

🌟

wesołych świąt kochani!!

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz