~Jack~
Wolnym krokiem zbliżaliśmy się w stronę baru, w którym mieliśmy spotkać się z Antoniem i Marcosem. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy oknie. Czekaliśmy dłuższą chwilę aż w końcu zobaczyłem znajome mi twarze. Podeszli do nas. Wstaliśmy.
- Siema mordy. - zbiłem z nimi pionę. - To jest Alec.
Przywitali się i przedstawili.
- Co was sprowadza do naszej gorącej Hiszpanii? - spytał Antonio.
- Sprawy zawodowe. - odpowiedział Alec.
- Rozumiem. Czyli ktoś ma przejebane u was? - rzucił Antonio.
- Tak jakby. - powiedziałem. - Szukamy dwóch ładnych dziewczyn.
- Serio? Aż taką drogę pokonaliście żeby znaleźć jakieś dziewczyny? - spytał Marcos i zaczął się śmiać.
- Japa. - uderzyłem go w tył głowy.
- To nie są ''jakieś dziewczyny'' tylko najlepsze gangsterki w Ameryce i wiedzą sporo o naszej pracy. W każdej chwili mogą nas sypnąć. Kumasz? - wytłumaczyłem.
- Jasne. Sory. - odpowiedział.
- Spoko.
- To jak chcecie je namierzyć? - spytał Antonio.
- Ty masz tu gang nie ja, więc wiesz... - odpowiedziałem na pytanie.
- No dobra. Wykombinuje się coś. - uśmiechnął się.- Jutro będą z wami.
- Dzięki.
- Co pijemy? - spytał Alec.
- Czystą?
- Możemy.
I zaczęliśmy pić. Jeden kieliszek, drugi, trzeci, czwarty. Liczenie wychodziło mi coraz gorzej. Aż w końcu przestałem.
- Idziemy na miasto? - spytał Alec.
- Idziemy. Ale po drodze po wódkę. Co wy na to? - zaproponowałem.
- No pewnie. - odpowiedział Marcos.
Opuściliśmy lokal i ruszyliśmy chodnikiem. Marcos i Antonio szli przodem, a ja z Aleckiem za nimi.
- Jesteśmy. - Antonio wskazał na oświetlony sklep.
- Idźcie, a my poczekamy. - kiwnął głową Alec.
Oparłem się o ścianę budynku. Alec powtórzył tą samą czynność. Po chwili wyszli ze sklepu. Trzymali w rękach każdy po dwie butelki alkoholu i reklamówkę z napojami.
- Idziemy na imprezę? - spytał Marcos.
- O tak! - krzyknąłem.
- Na plaży? - spytał Antonio.
- No okej. - dopowiedział Alec.
- A która jest godzina tak w ogóle? - zapytałem i chwyciłem Marcosa za rękę, żeby sprawdzić ją na zegarku.
- No która? - spytał jeden z chłopaków.
- 21.58. - podałem czas.
- Idealnie. Idziemy! - stwierdził Antonio.
Ruszyliśmy za nim. Szliśmy już dłuższy czas.
- No ja pierdolę. Daleko jeszcze? - powiedział rozczarowany Alec.
- Już prawie... jeszcze jeden zakręt.- odpowiedział Marcos.
- W końcu. - ucieszyłem się.
CZYTASZ
Zło Wcielone
ActionŻycie przestępcze bywa świetną zabawą. Nie zawsze wszystko idzie pięknie i zgodnie z planem. Występują małe komplikacje...