46. Wyścig

10 1 2
                                    

~Liby~
Czułam się okropnie. Chciało mi się wymiotować i bolał mnie brzuch. Jednocześnie było szkoda mi Jacka, bo widziałam jak się o mnie martwi. Mówiłam mu, że wszystko jest w porządku i że może iść wypić piwo z Aleckiem, a ja poleże w pokoju, ale on mnie nie słuchał.

Jack trzymał mnie za rękę i kierował w stronę jego pokoju.

- Czemu do Ciebie?

- A czemu nie? - Jack się zatrzymał i pocałował mnie w czoło.

Kiedy weszliśmy do pokoju Jack wskazał na łóżko i kazał mi położyć się na nim, a sam podszedł do telewizora i włączył Playa, zgarnął 2 pady, po czym usiadł koło mnie.

- Zagrasz ze mną czy nie masz siły?

- Zagram. - uśmiechnęłam się do przystojniaka, nie miałam siły, ale nie chciałam sprawić mu przykrości, więc się zgodziłam.

- To w co byś chciała zagrać?

- Obojętnie.

- Oki. To włączam jakieś gówno.

- Jak uważasz.

Jack podał mi pada, a sam ustawił tryby gry. Siedzieliśmy chwilę w kompletnej ciszy, którą przerwał głośny dźwięk telewizora.

- Cholera. - Jack podskoczył do góry - Ale się wystraszyłem. - Jego mina była bezcenna, tak że aż zaczęłam się śmiać.

W telewizorze wyskoczył jakieś stwór, na którego ja nawet nie zwróciłam uwagi.

- Musimy porozmawiać. - zaintrygował mnie, ale nie chciałam nic po sobie pokazać.

- O czym?

- Chciałem jechać na wyścig.

- Jaki?

- Motocyklowy, a po nich zorganizować jakiś afterek albo coś.

- Dobry pomysł, ale ja chyba nie idę.

- A jeżeli ci przejdzie?

- No to pójdę.

- Oby przeszło.

Siedzieliśmy w ciszy, znaczy Jack przeklinał pod nosem wczuwając się bardzo w grę.

Miałam nadzieję, że moje samopoczucie polepszy się do wieczora. Leżałam pod kocem, a moje powieki stawały się coraz cięższe aż w końcu dałam za wygraną i usnęłam.
Obudziłam się przed 21.00 i ruszyłam w stronę kuchni. Wyciągnęłam szklankę i nalałam wody. Połknęłam leki przeciwbólowe .
Czułam się trochę lepiej i chciałam poinformować o tym Jacka. W tym celu zaczęłam wołać chłopaka i iść w stronę jego pokoju.
Leżał na łóżku i gdy tylko mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął. Kochałam jak to robił.

- Jak się czujesz słońce? - spytał z troską w oczach.
- Lepiej. Będę się ścigać.
- Nie ma takiej opcji. - spiorunował mnie wzrokiem.
- Boisz się, że przegrasz? - puściłam mu oczko.
- Nie o to mi chodzi. A jak zasłabniesz?
- Przestań! Nic mi nie będzie. - przerzuciłam oczami.
- No dobra. Niech Ci będzie. - uśmiechał się krzywo.

Razem z całą ekipą siedzieliśmy w basenie i obstawialiśmy kto wygra oraz ustaliliśmy, że wszyscy bierzemy udział w wyścigu motorowym. Ten kto wygra przez tydzień pierze brudne gacie wszystkich domowników.

Zbliżała się godzina 23.00, więc wszyscy wsiedliśmy na motory i ruszyliśmy w kierunku toru. Po niecałych 20 minutach byliśmy na miejscu. Wpisaliśmy się na listę zawodników i ustawiliśmy na linii startu. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie robimy rundy zapoznawczej z torem.
Na środek wyszła dziewczyna z tablicą, na której widniały sekundy do startu.
Z daleka usłyszeć można było warkot maszyn. Po chwili cały konwój wystartował.

Kończyłam drugie okrążenie kiedy tuż obok mnie znalazł się Alec. Jechałam z dużą prędkością. Mój motor zaczął dziwnie szarpać. Nie wiedziałam co się z nim dzieje. Spojrzałam w stronę Alecka. Chłopak pokręcił głową. Straciłam panowanie nad maszyną i ostatnią rzeczą jaką pamiętam było uderzenie w coś, a raczej w kogoś i chwilowy ból...

Obudziłam się w miejscu dla mnie nie znanym. Wszystko było białe. Ja. Ściany. Sufit. Drzwi. Łóżko. Wstałam i próbowałam złapać równowagę. Podeszłam do okna. Za szybą wszystko było białe. Zastanawiałam się gdzie jestem. Po pokoju rozeszło się głuche pukanie.
- Proszę. - wydałam z siebie twardy głos.

Do środka wszedł Alec. Uśmiechnął się do mnie. Podeszłam do niego i objęłam. Chłopak odwzajemnił uścisk.

- Gdzie jesteśmy? Gdzie są Avil i Jack? - rzuciałam nerwowo pytania.

- Gdzie jestemy nie wiem, ale chcę Ci coś pokazać. Chodźmy.

Posłusznie kierowałam się za chłopakiem. Szliśmy długim korytarzem, który był biały. Nie miał drzwi. Czułam się nieswojo. Gdzie ja jestem?!

- Jesteśmy. - oznajmił chłopak mojej przyjaciółki.

Staliśmy przy wielkich oknach.

- Spójrz w dół.

Posłusznie spojrzałam we wskazane miejsce. Ujrzałam tam Avil i Jacka siedzących razem przy kominku. Oglądali album ze zdjęciami.
Naszymi zdjęciami. Cała nasza ekipa tam była. Chciałam do nich pójść.

- Chodźmy do nich. - rzuciłam beztrosko.

- Nie możemy. Próbowałem.

- Co jest do kurwy nędzy?! Gdzie my jesteśmy?!

- Nie wiem Liby, ale nie wrócimy do nich. My chyba... - zawahał się - nie żyjemy.

- Wyścig. Mój motor. Ty. Nie chciałam. - zaczęłam płakać - Przepraszam Cię. To wszystko moja wina.

- Nie obwiniaj się. - przytulił mnie, a ja zaczęłam płakać jeszcze bardziej.

- Nie chciałam tego. Uwierz mi, proszę.

- Wierzę, a teraz zapamiętaj, że wszystko można zacząć od nowa. Jutro jest świeże i wolne od błędów.

Zło WcieloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz