~Jack~
Sam już nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. Jeszcze ten wywiad, który przeprowadzili Marcos, Antonio i Alec.
No i jeszcze ten kopniak od Alecka, ale w sumie to mi się należało.Ja kocham Liby, ale boję się, że zrobię z siebie debila przed nią. Bo powiem jej, że ją kocham, a ta co? Pewnie mnie wyśmieje, bo nic do mnie nie czuje i pewnie nawet mnie nie lubi i tylko udaje żebym jej nie pobił.
No kurwa! Już nie wiem nic.
Może posłuchać ich i zagadać do niej. W końcu kochaliśmy się może to dla niej coś znaczy. A może nie? No kurde!
Całą drogę powrotną do hotelu moją głowę zalewały takie myśli. Kiedy przekroczyliśmy próg drzwi hotelowych byłem pewien, że chcę powiedzieć Liby, że się w niej zakochałem. Ryzyk fizyk.
Wchodziliśmy po schodach na górę, a kiedy weszliśmy do pokoju na łóżku siedziała zapłakana Avil z chusteczką w ręcę. Alec podbiegł do dziewczyny i klęknął przed nią łapiąc ją za ręcę.
- Ej Mała co jest? - spytał przestraszony.
- Liby... Ona poszła. - zaciągnęła powietrza i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Co? Jak to? Gdzie? Z kim? - wystraszyłem się i zacząłem martwić o ślicznotkę.
- Z Leo, ale nie wiem gdzie. - szlochała.
- Kto to jest ten cało Leo? - spytałem trochę wkurzony.
- Kolega gościa, który chciał mnie zgwałcić wtedy w klubie. - odpowiedziała już spokojniejszym głosem.
- Dzwonię do Marcosa on pomoże nam ją znaleźć. - wyjąłem telefon z kieszeni.
- Nie kazała żeby jej szukać. Czyli zostawmy ją w spokoju. Chociaż to uszanujmy. - Avil wstała, podeszła do mnie i zabrała mi telefon chowając go w mojej kieszeni.
- Ale... Ale ja... Ja ją kocham. - wyznałem w końcu.
- Naprawdę? - dziewczyna uśmiechnęła się blado i otarła łzy chusteczką.
- Tak. - powiedziałem ledwo słyszalnie. - Ale ona chyba kocha jego. - spuściłem głowę na dół.
Chłopaki mieli rację... Mogłem powiedzieć jej wcześniej, bo teraz to już nic nie zrobię. Kocha tamtego czuba. Nie mnie.
- Przykro mi. - dziewczyna podeszła bliżej i przytuliła mnie przyjacielsko.
- A co z nią? Planuje w ogóle wrócić do Ameryki? - musiałem zapytać.
- Jack... Ja naprawdę nie wiem. Mam nadzieję, że wróci. Pokłóciłam się z nią pierwszy raz i dla mnie też jest to trudne. - mówiła Avil łamiącym głosem.
- Idę się napić. Idzie ktoś? - oznajmiłem.
- Idź z nim i pilnuj żeby czegoś nie wywinął. - szeptała Avil, ale ja i tak to usłyszałem.
-Nie potrzebuję niańki! - podniosłem głos.
- Nie będę twoją niańką tylko będę obserwował twoje ruchy. Co ty na to? - wytłumaczył Alec.
- Jak bardzo ci na tym zależy to czemu nie, ale wypijesz ze mną browara?
- Mogę wypić, ale tylko jednego. Jasne?
- Jak słońce ziom.
Alec pożegnał się z Avil namiętnym pocałunkiem i wyszliśmy z pokoju, a następnie z hotelu kierując się do najbliższego baru. Na miejscu byliśmy po jakiś 10 minutach. Weszliśmy do siwego budynku. O dziwo ludzi było bardzo mało, więc zajęliśmy pierwsze lepsze miejsce przy barze.
- Proszę dwa piwa. Dla mnie i kolegi. - wskazałem na Alecka.
Barman podał nam alkohol, wypiłem go jednym ciurkiem. Alec nawet nie zdążył wziąść łyka.
- Ja ją straciłem, rozumiesz?
- Jack ona musi kiedyś wrócić do Nowego Jorku. Nie straciłeś jej.
- Niby tak, ale mordo ja ją kocham, a ona kocha tamtego jak mu tam Leo? - złapałem się za głowę jednocześnie opierając łokcie o stół.
- Zawsze możesz ją porwać. - Aleckowi zaświeciły się oczy.
- Jasne. - przerzuciłem oczami.
- A próbowałeś chociaż z nią pogadać? - spojrzałem na niego krzywo. - No właśnie, więc czemu od razu się poddajesz?
- Niewiem ja już nic niewiem jestem głupi.
- Mordo... - przeciągnął chłopak. - Może dajcie sobie czas. Odpocznijcie od siebie. Najwyżej za tydzień przylecisz tu do niej. Pogadacie, dogadacie się i zobaczymy co z tego wyjdzie. Może ona też coś do ciebie czuje. Nie pomyślałeś o tym, że mogła się w tobie zakochać? W końcu uprawiałeś z nią seks i mogło albo może to dla niej coś znaczyć, a i tak poza tym nie jesteś jakiś brzydki i jako dziewczyna bym się za ciebie brał.
- No dobra, ale jak ta noc nie ma dla niej najmniejszego znaczenia? - skinąłem palcem na barmana żeby podał mi kolejną szklankę z piwem.
- Zrobisz tak jak mówię, a teraz już o tym nie myśl, okej?
- Łatwo mówić, bo tobie wszystko się ułożyło i układa dalej.
- Po prostu szczęście. To wydarzyło się tak szybko.
- Ale jesteś szczęśliwy, tak?
- No tak. Kocham Avil, a ona mam nadzieję, że też mnie kocha. - uśmiechnął się szeroko. - Dobra, koniec już użalania się nad sobą. Idź na parkiet i zabaw się z jakąś ładną Hiszpanką.
- Nie mam chęci na żadne zabawy, a tym bardziej na żadne dziewczyny. Ja chcę tylko mojej Liby. Czy to tak dużo?
- Uspokój emocje.
- Już dobra.
Później już nie rozmawialiśmy, barman podawał mi co chwilę pełne szklanki, które po 50 sekundach stawały się puste. Alec więcej nie pił, a mój obraz coraz bardziej stawał się nie wyraźny i rozmazany.
Po następnych dwóch szklankach poczułem szarpnięcie i pociągnięcie za ręke, którą Alec przewiesił przez swój kark i zaczęliśmy iść do wyjścia. Wydawało mi się, że rozmawia przez telefon. Posadził mnie na krawężniku przed barem i siedziałem tam, a głowa mi opadała na klatkę piersiową.
- Żyjesz? - spytał.
- No.
- Zaraz będzie tu taksówka.
- Ok.
Taksówka przyjechała po jakiś 5 minutach. Alec pomógł mi wstać i wsiąść do taksówki. Drogi do hotelu nie zapamiętałem, bo prawdopodobnie usnęłem i obudziłem się na podłodze w jakimś pokoju. Głowa bolała mnie jak cholera.
- Wstawaj. - podszedł do mnie Alec.
- Masz jakieś przeciwbólowe?
- Ja mam. Zaraz ci przyniosę. - rzuciła Avil.
- Dzięki. - złapałem się za głowę.
Avil przyniosła tabletki i wodę. Wziąłem tabletki i popiłem je wodą.
CZYTASZ
Zło Wcielone
AcciónŻycie przestępcze bywa świetną zabawą. Nie zawsze wszystko idzie pięknie i zgodnie z planem. Występują małe komplikacje...