Study Zen

1.2K 90 19
                                    

– Siemasz, Wetherby!

Jej naukę historii magii w pokoju wspólnym przerwał wesoły krzyk jej czarnowłosego kolegi.

– Na pewno tęsknicie za nami na treningach, prawda? – uśmiechnął się szarmancko, opadając na kanapę koło niej.

Syriusz zawsze był taki pewny siebie, bardzo jej to imponowało. I tym razem nie oczekiwał nawet na odpowiedź ze strony koleżanki. Z pewnością wszyscy za nim tęsknili, on to wiedział.

– Te chochliki u Slughorna to był pomysł Pottera – wyjaśnił szybko, unosząc ręce do góry w geście poddania się. – No a teraz Gośka wywaliła nas z drużyny.

Ruby zachichotała, słysząc to określenie. Chodziło oczywiście o profesor McGonagall, która opiekowała się domem Godryka i starała się jakoś okiełznać Huncwotów. Przez ten wybryk zarówno Syriusz jak i James oraz Remus zostali zawieszeni jeśli chodzi o grę w quidditcha.

– Tak czy siak, powodzenia na meczu ze Ślizgonami w przyszłym tygodniu! Musicie to wygrać, z nami czy bez. I to jeszcze nie koniec – szepnął jej do ucha. – Zapewniam cię, że niedługo wracamy z powrotem.

Black puścił jej jeszcze oczko, po czym spacerowym krokiem oddalił się w swoją stronę.

Oczywiście, mogła to przewidzieć. Huncwoci uwielbiali quidditcha, poza tym zawsze rozpierała ich energia, co mogli rozładować w grze. Nie potrafili żyć bez tego. Gryfoni mogli być pewni, że trójka chłopaków niedługo wróci do zespołu.

Lecz jeszcze nie teraz. Teraz na horyzoncie czekało starcie ze Ślizgonami, co zapowiadało się dosyć ciekawie. Wszak jak powszechnie wiadomo, Gryffindor i Slytherin od zawsze ze sobą konkurowały, również na boisku, więc ten mecz był dla nich wyjątkowo ważny.

Przez to, że Syriusz nieco ją zdekoncentrował, nie potrafiła na powrót skupić się na nauce. Wojny olbrzymów niezbyt ją ciekawiły, a trzymana przez nią książka, Historia magii Bathildy Bagshot, zawiewała nudą i monotonią.

Miała w planach już sobie odpuścić na dziś, lecz zatrzymały ją pewne znajome głosy.

– Fajnie, że znalazłeś czas.

– Żaden problem.

Nieco spanikowała, zdając sobie sprawę, kto właśnie zmierza do pomieszczenia. Nie miała dużo czasu na reakcję, więc póki co postanowiła nie ruszać się z miejsca i zobaczyć, jak się sytuacja potoczy. Zanurzyła nos w książce, udając zaciekawioną.

Remus i Marlena weszli do pokoju wspólnego, trzymając w rękach kilka podręczników. A więc znów mieli swoje korepetycje.

Poczuła na sobie palące spojrzenie chłopaka i niechętne łypnięcie okiem Marleny, lecz nie zaszczyciła tym samym żadnego z nich. Usilnie udawała, że w ogóle ich nie spostrzegła.

Ci dwoje usadowili się przy kominku, rozkładając na stoliku książki i pergamin.

Ruby odważyła się podnieść wzrok, przez co napotkała spojrzenie Marleny. Brunetka krótkim ruchem głowy wskazała schody – a więc chciała się pozbyć koleżanki.

Nieszczęśliwie, Ruby ją przejrzała. Przecież nie pierwszy raz uczestniczyła w ich spotkaniach. Z tą różnicą że teraz oni mieli świadomość, że się tutaj znajduje. Zdawała więc sobie sprawę, że brunetka znów coś kombinuje.

Udała, że nie zrozumiała o co chodzi McKinnon. Wróciła do czytania kolejnych dennych dat, których i tak w życiu nie zapamięta.

– Więc... może zaczniemy od astronomii? – Remus przerwał przyjemną ciszę, patrząc wyczekująco na swoją towarzyszkę.

Ta westchnęła ciężko. Chyba zdała sobie sprawę, że tak łatwo się stąd Ruby nie pozbędzie.

– Jasne – odparła, nie dając nic po sobie poznać.

Lupin przekartkował podręcznik, szukając ostatniego tematu. Gdy już go znalazł, odczytał kilka zdań i zadał Marlenie parę pytań, by sprawdzić jej wiedzę.

Również blondynka skupiła się na jego słowach. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu zrobiło się gorąco. Może przez bliską odległość od kominka, a może przez miękki, relaksujący głos Remusa – tak czy siak, wręcz zabrakło jej tchu.

Nie potrafiła się powstrzymać od podniesienia głowy i zerknięcia na niego, by wreszcie oderwać się od tej wstrętnej historii magii. Nie była w stanie się skupić, gdy kilka metrów od niej Remus bawił się w nauczyciela.

Zupełnie nie wiedziała o czym mówi, mimo to miała wielką ochotę słuchać go i słuchać bez końca.

– Ruby?

Do jej uszu znów dotarł jego głos, tym razem nieco głośniejszy, z nutą zaskoczenia. Definitywnie skierowany do niej. Najwyraźniej Lupin skapnął się, że dziewczyna wpatruje się w niego jak w obrazek.

Ruby odchrząknęła i zarumieniona odwróciła wzrok. Cóż, to nie był dobry pomysł, by tutaj zostawać. Wystawiała swój rozsądek na próbę.

– Może chcesz do nas dołączyć? – zaproponował beztrosko szatyn. – Pouczymy się we trójkę.

Autentycznie ją zatkało.

Ta propozycja wydawała się bardzo kusząca, jednakże ryzykowna. Po tym wszystkim Marlena zapewne oderwałaby jej głowę. Poza tym zamiast nauki pewnie zajęłaby się podziwianiem profilu przystojnego Huncwota. Wolała nie pogrążać się jeszcze bardziej.

Pokiwała przecząco głową i szybko pozbierała swoje rzeczy. Lepiej, by już dłużej tutaj nie zostawać.

Nim zniknęła na schodach do dormitorium, otrzymała jeszcze dziękczynny uśmiech od McKinnon.

Cóż, jeśli myślała że jej nieśmiała współlokatorka po prostu oddali się do pokoju, to się myliła. Ruby przysiadła na jednym stopniu, upewniając się, że nie jest widoczna z pokoju wspólnego. Musiała posłuchać jeszcze przez chwilę.

Na ciekawy moment musiała trochę poczekać. Lupin przez dłuższy czas tłumaczył pewne zagadnienia, Marlena dla niepoznaki zadawała pytania.

Kiedy wreszcie doszli do końca tematu, oboje zaczęli się zbierać.

– Dziękuję ci za twój trud – powiedziała Marlena z wdzięcznością. Może udawaną. – Liczę, że spotkamy się znowu. Oczywiście aby się pouczyć do egzaminów. A co robisz powiedzmy... pojutrze wieczorem?

– Przykro mi, muszę... coś załatwić – wytłumaczył chłopak. Pewnie zmyślał.

– Wielka szkoda.

Faktycznie, pomyślała Ruby, cichaczem wdrapując się po schodach. Tak jak podejrzewała, dowiedziała się czegoś ciekawego i miała zamiar dokładniej to zbadać pojutrze wieczorem.

🌟

Hej! Jeśli ktoś z was jeszcze nie wie, od teraz rozdziały będą pojawiały się regularnie, w każdą niedzielę ♡

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz