18. Wakacje

255 8 2
                                        

~Avil~

Wszystko moja wina. Ten wypadek. To wszystko. Przeze mnie Liby jest ranna i na dodatek wróciłyśmy do tego przeklętego domu. Kurwa.

Alec prowadził mnie. Znaczy bardziej ciągnął mnie za sobą. Szliśmy do łazienki.

- Kurwa ruszaj dupę. Nie mam całego dnia dla ciebie tępa suko. - warknął.

- Jeszcze cię trzyma? - spytałam i zachichotałam.

- Co? Co ty pierdolisz?

- No co, co? Heroinka jak nie wiesz.

- Skąd ty to... - przerwałam mu.

- Mam znaczy miałam styczność z tym i było łatwo poznać, że jesteś pod wpływem. Matole.

- Uważaj na słowa suko. - popchnął mnie na ścianę.

W sumie to nic nie poczułam. Cały czas bolała mnie noga, ale nie na tyle żebym mu nie przyjebała. Ścisnęłam pięść, wzięłam zamach i trafiłam go tak, że rozwaliłam mu łuk brwiowy, z którego sączyła się krew.

- Zajebie cię! - krzyknął.

Zaczęłam biec, a on mnie gonił. Miał przewagę bo moja noga coraz bardziej bolała. W końcu przestałam uciekać. Stanęłam prosto i złożyłam ręce w pięści. Chodziłam na zajęcia, na których trenowałam różne sztuki walki, więc potrafiłam się bić. Trener chciał nawet wystawić mnie na jakieś mistrzostwa mma czy coś. Miały się odbyć w najbliższym czasie. A ja wciąż tu tkwiłam. Muszę się stąd wydostać i po drodze zgarnąć Liby.

Nie bałam się go. Stał na przeciwko mnie. Zadałam mu jeden cios, drugi, trzeci i w końcu mocnego kopa. Upadł na podłogę. Dobrze mu tak. Za to co zrobił mi i Liby. Właśnie... teraz muszę ją znaleźć.

- Chodź tu ty mała kurwo! - zajęczał Alec.

- A spierdalaj! - kopnęłam go w łeb i stracił przytomność.

Biegłam do piwnicy z nadzieją, że Liby tam jest. Otworzyłam drzwi. Cholera nie ma jej! Avil myśl gdzie ona może być? Zaczęłam biec na górę po schodach. Starałam się robić to tak cicho jak tylko potrafiłam. Otworzyłam jedne drzwi. Łazienka. Pusto. Drugie drzwi. Pokój Liby. Nie ma jej. Liby gdzie jesteś? Otworzyłam kolejne z rzędu. Jest! Cholera! Śpi na łóżku z tym drugim matołem. Przymknęłam drzwi. Otworzyłam je jeszcze raz szukając jakieś rzeczy, którą można załatwić tego typka. Mam szklana miska na szafce.

Wślizgnęłam się cicho do pokoju. Podeszłam do Liby. Szturchnęłam ją otworzyła oczy.

- A... - zasłoniłam jej usta swoją ręką i pokazałam, że ma być cicho.

Chwyciłam miskę, wzięłam zamach i trzasnęłam blondyna w głowę. Nie ruszał się. Dobra. Mamy to.

- Chodź. - powiedziałam.

- Avil ja nie mogę, ale ty uciekaj. Szybko.

- O nie. Wypadek moja wina,a teraz idziesz ze mną.

- Ale ja nie mogę chodzić.

Chwyciłam ją, wsadziłam na ''barana'' i ruszyłyśmy.

- Avil ja cię spowalniam. Idź beze mnie.

- Nie ma opcji. Trzymaj się mocno.

- Dziękuję.

- Kocham cię. Jesteś moją siostrą. Nigdy cię nie zostawię.

- Ja ciebie też.

Byłyśmy na dole. Ruszyłyśmy do drzwi. Otwarte. Teraz z górki. Weszłyśmy na chodnik. O kurwa! Camaro! Nie wierzę własnym oczom.

Zło WcieloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz