Dirty Player

1.5K 101 10
                                    

W zasadzie nie wiedziała po co przyszła na śniadanie, i tak nie zdołała nic przełknąć. Wypiła trochę kakao.

Niestety nie podawano kawy, a to wielka szkoda, może ona byłaby w stanie postawić ją na nogi po nieprzespanej nocy. Choć w sumie chyba nic nie było.

Huncwoci znów nabrali ochoty na szaleństwo. W trakcie jedzenia któryś z nich rzucił na pozostałych zaklęcie rozweselające, i przez to zanosili się ze śmiechu. Pozostali patrzyli na nich jak na idiotów, którymi przecież byli.

Przy nich od razu znalazła się opiekunka domu, ale cóż mogła zrobić? Dostali od niej po łbach i kazała im zostać na odsiadce. Profesor Flitwick przyglądał się całej sytuacji ze swojego miejsca przy stole nauczycielskim. Widać było, że walczy ze sobą i ma mieszane uczucia. Z jednej strony było mu głupio, a z drugiej strony pozwolił sobie na zachichotanie pod nosem.

Może innego dnia żarty Huncwotów by ją rozśmieszyły, ale nie wtedy.

Zasępiona opuściła Wielką Salę, aby przygotować się do lekcji. Na nieszczęście jako pierwsze były eliksiry. Nieszczególnie miała ochotę na oglądanie Slughorna ani Snape'a, ale cóż mogła począć. Wzięła książki do ręki i udała się pod klasę.

▪▪▪

Profesor, nieco zmartwiony, wpuścił ich do środka. Nie był tak energiczny, a na jego twarzy nie było cienia uśmiechu. Ruby zastanawiała się dlaczego. Na odpowiedź nie musiała zbyt długo czekać.

Ledwie zajęła swoje miejsce w ławce obok czarnowłosego Ślizgona, a już pożałowała, że w ogóle wstała dzisiaj z łóżka. O biurko nonszalancko opierała się uradowana Bernadette Devall. Ruby zamarła.

– Dzień dobry, skarbeńki – powitała ich kobieta, a chyba każdego z obecnych ogarnęło przerażenie. Z powodu jej aż nadto swobodnego zachowania, jak i nierówno rozprowadzonej, fioletowej szminki, która była widoczna na jej krzywych zębach. – Jeśli ktoś z was mnie jeszcze jakimś cudem nie zna, nazywam się Bernadette Devall. Od teraz jestem stałym pracownikiem Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie! – ogłosiła wesoło i zamilkła, jakby czekając na owacje. – Tak więc w każdej sprawie możecie zwrócić się do mnie. Jestem tutaj dla was. Znajdziecie mnie w moim gabinecie na drugim piętrze. Moje drzwi są dla was zawsze otwarte.

Śledziła uczniów wzrokiem, jakby szukała ofiar. Gdy jej paciorkowate oczy zatrzymały się na Ruby, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

– To nie wszystko, co mam wam do powiedzenia. Staram się również o posadę nauczyciela. Będziemy więc często się widywać. Jeszcze jedna sprawa. Od teraz – odwróciła się w stronę profesora, który stał z boku z nieobecnym wzrokiem – jestem wiceprzewodniczącą popularnego Klubu Ślimaka.

Normalnie nie wierzę, przeraziła się blondynka, co ona im nagadała, że na wszystko jej pozwalają?

– Spotkania Klubu Ślimaka odbywają się co tydzień. Każdy jest na nich mile widziany. – w ułamku sekundy wyraz jej twarzy zmienił się. Ściągnęła brwi i spiorunowała klasę wzrokiem – Na waszym miejscu bym przyszła.

Porwała z katedry swoją ogromną, niebieską torebkę, w której mogłaby przechowywać co najmniej czyjąś odciętą głowę, i wyszła.

Slughorn jeszcze chwilę się nie ruszał, po czym z brakiem entuzjazmu zaczął lekcję. Ruby jednak nie umiała go słuchać. Na czole pojawiły się jej kropelki potu.

– Wszystko w porządku? – zapytał Severus z troską.

Ale nic nie było w porządku, on także to wiedział. Bernadette nie grała czysto. Wzięła się znikąd i od razu narobiła szumu.

Zanosiło się na to, że ta podstępna wariatka zamierzała zapanować nad całym hogwardzkim społeczeństwem. Planowała wprowadzić gruntowne zmiany w funkcjonowaniu szkoły i przede wszystkim sprawić, żeby młodzież się jej lękała. To akurat już jej się udało.


🌟

pokój życzeń ◆ huncwoci ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz