21. Zgon

33 8 1
                                    

~Jack~

  Wolnym krokiem zbliżaliśmy się w stronę baru, w którym mieliśmy spotkać się z Antoniem i Marcosem. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy oknie. Czekaliśmy dłuższą chwilę aż w końcu zobaczyłem znajome mi twarze. Podeszli do nas. Wstaliśmy. 

- Siema mordy. - zbiłem z nimi pionę. - To jest Alec.

 Przywitali się i przedstawili. 

- Co was sprowadza do naszej gorącej Hiszpanii? - spytał Antonio. 

- Sprawy zawodowe. - odpowiedział Alec. 

- Rozumiem. Czyli ktoś ma przejebane u was? - rzucił Antonio.

- Tak jakby. - powiedziałem. - Szukamy dwóch ładnych dziewczyn.

- Serio? Aż taką drogę pokonaliście żeby znaleźć jakieś dziewczyny? - spytał Marcos i zaczął się śmiać. 

- Japa. - uderzyłem go w tył głowy. 

-  To nie są ''jakieś dziewczyny'' tylko najlepsze gangsterki w Ameryce i wiedzą sporo o naszej pracy. W każdej chwili mogą nas sypnąć. Kumasz? - wytłumaczyłem.    

- Jasne. Sory. - odpowiedział. 

- Spoko. 

- To jak chcecie je namierzyć? - spytał Antonio. 

- Ty masz tu gang nie ja, więc wiesz... - odpowiedziałem na pytanie.

- No dobra. Wykombinuje się coś. - uśmiechnął się.- Jutro będą z wami.

- Dzięki. 

- Co pijemy? - spytał Alec.

- Czystą? 

- Możemy. 

  I zaczęliśmy pić. Jeden kieliszek, drugi, trzeci, czwarty. Liczenie wychodziło mi coraz gorzej. Aż w końcu przestałem. 

- Idziemy na miasto? - spytał Alec. 

- Idziemy. Ale po drodze po wódkę. Co wy na to? - zaproponowałem. 

- No pewnie. - odpowiedział Marcos. 

  Opuściliśmy lokal i ruszyliśmy chodnikiem. Marcos i Antonio szli przodem, a ja z Aleckiem za nimi.  

- Jesteśmy. - Antonio wskazał na oświetlony sklep. 

- Idźcie, a my poczekamy. - kiwnął głową Alec. 

  Oparłem się o ścianę budynku. Alec powtórzył tą samą czynność. Po chwili wyszli ze sklepu. Trzymali w rękach każdy po dwie butelki alkoholu i reklamówkę z napojami. 

- Idziemy na imprezę? - spytał Marcos.

- O tak! - krzyknąłem. 

- Na plaży? - spytał Antonio. 

- No okej. - dopowiedział Alec.

- A która jest godzina tak w ogóle? - zapytałem i chwyciłem Marcosa za rękę, żeby sprawdzić ją na zegarku.

- No która? - spytał jeden z chłopaków. 

- 21.58. - podałem czas. 

- Idealnie. Idziemy! - stwierdził Antonio. 

  Ruszyliśmy za nim. Szliśmy już dłuższy czas. 

- No ja pierdolę. Daleko jeszcze? - powiedział rozczarowany Alec.

- Już prawie... jeszcze jeden zakręt.- odpowiedział Marcos. 

- W końcu. - ucieszyłem się.

Zło WcieloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz