Great Mood

2.3K 158 16
                                    

W nocy spała doskonale, przez co rano błyskawicznie wyskoczyła z miękkiego posłania. Rozpierała ją jakaś dziwna siła, która dodawała jej chęci do tańca. Po wstaniu z łóżka faktycznie potańczyła trochę, bujając się na boki, nucąc jakąś piosenkę pod nosem.

Dobrego humoru nie psuła nawet myśl, że tego dnia czekały ją eliksiry (siedzenie ze Snapem) oraz trening quidditcha (nie zapominajmy, że wciąż nie była wielką fanką tego sportu). Czuła się jak po wypiciu całej fiolki Felix Felicis, który omawiali na ostatniej lekcji u Slughorna.

Rzadko kiedy zdarzał się jej tak wyśmienity nastrój. Nagle świat wydał jej się bardzo kolorowy, a wszyscy ludzie mili i przyjaźni. Na śniadaniu uśmiechała się do każdego, kto na nią przypadkiem spojrzał (czyli do McGonagall, jakichś młodszych Krukonów, Petera i Snape'a. Tak, uśmiechnęła się do Snape'a. Nigdy nie sądziła, że w swoim życiu uczyni coś takiego).

To dziwne, jak inaczej potrafi się zachowywać czarodziej, gdy jest w dobrym nastroju.

Gdy zajadała się kanapką z dżemem, podbiegli do niej James i Syriusz, przypominając o treningu. Oczywiście dobrze o nim pamiętała i niezbyt miała na niego ochotę, ale tego dnia nic nie mogło zepsuć.

Za to coś mogło go jeszcze polepszyć. W zasadzie to nie coś, tylko ktoś. Remus Lupin. Znów wyglądał zjawiskowo, mimo że zapewne wstał jakieś kilka minut wcześniej.

– Widzimy się na treningu – puścił jej oczko, zanim opuścił Wielką Salę. Poczuła, jakby zaraz miała zemdleć.

Jakimś cudem ten chłopak robił z nią coś dziwnego. Coś, co nie miało sensu. Coś, czego nie dało się wytłumaczyć. Coś, czego nie czuła nigdy wcześniej. I to właśnie ją niepokoiło.

Nie potrafiła usiedzieć spokojnie z podekscytowania. Lekcje się dłużyły, a ona odliczała minuty, gryząc pióro ze znudzenia i bazgrząc po podręcznikach.

W końcu, po kilku godzinach udręki z ulgą zakończyła zajęcia. Wyleciała z zamku jak torpeda, mknąc od razu na boisko. Jesienny wiatr rozwiewał jej włosy na wszystkie strony, a chłodniejsza aura zupełnie jej nie przeszkadzała. Przez swój pobyt tutaj nawet nie zauważyła gdy pogoda i temperatura na zewnątrz zaczęły się zmieniać. Powietrze pachniało już jesienią.

Szybko przebrała się w złoto–szkarłatny strój i postanowiła trochę poszybować, czekając na resztę drużyny. Była grubo przed czasem, więc uznała to za dobry czas aby jeszcze poćwiczyć.

Pomknęła ku chmurom, zataczając kilka kółek. Dopiero wtedy poczuła, że faktycznie czerpie radość z latania. Wcześniej było jej to raczej obojętne, a tamtym momencie odkryła, że chyba jednak sprawia jej to frajdę. Za to obserwacja Hogwartu z takiej wysokości okazała się niebywałym doświadczeniem, mimo że chłód szczypał ją w nos i uszy.

Minęło kilkanaście minut, a pojawili się James i Syriusz z ogromnymi uśmiechami na twarzach.

– Witaj, Ruby! – Potter poklepał ją po plecach. – Widzę, że roznosi cię energia. To dobrze, przecież niedługo mecz z Puchonami. Dzisiaj mamy niewielką widownię – wskazał ręką na trybuny, gdzie ponownie, na honorowych miejscach, zasiedli Peter i Remus.

Ruby zarumieniła się. Chwała Merlinowi, że z takiej odległości było to niezauważalne.

