27. Pocieszyciel

20 3 0
                                    

~Jack~ 

  Alec z Avil zostali w tyle. Ja z Liby szliśmy przed siebie brzegiem morza. Liby była smutna. Najwyraźniej coś ją trapiło. Spytać się co się stało czy raczej nie? Zaryzykuję. 

- Liby? Co jest? Stało się coś? - spytałem. 

- Nie nic. Nie ważne. - wybuchła płaczem. 

 Podszedłem do niej. Zatrzymaliśmy się. Dziewczyna wtuliła się we mnie. Teraz to serio się przejąłem.

- Powiedz co się stało. - wyszeptałem do jej ucha. 

- Nie chcę o tym mówić. - powiedziała cicho.

- Rozumiem. 

  Dziewczyna nadal mnie przytulała. Było to całkiem przyjemne. 

- Liby? Mogę ci w jakiś sposób chociaż trochę poprawić humor? - spytałem z troską w głosie. 

- Chodźmy na lody. 

- Nie ma sprawy. Zapraszam. - wystawiłem ramię, a dziewczyna  wsunęła w nie swoje. 

  Szliśmy przed siebie. Dziewczyna otarła łzy zewnętrzną częścią ręki. 

- Liby? - dziewczyna odwróciła się do tyłu słysząc jak ktoś wołał jej imię.

- No? - zaczęła śliczna brunetka. 

- A dobra już nic. - odpowiedziała Avil. 

- Nie ogarniam. - przyznałem. 

- Da się przyzwyczaić. - na twarz ślicznotki wdarł się uśmiech. 

- Mogę coś wyznać? 

- Aż zaczęłam się bać. 

- Chciałbym przeprosić cię za to wszystko co ci zrobiłem. Za to, w jaki sposób cię traktowałem. Jak się do ciebie odzywałem. Wybaczysz mi kiedyś?

- Nie masz znaczy... - przeciągła. -  teoretycznie masz, ale nie było aż tak źle. Wybaczam. - uśmiechnęła się. - A teraz ja mam pytanie. 

- Ta? 

- Czy wszystko wróci do normy? Znaczy czy ja z Avil będziemy mogły żyć normalnie w Nowym Jorku? Tak bez waszej ingerencji. Zostawicie nas w spokoju? 

 Zamurowało mnie. Przecież ja coś do niej czuje. Próbowałem z tym walczyć, ale nie potrafię. Biłem się z myślami. Zastanawiałem się czemu czuję coś do niej, a nie kogoś innego. Nie będę umiał puścić jej wolno. Nie dam rady. Nie chcę jej stracić.

- Myślę, że tak. - skłamałem. 

- To super. - widziałem radość, smutek, rozpacz w jej oczach. I co teraz mam o tym myśleć?

- Jeszcze kawałek i będą budki z lodami. - zmieniłem temat. 

- Dzięki.

- Za co? - zdziwiłem się.

- Dawno nikt ni zabrał mnie na lody. 

- Drobiazg. - wyszczerzyłem się do niej. 

  Podeszliśmy do budki i wzięliśmy lody. Liby wzięła trzy gałki. Ja wziąłem dwie. Zjedliśmy lody.

- I co teraz? 

- Idziemy potańczyć do klubu? - spytałem.

- Po ostatnim to mam dosyć. Zamiast tego chodźmy jeszcze na plażę przejść się, okej? 

- Nie ma problemu. Chodźmy. 

  Liby ruszyła jako pierwsza. Szedłem za nią. Usłyszałem dzwonek telefonu. Liby wyjęła telefon z kieszeni spodenek. 

Zło WcieloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz