~Avil~
Zbliżałyśmy się "pożyczonym" autem chłopaków w stronę naszego osiedla. Rozejrzałam się po parkingu szukająca naszego samochodu. Stało na swoim miejscu. W takim stanie w jakim go zostawiłyśmy ostatnim razem. Weszłyśmy do bloku i ruszyłyśmy biegiem po schodach. Dotarcie na samą górę zajęło nam dłuższą chwilę.- Kurwa. Przecież nie mamy klucza. - powiedziałam.
- Mam coś lepszego. - odezwała się Liby machając swoją bronią.
- Daj spokój. Strzelać w bloku?
- Te dupki pewnie nas szukają, a ty się przejmujesz strzelaniem w bloku. Laska...
- No w sumie. Dobra strzelaj tylko celnie.
- Odsuń się.
Po chwili usłyszałam strzał i zobaczyłam jak brunetka otwiera drzwi mieszkania. Miała dobrego cela.
- Bierz ubrania, ja wezmę dokumenty, paszporty i jedzenie.
- Okej. Mamy jeszcze jakąś amunicję?
- Gdzieś w szafie pod telewizorem w salonie. - krzyknęłam i rzuciłam się do kuchni.
Wzięłam paszporty, pieniądze, dokumenty, stare telefony i jedzenie. Po chwili do kuchni wbiegła Liby z dwoma wypchanymi torbami. Trzecią rzuciła na stół.
- Pakuj to. - rozkazała.
Zrobiłam to co kazała.
- Wzięłyśmy wszystko?
- Chyba tak. - odpowiedziała dziewczyna.
- Masz telefon. - podałam jej przedmiot.
- Dzięki.
- Spoko. Dobra to spadamy.
Wzięłyśmy torby i ruszyłyśmy schodami w dół.
- Co robimy? Mamy jakiś plan? - spytała brunetka.
- Tak. Wymyśliłam go przed chwilą.
- Dajesz.
- Ty wsiądziesz do audi chłopaków, ja do naszego. Będziemy jechać blisko siebie, żeby się nie zgubić. Kiedy będziemy w dobrej odległości od domu, albo blisko granicy zostawimy ich samochód w lesie. Przesiądziesz się do Camaro i nas nie znajdą. Będziemy bezpieczne. - wytłumaczyłam.
- Dobry pomysł. - stwierdziła.
Wychodziłyśmy z bloku. Ruszyłam do samochodu, a Liby do drugiego. Tak, jak się umówiłyśmy. Wyjechałyśmy z osiedla i wjechałyśmy na ulicę. Spojrzałam na zegarek 4.16. Nieźle.
- Co jest? - wyjęłam telefon i odebrałam połączenie.
- Mamy ogon.
- Przecież oni najebani leżą.
- Może i tak, ale ktoś inny za nami jedzie.
- Weź skręć teraz w lewo. Sprawdzimy czy to prawda.
Skręciłam. Liby powtórzyła tą czynność, którą wykonałam jako pierwsza.
- Faktycznie. - odezwałam się. - I co teraz?
- Musimy go zgubić.
- Okej. Liby? Co planujesz?
- Zjedź do lasu.
- Czemu?
- Zjedź i naszykuj broń.
- No dobra. Nie jestem przekonana, ale okej.
Zjechałam do lasu. Liby zaraz za mną. Wysiadłam z samochodu z bronią, przeładowałam ją. Liby też wysiadła i zrobiła to samo z bronią. Podejrzany samochód zjechał za nami do lasu. Stanęłyśmy blisko siebie. Z samochodu wysiadł Jack, Alec i gościu, któremu obiłyśmy pysk przed siłownią.
- To tylko wy. - powiedziała Liby.
- Nie odpierdalać tylko pakować się i jedziemy do domu. - powiedział Jack.
- Śmieszny jesteś. - nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Nie śmiej się tylko chodź tu. - tym razem odezwał się Alec.
- Nie, nie, nie. - odpowiedziałam i pociągnęłam za spust.
Nie trafiłam w nic i na razie taki był cel. Chciałam ich nastraszyć.
- Nie wygłupiaj się, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz. - odezwał się czarnowłosy.
- Jakbyś zapomniał rozmawiasz z najlepszymi gangsterkami w Ameryce. Czubku. - warknęłam.
- No właśnie, więc teraz raczcie wybaczyć debile, ale my musimy już jechać. Tu macie samochód. - Liby rzuciła kluczyki od audi w ich stronę.
- Nie pierdol. Wsiadaj do naszego samochodu. - powiedział Jack.
- Ja mam już samochód i prawo jazdy w zasadzie też, więc wybacz, ale nie skorzystam. Avil zawijamy się stąd. - postanowiła moja przyjaciółka.
Ruszyłyśmy w stronę naszego samochodu i wsiadłyśmy do niego. Ruszyłam z piskiem opon.
- Wsiadają do samochodu. Dawaj szybciej. - powiedziała Liby.
Wbiłam kolejny bieg i dodałam gazu.
- Doganiają nas.
- Nie na długo. - powiedziałam.
Byli coraz bliżej widziałam światła ich samochodu w lusterku. Cholera! Przyspieszyłam jeszcze. Licznik wskazywał grubo ponad 220 km/h.
- Możemy jeszcze szybciej? - spytała Liby.
- Tak.
- To przyspiesz.
Licznik wskazywał teraz 230 km/h. Zostawali w tyle. Jest! O to chodzi. Teraz tylko na lotnisko i nara czuby nie złapaliście nas. Spojrzałam na wskaźnik ilości paliwa. Chuj by to strzelił. Końcówka.
- Liby.
- Coś nie tak?
- Paliwo.
- Nie gadaj.
- Kończy się.
- O kurwa.
Doganiali nas po raz kolejny. Mrugali światłami.
- Avil?
- No?
- Mogę? - spytała i wyjęła broń.
- Zdecydowanie.
Wystawiła pistolet przez okno i wystrzeliła raz i drugi. Trochę ich to spowolniło. Wyglądało na to, że przebiła im oponę i trafiła w okno. Jestem z niej dumna!
- Co będzie to będzie. Ufasz mi? - spytałam.
- Jak najbardziej.
Po tych słowach wcisnęłam stopą pedał gazu. Prędkość rosła. Coraz ciężej było mi panować nad pojazdem. Paliwa było coraz mniej.
- Jak ci się uda a mi nie to wysiadaj z samochodu i uciekaj jak najszybciej. Jasne? - powiedziałam stanowczo.
- Nie zostawię cię! Nigdy! - krzyknęła.
- Liby!
Licznik wskazywał 260 km/h. Zaczęłam tracić kontrolę nad samochodem.
- Przepraszam Liby. - to były ostatnie słowa jakie powiedziałam. Samochód zaczął dachować i tylko to zapamiętałam.
****************************************************
Hejka. :)
Dzisiaj trochę krótszy rozdział.
Gwiazdkujcie, Komentujcie. ^^
Pozdrawiam. :*
Ps. Jeżeli ktoś chciałby dedykację piszcie priv albo w komentarzach. ;)
CZYTASZ
Zło Wcielone
AcciónŻycie przestępcze bywa świetną zabawą. Nie zawsze wszystko idzie pięknie i zgodnie z planem. Występują małe komplikacje...