Gdy dojechałyśmy na siłownie zaparkowałyśmy auto w zaułku i wysiadłyśmy z niego. Weszłyśmy do budynku wzięłyśmy klucze do szafek z recepcji, ruszyłyśmy w ich stronę. Zostawiłyśmy rzeczy. Wzięłyśmy ze sobą ręczniki i wodę. Postanowiłyśmy, że zaczniemy od bieżni. Szłyśmy przed siebie, usłyszałyśmy za sobą gwizdy, okrzyki i zbijanie piątek. Mogę się tylko domyślać, że założyli się, który którą wyrwie. Olałyśmy to i wykonałyśmy serię ćwiczeń. Po zakończonym treningu poszłyśmy się przebrać. Udałyśmy się do wyjścia. Już miałyśmy wsiadać do samochodu, kiedy jakieś dresy przyczepiły się do nas.
- Cześć lalunie! - powiedział jeden z trzech dobrze zbudowanych facetów.
- Czego? - spytałam.
- Grzeczniej! - warknął i złapał mnie za szyje.
- Liby! - krzyknęła Avil. - Puść ją ty pojebie!
- Zamknij pysk mała kurwo! - wydarł mordę inny.
- Dawaj klucze do samochodu! - krzyknął mój napastnik.
- Zgoda, ale macie nas puścić i zostawić w spokoju. Jasne? - tłumaczyła tym specom Avil.
- Dobra, nie pierdol dawaj klucz! - odezwał się facet, który ją trzymał.
- Puść mnie, to ci go dam.
- Bez numerów. - kontynuował napakowany facet.
Avil zaczęła grzebać w torbie. Dobrze wiedziałam, że wcale go tam nie ma, moja współlokatorka trzymała klucz w swojej kurtce. Zawsze.
- Szybciej ślicznotko!
- Kim ty jesteś żeby mówić jej co ma robić? - za pyskowałam do tego frajera, za co oberwałam z liścia od faceta, który już teraz trzymał mnie za ręce.
- Co wy odpierdalacie?! - spytała Avil.
- Nie kręć! Dawaj klucz! - spojrzałam na dziewczynę, ta posłała mi spojrzenie, które było sygnałem do działania. Już nie raz byłyśmy w takich opałach i doskonale wiedziałyśmy co robić.
Często korzystałyśmy z kursów samoobrony, chodzimy na boks. Więc, czułyśmy się pewnie i nie bałyśmy się tych trzech dupków.
Wzięłam zamach i uderzyłam mojego napastnika z pięści w twarz. Nie spodziewał się tego. I dobrze. Moje uderzenie trochę go zamroczyło. Zobaczyłam krew na jego twarzy. Dobrze ci tak kurwiu. To za tego liścia. - pomyślałam i zrobiłam minę w stylu: to ja tu góruję szczylu. Kątem oka widziałam, jak Avil mocuje się z facetem, który wcześniej ją trzymał. Został potraktowany lewym sierpowym. To była jej tajemna broń.
- Ładnie, ładnie. - powiedziałam podczas gdy biłam się, a raczej stosowałam uniki przed trzecim z mężczyzn.
- Dzięki. Tobie też nieźle idzie. Pomóc ci? - spytała.
- Nie trzeba. Kończ formalności. Są w schowku. - wskazałam głową na nasz czarny samochód.
Próbowałam się rozprawić na dobre z tymi typkami, ale było dość ciężko. Usłyszałam strzał. Avil znalazła broń. Napastnicy na chwilę stanęli bez ruchu. Tylko na chwilę. Nie zdążyłam zrobić uniku i dostałam z kopa w brzuch.
- Pod ścianę! - krzyknęła dziewczyna celując bronią w swojego napastnika, a on przestraszony był jej posłuszny i robił to co kazała. - Liby! - krzyknęła i rzuciła drugą z broni (mojego glocka) w moją stronę. Jak ja go kochałam. Przechwyciłam sprytnie broń.
- A wy co się patrzycie przyjeby?! Też pod ścianę! - warknęłam na nich, a ci tylko się patrzyli. - No już! - wycelowałam bronią w jednego z nich .
Zaczęli grzecznie iść pod ścianę, w miejscu gdzie był już napastnik Avil z rękami skierowanymi do góry w celu zasygnalizowania, że się poddaje. Koledzy dołączyli i wykonali tą samą czynność.
- Od kogo jesteście? Bo zakładam, że tu nie chodzi o samochód. - zaczęła moja przyjaciółka.
- O czym ty pierdolisz? - spytał jeden z tych typów.
- Kultury mamusia nie nauczyła? - popchnęłam go za głowę.
- Pierdol się! - wydarł się ten sam.
- Jak się nazywasz i od kogo jesteś? - przeładowałam broń i przyłożyłam mu do skroni. - Albo mi powiesz albo możesz się żegnać z kolegami.
- No dobra. Już mówię. - zobaczyłam, że bierze zamach z zamiarem uderzenia mnie z pięści, ale szczupła blondynka krzyżuje mu te plany. Zadaje mu cios, po którym facet pada na ziemię. - Dzięki. - uśmiechnęłam się do niej.
- Spoko. - odwzajemniła uśmiech. - Masz coś do dodania czy mam już strzelać? - zwróciła się do faceta, który leżał na ziemi.
- Ja nie wiem jak oni się nazywają było ich dwóch i tyle wiem dali nam kasę to zrobiliśmy co kazali - tłumaczył.
- Jak się nazywasz i co konkretnie powiedzieli? - Avil dalej dociekała prawdy.
- Nazywam się Mark Holderson. A oni powiedzieli: ''Mają tu trafić w nienaruszonym stanie''.
- Dobra. Macie przekazać tym dwóm frajerom, że nigdy nas nie dostaną, bo jesteśmy za dobre w tym co robimy. - podsumowała Avil.
- I przekażcie też, że to my ich dojedziemy i już nie będą wtedy tacy cwani. - dodałam.
- Dobrze. Przekażemy. A teraz możemy już iść? - spytał.
- Wypieprzać leszcze.
Wsiadłyśmy do auta. Avil dała na wsteczny i wyjechałyśmy na ulice.
- Mamy wielbicieli. - zaśmiałam się.
- Nie jest mi wcale do śmiechu. - odpowiedziała poważnym tonem i z poważną miną.
- Daj spokój.
- Liby oni wiedzą gdzie mieszkamy. Może teraz jadą za nami. Albo mają założony podsłuch. Nie rób sobie żartów.
- My przecież nie mamy wrogów.
- Ale, z każdym napadem i skokiem jesteśmy coraz sławniejsze w świecie gangsterskim i stajemy się lepsze nawet od facetów. Zabieramy im robotę i środki do życia w ten sposób. Rozumiesz?
- I teraz ktoś chce się na nas zemścić?
- Wydaje mi się że tak.
- A mi się wydaje, że musimy się gdzieś rozerwać. Dzisiejszy dzień był okropny. - Avil zrobiła minę która, miała sugerować że jest zmęczona. - Nie daj się prosić! Idziemy na imprezę!
- No nie wiem.
- Proszę, proszę.
- Oj, no dobra. - przyspieszyła i na liczniku była widoczna prędkość 120 km/h.

CZYTASZ
Zło Wcielone
AcciónŻycie przestępcze bywa świetną zabawą. Nie zawsze wszystko idzie pięknie i zgodnie z planem. Występują małe komplikacje...