~Alec~
Razem z Avil oglądaliśmy jakiś film na moim telefonie, a Marcos i Antonio oglądali serial w telewizorze.
Czas dłużył mi się okropnie i chciałem wracać do domu, do Stanów. Do mojego znaczy teraz to raczej naszego domu. Naszego to oznacza mojego, Avil i Jacka. No i jeszcze ewentualnie Liby o ile ona jest z Jackiem. Właśnie. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu wspomnianej dwójki, ale nie zauważyłem ich obecności, więc wróciłem do dalszych rozkmin.
Mógłbym już wracać, ale rozumiem, że Liby musi dojść do zdrowia. Więc jeszcze może z 2 albo 3 dni i wszystko wróci do normalności.
Odruchowo pocałowałem Avil w czubek głowy na co blond ślicznotka odwróciła się w moją stronę i uformowała ze swoich ust dziubek, na którym złożyłem delikatny pocałunek po czym wróciła do oglądania filmu.
Do pomieszczenia weszła Liby trzymając za rękę Jacka. Czyli są razem. Aaa w sumie to dobrze. Niech Jack ma też coś z życia. Kiedy zobaczyli, że ich obserwuję puścili swoje ręce, ale ja i tak wiedziałem, że coś jest na rzeczy, Bo zachowanie Jack w samochodzie, to jak czuwał na dziewczyną... wszystko jasne. Chłoptaś się zakochał.
Twarz Liby zmieniła kolor z bladego na czerwony, tak, że aż ją zasłoniła.
- Ej gołąbki chodźcie na film. - uśmiechnęłem się szeroko do dwójki.
- Taa... - przeciągnął mój kumpel - Już idziemy.
Jack i Liby usiedli na kanapie znajdującej się za moimi plecami.
- To jesteście razem, tak? - wypaliłem.
- A co Cię to interere? - Jack wystawił mi język.
- Mam prawo wiedzieć co mój kumpel robi ze swoim życiem. - poruszyłem brwiami na co Liby zaczęła chichotać.
- Może i jesteśmy. - dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- To szczęścia. - puściłem oczko do Liby. - i powodzenia z tym czubkiem. - szepnąłem do ucha ładnej brunetki.
- Dziękujemy. - odezwała się za dwóch Liby.
- Co się dzieje? - wyrwała się moja dziewczyna.
- Ci Państwo - wskazałem na parę - są w związku.
- Oo ja Cię! - Avil podskoczyła do góry i uściskała delikatnie swoją przyjaciółkę. - Gratuluję!
- Dziękujemy. - powiedziała z uśmiechem brunetka.
Reszta wieczoru minęła nam na jedzeniu pizzy, rozmowach i graniu na xboxie. Około 01.40. wszyscy już spaliśmy aż do samego rana.
Na śniadanie zamówiliśmy chińszczyznę i czekaliśmy na nią jakieś 20 minut, po tym czasie zasiedliśmy do stołu i zjedliśmy obiad. Dziewczyny sprzątały po posiłku, a ja z chłopakami wyszliśmy na dwór zapalić papierosa. Dawno nie paliłem, ale może czas najwyższy na zmiany. Jako pierwszy dom opuścił Marcos, później Jack, ja i Antonio, który solidnie trzasnął drzwiami.
- Pojebało Cię? - krzyknął Marcos, a ja i Jack nie mogliśmy wyrobić ze śmiechu.
- Sory stary. Nie chciałem, ale zapatrzyłem się na dziewczyny. - Antonio zaczął się tłumaczyć, a mi mina od razu zrzędła.
- Mordę masz całą? - spytałem wkurzony.
- Pamiętaj, że morda na szklanka, ale twoja może się nią stać. - wtrącił wątek zdenerwowany Jack.
- Nie no co wy. Ja tylko mówię, że fajne te wasze laski. - uniósł ręce w górę.
- Wiemy, wiemy. Nie musisz informować. - wyciągnąłem papierosa i zapalniczkę.
Chłopaki też wyciągnęła swoje paczki, a z nich papierosy.
- Ty też palisz? - zdziwiony spojrzałem na Jacka.
- Ta. Jakoś tak wyszło. - ruszył ramionami i wsadził papierosa do ust po czym przysunął się w moją stronę, a ja użyłem zapalniczki i poczułem dym papierosa.
Z resztą znajomych było tak samo: każdemu odpaliłem papierosa.
- Ty kiedy wracamy? Bo ja już chcę do domu. - zaciągnąłem się papierosem, a raczej jego dymem i spojrzałem na Jacka.
- Jak Liby poczuje się lepiej. - odpowiedział Jack.
- Ja czuję się dobrze, więc możemy wracać. - trzaśniecie drzwi dało o sobie znać, a przed nimi stały dwie dziewczyny.
- Nosz kurwa! Oszczędźcie moje drzwi. - powiedział podkurwiony Marcos.
- Przepraszam. - Liby spuściła głowę w dół.
- To ja przepraszam. Nie powinienem krzyczeć. - uśmiechnął się blado Marcos na co Liby też się uśmiechnęła.
- To o której wracamy? - nie mogłem wytrzymać.
- Nie wracamy Liby musi odpocząć. - Avil posłała mi mordercze spojrzenie.
- Avil wcale nie muszę. - Liby złapała Avil za ramię, a następnie puściła i uśmiechnęła się.
- Dasz radę z tą ręką? - blondynka dopytywała.
- Tak. - bez namysłu odpowiedziała druga z dziewczyn.
- To ja poszukam lotu i kupię bilety. - wyrwał się Jack i zaczął wstukiwać jakąś frazę w swoim telefonie.
Kończyłem palić papierosa kiedy Avil podeszła do mnie i pocałowała namiętnie w usta.
- Musisz przy wszystkich? - szepnąłem jej do ucha gdy tylko się oderwała.
Byłem trochę zły za ten pocałunek no bo to było takie trochę na pokaz, a ja nie chcę związku na pokaz, bo kocham tą dziewczynę.
- Zbierajcie się mamy lot za 20 minut. - zakomunikował Jack i zgasił papierosa.
Avil pozbierała wszystkie nasze rzeczy i po 5 minutach siedzieliśmy w samochodach, a po kolejnych 15 byliśmy na lotnisku. Odprawa i lot odbyły się sprawnie, więc po kilku godzinach byliśmy już na lotnisku w Stanach.
CZYTASZ
Zło Wcielone
AcciónŻycie przestępcze bywa świetną zabawą. Nie zawsze wszystko idzie pięknie i zgodnie z planem. Występują małe komplikacje...