~Jack~
Po tym jak wystrzyknąłem heroinę Aleckowi pobudził się i nie był już zdechlakiem. Czekaliśmy na Marka Holdersona. Już raz nam "pomógł". Wtedy pod siłownią. Dam mu ostatnią szansę i jeszcze raz będzie mógł naprawić błędy. Jak spieprzy tą akcję zabiję go. Chwilę po akcji z heroiną usłyszałem klakson samochodu.
- Chodź Alec. - pociągnąłem chłopaka za bluzę.
- Już, już.- wstał z kanapy.
- A wy. - spojrzałem na Ricka i Sama - Lepiej się módlcie żebyśmy je znaleźli.
Nie odpowiedzieli i spuścili głowy w dół. Razem z Aleckiem opuściliśmy dom. Wsiedliśmy do samochodu. Ruszyliśmy. Myślałem w jaki sposób mamy je namierzyć. Nie są głupie. Pewnie pojadą swoim samochodem, a nasz gdzieś zostawią. Na bank. Ale przecież one mają charakterystyczny samochód. Jechaliśmy w stronę ich osiedla.
- Panie Davies. - Mark zwrócił się do mnie po nazwisku.
- Co jest?
- Po tym jak ostatnimi czasy zjebałem tą akcję pod siłownią, chciałem wszystko naprawić. Więc, postanowiłem, że do samochodu tych dwóch szmat.
- Licz się ze słowami. - przerwałem mu.
- Przepraszam.
- Dobra. Mów dalej.
- Do ich samochodu przyczepiłem lokalizator GPS.
- Oo no to dobrze. Chwila... po co ci to było? - zacząłem się wkurwiać.
- Chciałem im ukraść ten samochód. No i wtedy wpadło mi to do głowy.
- Dobra. Masz jakiś podgląd? Gdzie one są?
- W schowku.
Otworzyłem drzwiczki i wyjąłem tablet. Włączyłem go. Są.
- Teraz w lewo. - powiedziałem do Marka, a ten posłusznie skręcił. - Skręć w prawo.
Skręcił.
- Ty mordo to nasze auto. - odezwał się Alec, który siedział z tyłu.
- Co ty pierdo... - nie skończyłem zdania. - No faktycznie.
- Mark jedź za naszym autem. Pewnie doprowadzi nas do dziewczyn.
Zrobił co kazałem. Nasz samochód zaczął zjeżdżać do lasu. Co jest? Mark podążał za naszym audi. Zjechaliśmy do lasu. Zobaczyłem samochód dziewczyn i nasze audi, to które ukradły . Wysiedliśmy wszyscy. Avil i Liby stały na przeciwko nas z broniami w rękach. Trzeba to mądrze rozegrać.
- To tylko wy. - powiedziała Liby.
- Nie odpierdalać tylko pakować się i jedziemy do domu. - powiedziałem.
- Śmieszny jesteś. - odezwała się Avil i zaczęła się śmiać.
- Nie śmiej się tylko chodź tu. - tym razem odezwał się Alec, który stał tuż obok mnie.
- Nie, nie, nie. - odpowiedziała blondynka i pociągnęła za spust.
Nie strzeliła w nas, chciała nas chyba wystraszyć.
- Nie wygłupiaj się, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz. - odezwał się czarnowłosy.
- Jakbyś zapomniał rozmawiasz z najlepszymi gangsterkami w Ameryce. Czubku. - powiedziała Avil patrząc w stronę Alecka.
- No właśnie, więc teraz raczcie wybaczyć debile, ale my musimy już jechać. Tu macie samochód. - Liby rzuciła kluczyki od audi w naszą stronę, trafiając nimi pod moje nogi.
- Nie pierdol. Wsiadaj do naszego samochodu. - wkurwiłem się już.
- Ja mam już samochód i prawo jazdy w zasadzie też, więc wybacz, ale nie skorzystam. Avil zawijamy się stąd. - powiedziała śliczna brunetka.
Wsiadły do samochodu i odjechały.
- Szybko! - krzyknąłem.
Zapakowaliśmy się do samochodu Marka i ruszyliśmy. Doganialiśmy je, ale uciekały i tak cały czas. Już prawie je mieliśmy. Usłyszałem strzał i huk.
- Panie Davies. Przebiły nam oponę.
- Kurwa! - odezwał się Alec.
Drugi strzał trafił w okno, a mi zrobiło się natychmiast gorąco.
- Stary okej? - spytał Alec.
- Tak.
Zaczęło mnie boleć ramie. Spojrzałem na nie.
- Alec. Trafiła w moje ramie.
Patrzyłem na rękę. Była cała we krwi. Bolała mnie od góry do dołu.
- Uciskaj! - krzyknął spanikowany przyjaciel.
- Okej.
Doganialiśmy samochód dziewczyn. One jechały coraz szybciej. Ich licznik wskazywał pewnie więcej niż 230 km/h, a my jechaliśmy jakieś 205 km/h. Jechały coraz szybciej i szybciej. Ja czułem się coraz gorzej, ale się do tego nie przyznawałem. O nie! Samochód dziewczyn zaczął dachować. O cholera! Mam nadzieję, że nic im nie jest.
- Idźcie im pomóc. Ja nie dam rady. - powiedziałem.
- Okej. Mordo trzymaj się. - powiedział mój przyjaciel.
Mark i Alec podeszli do samochodu, który dachował. Wyciągnęli ostrożnie dziewczyny z auta, wzięli je na ręce i przynieśli do samochodu Marka. Posadzili je z tyłu. Alec wlazł do bagażnika, a Mark zamknął klapę i zajął miejsce za kierownicą.
- Ja się pan czuje? - spytał.
- Dobrze. Znasz kogoś kto mógłby zgarnąć ten samochód?
- Znam. Spokojnie załatwię wszystko. I tamto audi też będzie stało jutro pod pana domem.
- Dzięki.
Mark zawrócił i ruszyliśmy w stronę domu. Moje oczy sama się zamykały, więc nie stawiałem im oporu. Obudziłem się w swoim łóżku. Moje ramie i przed ramie było całe zabandażowane, a obok mojego łóżka siedział Sam.
- Co z dziewczynami? - spytałem.
- Alec kazał zamknąć je w piwnicy i tak też zrobiłem.
- Okej. A żyją?
- Ta, ale są strasznie potłuczone, zakrwawione i w szoku.
- Dobra mordo daj telefon.
Podał mi przedmiot, a ja zadzwoniłem po zaufanego lekarza. Zgodził się przyjść wieczorem.
- Masz kulkę w ramieniu.
- Cholera. A jak Alec?
- Dobrze. Dochodzi do siebie po tej twojej mieszance.
- Spoko.
- A wasze audi stoi grzecznie pod domem. Camaro daliśmy do naprawy. Powinno być za kilka godzin.
- Dzięki. Która godzina?
- 15.08.
- Aż tak długo spałem?
- Najwyraźniej.
- Ważne, że odzyskaliśmy laski. Wszystko będzie jak dawniej.

CZYTASZ
Zło Wcielone
AksiyonŻycie przestępcze bywa świetną zabawą. Nie zawsze wszystko idzie pięknie i zgodnie z planem. Występują małe komplikacje...