Chwilę później na boisku pojawili się także pozostali Gryfoni z miotłami w dłoniach.

– Okej, chodźcie wszyscy tutaj! – zarządził James, wymachując rękami. – Za niedługo czeka nas starcie z Hufflepuffem. Mam nadzieję, że pokażecie, na co was stać i mnie nie zawiedziecie, w końcu to pierwszy mecz w tym roku. A teraz wszyscy na pozycje!

Tempem błyskawicy podzielił drużynę na dwie grupy, aby zagrali przeciwko sobie. Nie czekając na nic, kapitan rozpoczął grę.

Kafel poszedł w ruch, był przerzucany z rąk do rąk. Ruby nie musiała się zbytnio wysilać, ponieważ Potter, który grał w jej drużynie, rewelacyjnie blokował. Piłka nawet na chwilę nie opuszczała połowy boiska należącej do przeciwników. Wyniknęły tylko dwie sytuacje przy ich bramkach, które szczęśliwie obroniła. Oczywiście wygrali, bez dwóch zdań. Jamesa po prostu nie dało się pokonać.

– Dobra, dobra! Pamiętajcie, że to tylko próba, ćwiczenia! Mecz może być dużo trudniejszy. Niestety nie wiem, w jakiej formie są obecnie Puchoni, ale mogą nas zaskoczyć. Musimy być przygotowani, jasne? – nawijał Potter. – Okej, wracajcie już do siebie. Robi się późno. Do zobaczenia znowu.

Faktycznie, słońce powoli chowało się za horyzontem, więc zawodnicy zaczęli zmierzać do szatni.

– Wetherby, zostań jeszcze chwilę! – zawołał Syriusz, przywołując zlęknioną dziewczynę do siebie. Ona nieco zmartwiła się tym wezwaniem. Może w końcu przejrzeli na oczy i chcieli wykopać ją z zespołu?

Odwróciła się i zobaczyła przed sobą wszystkich Huncwotów, co jeszcze bardziej ją onieśmieliło. Podeszła do nich niepewnie, splatając spocone dłonie za plecami.

– Masz ochotę jeszcze poćwiczyć? - zapytał James, ale było to raczej pytanie retoryczne. On na ogół nie przyjmował odmowy. – Powinnaś się podszkolić. Pozycja, żołnierzu!

Rozbawiona blondynka z uśmiechem podleciała do obręczy, a zaraz obok niej znalazł się Potter.

– Spróbuj obronić piłki Remusa – szepnął jej do ucha – Jest całkiem niezły, ale nie chce zapisać się do drużyny. Twierdzi, że ma za dużo nauki. Bzdura. I tak wszystko potrafi na blachę.

Kapitan wrócił z powrotem na ziemię, za to na przeciwko Ruby pojawił się Remus. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, by rozpocząć mały pojedynek.

Uwaga Jamesa była naprawdę słuszna. Lupin grał świetnie, za to Ruby ewidentnie miała szczęście, bo przepuściła tylko dwie piłki. Była zaskoczona, że jej się to udało.

Nie potrafiła pojąć, jak potrafiła zrobić spory postęp w krótkim czasie. Z niechętnej anty–fanki sportu przerodziła się w nie najgorszą bramkarkę.

Remus zaklaskał kilka razy.

– Gratuluję – powiedział z podziwem, a ona lekko się ukłoniła. Wrócili do pozostałych.

– Dobrze ci poszło – skomentował Syriusz – A ty, mój drogi – uniósł brwi wskazując na Remusa – powinieneś zapisać się w końcu do drużyny.

Szatyn zaśmiał się, drapiąc się po karku.

– Może kiedyś – zakończył krótko.

– Dzięki, Wetherby – odezwał się James, odwracając się z powrotem do dziewczyny – Możesz już wrócić do dormitorium. Oczywiście widzimy się jutro!

Blondynka odpowiedziała mu uśmiechem, nieśmiało pomachała wszystkim na pożegnanie, po czym skierowała się w stronę zamku.


🌟

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz