20. To jest coś

24 7 1
                                    

~Liby~

 W końcu spokój od tych dupków. Wakacje. Wymarzone wakacje, na które zawsze chciałyśmy jechać. To jest to. Na jakiś czas mamy od nich spokój. Nie mają nawet pojęcia jak się cieszę, że się stamtąd wyrwałyśmy i pewnie szybko nas nie znajdą, bo skąd wiedzą, że akurat jesteśmy w Hiszpanii. Równie dobrze możemy być w Anglii, Chorwacji albo nawet w Rosji. Gdziekolwiek. 

 Kręgosłup już mnie nie boli i mogę poruszać się swobodnie. Całe szczęście. Bo jakby prowadzić podryw nie mogąc chodzić? Ciężko by było. 

- Wskakuj w bikini. - powiedziała uśmiechnięta Avil, która stała w za dużej koszulce 

- Ja pierdzielę. - szepnęłam pod nosem i złapałam się za głowę.

- Co jest?

- Zapomniałam zabrać z domu. Wszystko przez ten pośpiech...

- Lasia. Daj spokój. Przecież to jest Hiszpania. Kupimy jakiś strój dla ciebie, a może nawet dla mnie. Jak jakiś wpadnie mi w oko.

- To idziemy?

- Ogarniaj się. Ja też się ogarniam i lecimy. 

  Wzięłam ubrania i kosmetyki. Troszkę poprawiłam usta pomadką. Upięłam włosy w koka. 

Avil ubrała się i przyszła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Avil ubrała się i przyszła. Włosy upięła w kucyka.

- Daj mi tą szminkę.

- Proszę. - podałam kosmetyk.

 Blondynka wyglądała bardzo ładnie. W zasadzie, tak jak zawsze. 

  Wyszłyśmy z hotelu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

  Wyszłyśmy z hotelu. I ruszyłyśmy chodnikiem. Mijałyśmy wielu ludzi. Wszyscy byli uśmiechnięci. Fajny klimat.

Po chwili usłyszałyśmy męski głos, a po chwili drugi i jeszcze jeden. 

- Hej. - zaczął jeden. 

 Odwróciłyśmy się. 

- Hej. - odpowiedziałam. 

Powiedział coś po Hiszpańsku, więc nic nie zrozumiałyśmy.

- Przepraszam, ale nic nie rozumiem. - odpowiedziałam po angielsku.

- To ja przepraszam. Myślałem, że panie tutejsze. - powiedział przystojny czarnowłosy mężczyzna.

- Niestety nie. - odpowiedziała Avil.

- A skąd jesteście? - spytał kolejny mężczyzna, który był z całej trójki najwyższy.

- Z Nowego Jorku. - odpowiedziałam spokojnie.

- Oo. Na wakacje przyjechałyście? - odezwał się trzeci z mężczyzn.

- Dokładnie. - uśmiechnęła się Avil.

- A jak się nazywacie? - spytał pierwszy przystojniak.

- Avil.

- Liby.

- Bardzo ładnie. Ja jestem Gorgo. To jest. Camilo, a to jest Francesco.

- Bardzo nam miło. - wszyscy uścisnęliśmy sobie dłonie.

- Może oprowadzić Amerykanki po naszej skromnej Hiszpanii.

- Bardzo chętnie, ale później. - odpowiedziałam.

- Mogę prosić o numer telefonu? - odezwał się któryś.

- Jasne. - odpowiedziała Avil, chłopak wyjął telefon i podał mojej przyjaciółce.

- To do zobaczenia panowie. - powiedziałam i pomachałam chłopakom.

- Do zobaczenia. - odpowiedzieli chórkiem.

  Ruszyłyśmy dalej przed siebie chodnikiem. 

- Już pierwszy podryw zaliczony. - zaczęłam się śmiać.

- Dokładnie. 

- Mówiłam, że Hiszpanie są przystojni.

- Miałaś rację. 

- No okej, ale teraz musimy znaleźć jakiś sklep ze strojami. 

- Już włączam nawigację. - wyciągnęła telefon i wstukała coś w wyszukiwarce. - Mam. Za niedługo będziemy na miejscu.

- To super. Jak tu jest ślicznie. 

- Popieram. 

 Resztę drogi pokonałyśmy w ciszy. Zlokalizowałyśmy sklep i weszłyśmy do niego. Zaczęłyśmy oglądać stroje i szukać rozmiarów. Wybrałam szary strój, a Avil czarny. Przymierzyłyśmy stroje były idealne. Podeszłyśmy do kasy i kupiłyśmy wybrane elementy ubioru. Wyszłyśmy z pomieszczenia, weszłyśmy na chodnik i poczułam uderzenie. Ktoś mnie szturchnął. 

- Triste. - powiedział mężczyzna, a ja mogłam się tylko domyślić i miałam nadzieję, że mnie przeprasza, a nie, że wyzywa.

- Okej. - odpowiedziała i spojrzałam na niego. 

- Todo bien? - powiedział chłopak pytającym tonem.

- Nie rozumiem. - powiedziałam po angielsku.

- Wszystko w porządku? - powiedział w zrozumiałym dla mnie języku. 

- Tak. Wszystko dobrze.

- Sorki, że pytam, ale skąd jesteś? - spytał. - Znaczy jesteście. - podrapał się nerwowo w kark.  

- Nowy Jork. - odpowiedziałam.

- O fajnie. A mogę poznać wasze imiona? 

- Liby. - uśmiechnęłam się.

- Avil.

- Leon. - podał mi rękę, uścisnął ją, a ja poczułam coś kującego w swojej ręce. Następnie podał rękę Avil.

- Miło było poznać. - uśmiechnął się.

- Wzajemnie. - odpowiedziałam. 

- Do zobaczenia. - rzucił i ruszył przed siebie. 

  Kiedy był już spory kawałek drogi od nas otwarłam dłoń, żeby zobaczyć co mnie tak kuło. Odezwała się Avil: 

- Leci na ciebie. Szkoda, że nie wzięłaś numeru. Był bardzo przystojny i miły. 

 Uśmiechnęłam się do dziewczyny i pomachałam kawałkiem kartki,na której był zapisany numer telefonu.

- Szczęściara. 

- Avil...

- No?

- Ja się chyba zakochałam. 

  Zaczęłyśmy śmiać się na całe gardło. Ruszyłyśmy chodnikiem tą samą drogą, którą  przyszłyśmy. Po powrocie do hotelu wbiłyśmy się w stroje kąpielowe i nałożyłyśmy na nie spodenki i koszulkę. Weszłyśmy do pokoju i zgarnęłyśmy koce i ręczniki na plażę. Opuściłyśmy hotel i ruszyłyśmy na plażę. Kiedy doszłyśmy na miejsce rozłożyłyśmy koce. Miałam usiąść, ale moje oczy przykuł jeden szczegół. O cholera! Nie, nie, nie. To nie jest to o czym myślę. To nie może być to!  Wszystko do mnie wróciło. Nie chcę tego wspomnienia zabierzcie je ode mnie! Teraz! Już!

- Odwróć się na brzuch. - szybko rzuciłam do Avil i sama położyłam się w tej samej pozycji co ona. - I cicho...

Zło WcieloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz