Gdy wreszcie nadchodzi ten jeden, wyczekiwany dzień w roku, świat wydaje się bardziej kolorowy. Choć nie wszyscy w taki właśnie sposób podchodzą do obchodzenia własnych urodzin, i to i tak faktem jest, że ten jeden raz w roku czują się ważni.
Ruby obudziła się wcześnie rano. Słońce dopiero wschodziło, delikatnie rozświetlając wnętrze dormitorium, a z drugiego końca pomieszczenia rozbrzmiewało miarowe chrapanie Dorcas. Lily mówiła przez sen jakieś dyrdymały. Blondynka, zdając sobie sprawę z wczesnej pory, nie ruszała się z łóżka. Odrzuciła kołdrę na bok i wlepiła wzrok w sufit.
Szesnaście lat – właśnie tyle dzisiaj kończyła. Nigdy nie uważała własnych urodzin za jakąś wielką i niesamowitą okazję, ale tym razem czuła się inaczej. Wyjątkowo. Może dlatego, że po raz pierwszy spędzała to święto poza domem i to bardzo ją ekscytowało.
Po kilkunastu minutach rozmyślań przewróciła się na bok, szukając wygodnej pozycji. Dopiero wtedy zorientowała się, że na materacu leży jakaś paczuszka, której wcześniej nie zauważyła. Podniosła się leniwie i chwyciła zawiniątko przewiązane niebieską kokardą.
W środku znajdowała się niewielka spinka do włosów, połyskująca na wszystkie kolory tęczy. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się można było zauważyć delikatne czułki i malutkie skrzydełka. Motyl. Ruby wstrzymała oddech. Spinka była naprawdę piękna.
Do tego drobiazgu przymocowano także karteczkę zapisaną ładnym, równiutkim pismem.
Droga Ruby, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Życzę Ci wspaniałych przyjaciół, wiele odwagi i powodzenia na SUM-ach. Buziaki, Marlena.
Ów prezent nie miał wielkiej wartości, zapewne kosztował kilka złamanych sykli, ale nawet tak mała rzecz wydawała się być czymś niezwykle cennym. Ruby uśmiechnęła się. Marlena wiedziała o jej urodzinach, mimo że ona nigdy nie zdradziła jej tej daty. Uczucie, że ktoś faktycznie się dla ciebie postarał, było nie do zastąpienia. O urodzinach Ruby pamiętał także Regulus.
Hej, życzę ci wszystkiego dobrego. Obyś w życiu znalazła zrozumienie, powodzenie i radość.
Dziękuję bardzo, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
Nie miała ochoty na wywiad, skąd znał on datę jej urodzenia. Sprawa Regulusa wciąż leżała nieruszona w szufladzie, ale musiała jeszcze trochę poczekać.
Niedługo później Lily i Dorcas się obudziły. Słońce już wstało, a więc zbliżała się pora śniadania. Rudowłosa niechętnie stoczyła się miękkiego posłania, przecierając zmęczone oczy.
– Ale dzisiaj beznadziejny dzień – wymruczała sama do siebie w drodze do łazienki.
Nie trzeba chyba wspominać, że Lily i Dorcas, w przeciwieństwie do McKinnon, nie miały pojęcia o urodzinach swojej cichej współlokatorki. Ta jednak postanowiła się tym nie przejmować. Uwaga i atencja ze strony Evans i Meadowes nie była jej do niczego potrzebna.
Wyjątkowo szybko przebrała się w szatę Gryffindoru. Chwilę pokrzątała się po dormitorium, to zerkając przez okno, to po raz kolejny wygładzając nieistniejące zgięcia na narzucie. Gdy wreszcie zegar wskazał porę śniadania, dziewczyna powoli zeszła do pokoju wspólnego.
Nawet tak zwykła czynność jak schodzenie po schodach czy witanie innych uczniów nieśmiałym uśmiechem dzisiaj zdawała się inna. Zaczęła dostrzegać szczegóły, na które wcześniej zupełnie nie zwracała większej uwagi, takie jak piękna pogoda za oknem czy lekko zwiędłe kwiaty w wazonie. Wypełniała ją nieopisana radość, której wcześniej nie doświadczyła.
CZYTASZ
pokój życzeń ◆ huncwoci ✓
Fanfiction❝To, co jest ci pisane, nie przejdzie obok❞ Porzucenie nauczania domowego i rozpoczęcie edukacji w Hogwarcie to dla Ruby skok na głęboką wodę. Kiedy niewinnie zaczyna szpiegować grupę szkolnych zawadiaków, wszystko staje na głowie. Ale każdy, nawet...