6. Psychole

44 9 0
                                        

~Liby~

Poczułam coś zimnego na twarzy. To była woda. Osobą, która mnie nią oblała był nie kto inny jak przystojny blondyn. Przetarłam oczy.

- Kurwa! Czemu to zrobiłeś?!

- Ej, laska. Uspokój się i bądź dla mnie milsza. Zacznijmy od początku. Jestem Jack.

- Liby. - przedstawiłam się.

- Nie można było tak od razu?

- Gościu jesteś psychiczny! Porywasz mnie, rozwalasz mi głowę, bijesz mnie i mówisz, że mam być dla ciebie miła! Ogarnij się!

- To co mam zrobić, żeby nasz kontakt się polepszył?

- Może dać mi coś do jedzenia, cieplejsze ciuchy i chociaż jakiś koc, żebym nie spała na zimnej podłodze.

- Postaram się coś dla ciebie ogarnąć, ale musisz mi coś obiecać.

- No?

- Będziesz posłuszna i nie będziesz uciekać . Obiecujesz?

- Niech ci będzie. - zgodziłam się, a chłopak uśmiechnął się do mnie.

Miał śliczny uśmiech. Wstał i wyszedł. Siedziałam i czekałam, aż wróci. Spodziewałam się, że będę czekać jakieś 3-4 godziny. Jack wrócił po chwili z talerzem pełnym kanapek i z dwoma kubkami, z których unosiła się para. Obstawiałam, że to herbata. Nie myliłam się.

- Częstuj się. - uśmiechnął się podał mi kubek, postawił talerz i usiadł.

- Dzięki. - zaczęliśmy jeść. - Czemu mnie tu trzymasz?

- Podobasz mi się.

- I tylko dlatego?

- Nie. Jest jeszcze kilka powodów. - zrobiłam pytającą minę, a on zaczął kontynuować. - Przez ciebie i twoją przyjaciółkę zarabiamy coraz mniej no i jeszcze gliny zaczęły węszyć bardziej. Prawie nas mieli. Po ostatniej akcji Alec nie rozmontował kamer i nagrało nas jak rabujemy bank. Całe szczęście mamy ziomka, który tam pracuje i podłożył stare nagrania z przed kilku miesięcy. Tak, że nic się nie wydało. Ale mało brakowało. Sama rozumiesz.

- Bo wy jesteście pizdy i nie powinniście się brać do takich rzeczy. - powiedziałam z pełną buzią.

- Ej. Nie przeginaj.

- Taka prawda. - przerzuciłam oczami.

- Dobra jedz. Nie gadaj. Idę po ubrania dla ciebie. - wstał.

- I tak nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam smutno i kończyłam pić herbatę.

Kiedy wszedł do pomieszczenia miał na rękach koc i ubrania poskładane w kostkę.

- Masz. - podał mi rzeczy.

- Dzięki.

- Ubierz się.

- Przy tobie? W życiu!

- Jak chcesz. To ja przyjdę wieczorem.

- A ja co mam robić?

- Spać. - odwrócił się w stronę wyjścia.

- Jack? - odwrócił się do mnie.

- Co to za muzyka? Tam na górze. - wskazałam palcem sufit.

- Próba.

- Do czego?

- Do koncertu.

- To masz jakiś zespół?

- Mam. - podszedł i usiadł obok mnie na kocu, który rozłożyłam.

- Grasz na czymś?

- Na gitarze elektrycznej.

- A kto śpiewa?

- Ja i Alec.

- Wasze głosy brzmią naprawdę dobrze.

- Dzięki. Jak będziesz grzeczna to może posłuchasz nas na scenie albo chociaż w pokoju, a nie z piwnicy. - zaśmiał się, a ja tylko uśmiechnęłam - Musisz robić to częściej.

- Co mam robić częściej?

- Uśmiechać się. Dobra ja spadam. Przyniosę ci kolację. To nara.

- Pa.

Jest całkiem uprzejmy i fajnie się z nim rozmawia. Będę grzeczna to może wyjdę z tej piwnicy, znajdę Avil i uciekniemy. Wzięłam ubrania, które przyniósł dla mnie Jack. Trzeba mu przyznać, że zna się na modzie. Stylizacja była bardzo w moim stylu.

 Stylizacja była bardzo w moim stylu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przebrałam się w nią. Chciałam zrobić coś z włosami. Dotknęłam ich. Fuj. Całe się kleją. Muszę pogadać z Jackiem i pójść do łazienki, żeby je umyć. Włosy zostawiłam takie jak były i położyłam się spać.

~Avil~

O nie, nie. Nikt nie będzie mnie gwałcił. Nie ma opcji. Kiedy zaczął rozpinać moją spódniczkę i całował mnie po szyi wpadł mi do głowy pomysł.

- Alec.

- Co?

- Ja muszę do łazienki.

- Po co?

- Siku.

- O matko. - zwiesił wargę.

- Chodź, zaprowadzę cię. - pociągnął mnie za nadgarstek.

Szliśmy długim korytarzem, aż doszliśmy na jego koniec. Po jednej i drugiej stronie korytarza były drzwi. Weszłam do tych po prawej stronie.

- To idź, ja poczekam i nie kombinuj. Pamiętaj o tym, co ci powiedziałem.

- Jasne mamo! - krzyknęłam i weszłam do łazienki.

Załatwiłam potrzeby. Umyłam ręce, wytarłam i wyszłam.

- Już mi przeszło. - powiedział Alec.

- Co takiego?

- Przeszła mi chęć na ciebie. - jak mi ulżyło... - Idziemy coś zjeść?

- Tak!

- Avil! - usłyszałam krzyk zza drzwi, które były na przeciwko tych od łazienki.

- Liby! - krzyknęłam zdezorientowana.

Szarpnęłam klamkę. Drzwi zamknięte. Kurwa!

- Alec wypuść ją! Proszę! - powiedziałam.

Liby coraz mocniej waliła pięściami w drzwi i krzyczała moje imię. Poczułam uderzenie z pięści w twarz.

- Zamknij ryj! - krzyknął.

Poczułam jak krew zaczyna lecieć po mojej twarzy. Zadał mi cios w głowę. Chciałam się bronić, ale jego cios mnie zamroczył i nie widziałam gdzie mam uderzyć. Poczułam jeszcze kopnięcie w brzuch. Przez co się schyliłam. Nie miałam już sił i nie słyszałam krzyków Liby. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętałam było bardzo silne kopnięcie w twarz, po którym straciłam przytomność.

Zło WcieloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz