Poczułam coś zimnego na twarzy. To była woda. Osobą, która mnie nią oblała był nie kto inny jak przystojny blondyn. Przetarłam oczy.
- Kurwa! Czemu to zrobiłeś?!
- Ej, laska. Uspokój się i bądź dla mnie milsza. Zacznijmy od początku. Jestem Jack.
- Liby. - przedstawiłam się.
- Nie można było tak od razu?
- Gościu jesteś psychiczny! Porywasz mnie, rozwalasz mi głowę, bijesz mnie i mówisz, że mam być dla ciebie miła! Ogarnij się!
- To co mam zrobić, żeby nasz kontakt się polepszył?
- Może dać mi coś do jedzenia, cieplejsze ciuchy i chociaż jakiś koc, żebym nie spała na zimnej podłodze.
- Postaram się coś dla ciebie ogarnąć, ale musisz mi coś obiecać.
- No?
- Będziesz posłuszna i nie będziesz uciekać . Obiecujesz?
- Niech ci będzie. - zgodziłam się, a chłopak uśmiechnął się do mnie.
Miał śliczny uśmiech. Wstał i wyszedł. Siedziałam i czekałam, aż wróci. Spodziewałam się, że będę czekać jakieś 3-4 godziny. Jack wrócił po chwili z talerzem pełnym kanapek i z dwoma kubkami, z których unosiła się para. Obstawiałam, że to herbata. Nie myliłam się.
- Częstuj się. - uśmiechnął się podał mi kubek, postawił talerz i usiadł.
- Dzięki. - zaczęliśmy jeść. - Czemu mnie tu trzymasz?
- Podobasz mi się.
- I tylko dlatego?
- Nie. Jest jeszcze kilka powodów. - zrobiłam pytającą minę, a on zaczął kontynuować. - Przez ciebie i twoją przyjaciółkę zarabiamy coraz mniej no i jeszcze gliny zaczęły węszyć bardziej. Prawie nas mieli. Po ostatniej akcji Alec nie rozmontował kamer i nagrało nas jak rabujemy bank. Całe szczęście mamy ziomka, który tam pracuje i podłożył stare nagrania z przed kilku miesięcy. Tak, że nic się nie wydało. Ale mało brakowało. Sama rozumiesz.
- Bo wy jesteście pizdy i nie powinniście się brać do takich rzeczy. - powiedziałam z pełną buzią.
- Ej. Nie przeginaj.
- Taka prawda. - przerzuciłam oczami.
- Dobra jedz. Nie gadaj. Idę po ubrania dla ciebie. - wstał.
- I tak nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam smutno i kończyłam pić herbatę.
Kiedy wszedł do pomieszczenia miał na rękach koc i ubrania poskładane w kostkę.
- Masz. - podał mi rzeczy.
- Dzięki.
- Ubierz się.
- Przy tobie? W życiu!
- Jak chcesz. To ja przyjdę wieczorem.
- A ja co mam robić?
- Spać. - odwrócił się w stronę wyjścia.
- Jack? - odwrócił się do mnie.
- Co to za muzyka? Tam na górze. - wskazałam palcem sufit.
- Próba.
- Do czego?
- Do koncertu.
- To masz jakiś zespół?
- Mam. - podszedł i usiadł obok mnie na kocu, który rozłożyłam.
- Grasz na czymś?
- Na gitarze elektrycznej.
- A kto śpiewa?
- Ja i Alec.
- Wasze głosy brzmią naprawdę dobrze.
- Dzięki. Jak będziesz grzeczna to może posłuchasz nas na scenie albo chociaż w pokoju, a nie z piwnicy. - zaśmiał się, a ja tylko uśmiechnęłam - Musisz robić to częściej.
- Co mam robić częściej?
- Uśmiechać się. Dobra ja spadam. Przyniosę ci kolację. To nara.
- Pa.
Jest całkiem uprzejmy i fajnie się z nim rozmawia. Będę grzeczna to może wyjdę z tej piwnicy, znajdę Avil i uciekniemy. Wzięłam ubrania, które przyniósł dla mnie Jack. Trzeba mu przyznać, że zna się na modzie. Stylizacja była bardzo w moim stylu.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Przebrałam się w nią. Chciałam zrobić coś z włosami. Dotknęłam ich. Fuj. Całe się kleją. Muszę pogadać z Jackiem i pójść do łazienki, żeby je umyć. Włosy zostawiłam takie jak były i położyłam się spać.
~Avil~
O nie, nie. Nikt nie będzie mnie gwałcił. Nie ma opcji. Kiedy zaczął rozpinać moją spódniczkę i całował mnie po szyi wpadł mi do głowy pomysł.
- Alec.
- Co?
- Ja muszę do łazienki.
- Po co?
- Siku.
- O matko. - zwiesił wargę.
- Chodź, zaprowadzę cię. - pociągnął mnie za nadgarstek.
Szliśmy długim korytarzem, aż doszliśmy na jego koniec. Po jednej i drugiej stronie korytarza były drzwi. Weszłam do tych po prawej stronie.
- To idź, ja poczekam i nie kombinuj. Pamiętaj o tym, co ci powiedziałem.
- Jasne mamo! - krzyknęłam i weszłam do łazienki.
Załatwiłam potrzeby. Umyłam ręce, wytarłam i wyszłam.
- Już mi przeszło. - powiedział Alec.
- Co takiego?
- Przeszła mi chęć na ciebie. - jak mi ulżyło... - Idziemy coś zjeść?
- Tak!
- Avil! - usłyszałam krzyk zza drzwi, które były na przeciwko tych od łazienki.
- Liby! - krzyknęłam zdezorientowana.
Szarpnęłam klamkę. Drzwi zamknięte. Kurwa!
- Alec wypuść ją! Proszę! - powiedziałam.
Liby coraz mocniej waliła pięściami w drzwi i krzyczała moje imię. Poczułam uderzenie z pięści w twarz.
- Zamknij ryj! - krzyknął.
Poczułam jak krew zaczyna lecieć po mojej twarzy. Zadał mi cios w głowę. Chciałam się bronić, ale jego cios mnie zamroczył i nie widziałam gdzie mam uderzyć. Poczułam jeszcze kopnięcie w brzuch. Przez co się schyliłam. Nie miałam już sił i nie słyszałam krzyków Liby. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętałam było bardzo silne kopnięcie w twarz, po którym straciłam przytomność.