Ruby gwałtownie podniosła się z ławki. Jej niespokojną drzemkę podczas eliksirów przerwało ogólne poruszenie w klasie zwiastujące koniec lekcji.
Miała wrażenie, że każde zajęcia eliksirów są coraz nudniejsze. Owszem, lubiła ten przedmiot, ale ostatnimi czasy profesor Slughorn jakby zaniedbał swoje obowiązki. Szybko się rozkojarzał i okropnie przynudzał. Nawet siedzący obok Ruby Snape wyglądał na niezbyt zainteresowanego długą paplaniną nauczyciela. On sam jakby nie zauważał znudzenia uczniów – wciąż tryskał energią i gestykulował jak szalony.
– Proszę, aby osoby, które wyczytam, zostały jeszcze chwilę – obwieścił profesor. Ruby pochyliła się, aby schować przybory i książki do torby. Nie wiedziała, w czym problem, ale była pewna, że to nie o nią chodzi. – Panienka Evans, panienka McKinnon, panienka Meadowes, pan Snape, panienka Wetherby.
Ostatnia z wyczytanych zmarszczyła brwi, nieco przerażona. W jej wyobraźni zaraz pojawiło się tysiąc powodów, dla których nauczyciel mógłby ją zbesztać, ukarać czy nawet wyrzucić ze szkoły. W mig odrętwiała. Za to jej kolega z ławki napuszył się jak paw.
Pozostali zaczęli opuszczać salę. Kiedy już zostali sami, Slughorn zaklaskał w dłonie.– Moje gratulacje! Dostąpiliście ogromnego zaszczytu członkowstwa w moim Klubie Ślimaka! Czy to nie wspaniałe? – rozmarzył się. – Jest to elitarna organizacja tylko dla wybranych. Co jakiś czas zwołane będą spotkania, na których jesteście mile widziani. Będziemy dyskutować i jeść ciastka.
Gryfonka rozejrzała się po swoich rówieśnikach. Severus, stojący po jej lewej stronie, uśmiechał się bezzwłocznie, tak samo jak Lily. Dorcas wydawała się trochę nieobecna, za to Marlena miała ciut zagubioną i przerażoną minę. Chyba podzielała niepokój Ruby.
Ciężko było połapać, co chodzi temu szalonemu profesorowi po głowie. Po raz kolejny wpadł na idiotyczny pomysł. Do tego nazwał go Klub Ślimaka. Ruby przyznała mu w myślach order za najgłupszą nazwę na świecie.
– Nasze pierwsze spotkanie już wkrótce – zapowiedział wniebowzięty jak zwykle Horacy – Poinformuję was o terminie niebawem.– Kto jeszcze jest w tym klubie? – zapytała podejrzliwie Marlena.
–Tylko kilka osób – żachnął się mężczyzna, po czym zachichotał.
Połowa zgromadzonych przewróciła oczami, w tym Ruby. Zdali sobie sprawę, że to na pewno nie będzie kilka osób. Wariat zapewne sprosi pół Hogwartu.
– To wszystko – zakończył. – Możecie już iść. Do zobaczenia.
Blondynka z ulgą wyszła z sali. Zastanawiało ją tylko, w którym momencie on w ogóle zapytał się, czy którekolwiek z nich jest zainteresowane przynależnością do tego dziwnego ugrupowania o wdzięcznej nazwie? Nie obchodziło go to. Chciał tylko otoczyć się "lepszymi" z uczniów i zdobyć kontakty na przyszłość.
Zdawało się jednak, że nie wszyscy to zauważyli. Lily była zachwycona.
– To cudownie, że zechciał nas u siebie! – ćwierkała w drodze do wieży – Będziemy świetnie się bawić!
– O tak! Nie mogę się doczekać! – zawtórowała jej Dorcas.
Jedynie Marlena nie podzielała ich entuzjazmu. Szła z boku i nie odzywała się.
– Ej, McKinnon, co cię ugryzło? – Lily szturchnęła ją w ramię.
– Nic takiego – bąknęła brunetka. Evans tylko wzruszyła ramionami, wracając do rozmowy z drugą koleżanką.
Ruby szła za nimi, w bezpiecznej odległości. A tak jej się przynajmniej wydawało. W pewnej chwili Marlena odwróciła się. Mogła pomyśleć, że ich śledzi, ale przecież były współlokatorkami. Brunetka tylko łypnęła na zmieszaną dziewczynę spode łba. Marlena chyba nie była w najlepszym nastroju, zresztą podobnie jak Ruby. Obie marzyły już tylko o gorącym prysznicu.
🌟
CZYTASZ
pokój życzeń ◆ huncwoci ✓
Fanfic❝To, co jest ci pisane, nie przejdzie obok❞ Porzucenie nauczania domowego i rozpoczęcie edukacji w Hogwarcie to dla Ruby skok na głęboką wodę. Kiedy niewinnie zaczyna szpiegować grupę szkolnych zawadiaków, wszystko staje na głowie. Ale każdy, nawet...