~Liby~
Czułam się okropnie. Chciało mi się wymiotować i bolał mnie brzuch. Jednocześnie było szkoda mi Jacka, bo widziałam jak się o mnie martwi. Mówiłam mu, że wszystko jest w porządku i że może iść wypić piwo z Aleckiem, a ja poleże w pokoju, ale on mnie nie słuchał.Jack trzymał mnie za rękę i kierował w stronę jego pokoju.
- Czemu do Ciebie?
- A czemu nie? - Jack się zatrzymał i pocałował mnie w czoło.
Kiedy weszliśmy do pokoju Jack wskazał na łóżko i kazał mi położyć się na nim, a sam podszedł do telewizora i włączył Playa, zgarnął 2 pady, po czym usiadł koło mnie.
- Zagrasz ze mną czy nie masz siły?
- Zagram. - uśmiechnęłam się do przystojniaka, nie miałam siły, ale nie chciałam sprawić mu przykrości, więc się zgodziłam.
- To w co byś chciała zagrać?
- Obojętnie.
- Oki. To włączam jakieś gówno.
- Jak uważasz.
Jack podał mi pada, a sam ustawił tryby gry. Siedzieliśmy chwilę w kompletnej ciszy, którą przerwał głośny dźwięk telewizora.
- Cholera. - Jack podskoczył do góry - Ale się wystraszyłem. - Jego mina była bezcenna, tak że aż zaczęłam się śmiać.
W telewizorze wyskoczył jakieś stwór, na którego ja nawet nie zwróciłam uwagi.
- Musimy porozmawiać. - zaintrygował mnie, ale nie chciałam nic po sobie pokazać.
- O czym?
- Chciałem jechać na wyścig.
- Jaki?
- Motocyklowy, a po nich zorganizować jakiś afterek albo coś.
- Dobry pomysł, ale ja chyba nie idę.
- A jeżeli ci przejdzie?
- No to pójdę.
- Oby przeszło.
Siedzieliśmy w ciszy, znaczy Jack przeklinał pod nosem wczuwając się bardzo w grę.
Miałam nadzieję, że moje samopoczucie polepszy się do wieczora. Leżałam pod kocem, a moje powieki stawały się coraz cięższe aż w końcu dałam za wygraną i usnęłam.
Obudziłam się przed 21.00 i ruszyłam w stronę kuchni. Wyciągnęłam szklankę i nalałam wody. Połknęłam leki przeciwbólowe .
Czułam się trochę lepiej i chciałam poinformować o tym Jacka. W tym celu zaczęłam wołać chłopaka i iść w stronę jego pokoju.
Leżał na łóżku i gdy tylko mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął. Kochałam jak to robił.- Jak się czujesz słońce? - spytał z troską w oczach.
- Lepiej. Będę się ścigać.
- Nie ma takiej opcji. - spiorunował mnie wzrokiem.
- Boisz się, że przegrasz? - puściłam mu oczko.
- Nie o to mi chodzi. A jak zasłabniesz?
- Przestań! Nic mi nie będzie. - przerzuciłam oczami.
- No dobra. Niech Ci będzie. - uśmiechał się krzywo.Razem z całą ekipą siedzieliśmy w basenie i obstawialiśmy kto wygra oraz ustaliliśmy, że wszyscy bierzemy udział w wyścigu motorowym. Ten kto wygra przez tydzień pierze brudne gacie wszystkich domowników.
Zbliżała się godzina 23.00, więc wszyscy wsiedliśmy na motory i ruszyliśmy w kierunku toru. Po niecałych 20 minutach byliśmy na miejscu. Wpisaliśmy się na listę zawodników i ustawiliśmy na linii startu. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie robimy rundy zapoznawczej z torem.
Na środek wyszła dziewczyna z tablicą, na której widniały sekundy do startu.
Z daleka usłyszeć można było warkot maszyn. Po chwili cały konwój wystartował.Kończyłam drugie okrążenie kiedy tuż obok mnie znalazł się Alec. Jechałam z dużą prędkością. Mój motor zaczął dziwnie szarpać. Nie wiedziałam co się z nim dzieje. Spojrzałam w stronę Alecka. Chłopak pokręcił głową. Straciłam panowanie nad maszyną i ostatnią rzeczą jaką pamiętam było uderzenie w coś, a raczej w kogoś i chwilowy ból...
Obudziłam się w miejscu dla mnie nie znanym. Wszystko było białe. Ja. Ściany. Sufit. Drzwi. Łóżko. Wstałam i próbowałam złapać równowagę. Podeszłam do okna. Za szybą wszystko było białe. Zastanawiałam się gdzie jestem. Po pokoju rozeszło się głuche pukanie.
- Proszę. - wydałam z siebie twardy głos.Do środka wszedł Alec. Uśmiechnął się do mnie. Podeszłam do niego i objęłam. Chłopak odwzajemnił uścisk.
- Gdzie jesteśmy? Gdzie są Avil i Jack? - rzuciałam nerwowo pytania.
- Gdzie jestemy nie wiem, ale chcę Ci coś pokazać. Chodźmy.
Posłusznie kierowałam się za chłopakiem. Szliśmy długim korytarzem, który był biały. Nie miał drzwi. Czułam się nieswojo. Gdzie ja jestem?!
- Jesteśmy. - oznajmił chłopak mojej przyjaciółki.
Staliśmy przy wielkich oknach.
- Spójrz w dół.
Posłusznie spojrzałam we wskazane miejsce. Ujrzałam tam Avil i Jacka siedzących razem przy kominku. Oglądali album ze zdjęciami.
Naszymi zdjęciami. Cała nasza ekipa tam była. Chciałam do nich pójść.- Chodźmy do nich. - rzuciłam beztrosko.
- Nie możemy. Próbowałem.
- Co jest do kurwy nędzy?! Gdzie my jesteśmy?!
- Nie wiem Liby, ale nie wrócimy do nich. My chyba... - zawahał się - nie żyjemy.
- Wyścig. Mój motor. Ty. Nie chciałam. - zaczęłam płakać - Przepraszam Cię. To wszystko moja wina.
- Nie obwiniaj się. - przytulił mnie, a ja zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Nie chciałam tego. Uwierz mi, proszę.
- Wierzę, a teraz zapamiętaj, że wszystko można zacząć od nowa. Jutro jest świeże i wolne od błędów.

CZYTASZ
Zło Wcielone
ActionŻycie przestępcze bywa świetną zabawą. Nie zawsze wszystko idzie pięknie i zgodnie z planem. Występują małe komplikacje...