Dojechałyśmy pod nasze osiedle. Już niedługo się stąd wyprowadzimy do naszej willi. Jeszcze może dwa skoki w tym, jeden ma bank i willa będzie nasza. To był nasz cel na najbliższy czas. Zaparkowałyśmy Camaro. Włączyłyśmy wszystkie zabezpieczenia i ruszyłyśmy w stronę bloku. Weszłyśmy na klatkę schodową i zaczęłyśmy toczyć walkę ze schodami na 10 piętro. Nasz blok był dość zacofany i nie posiadał windy.
Byłyśmy już prawie na miejscu.
- Stara, ja tam nie dojdę. - powiedziałam.
- Nie pierdol. Wstawaj. Z dwoma gorylami dałaś radę, a z 10 schodkami sobie nie poradzisz? - zmotywowała mnie i ruszyłam dupę.
Uwielbiałam kiedy to robiła. Wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć. Nigdy mnie nie zostawiła ani nigdy mnie nie zdradziła. Zawsze była ze mną i przy mnie.
- No dobra.
- Ja się idę kąpać,a ty ogarniasz jakiś klub.
- Ej!
- Nie ma. W końcu to był twój pomysł ,więc sprawdzasz to i mam gdzieś twoje miny i fochy. Jasne?
- Tak. - wymamrotałam pod nosem.
Dotarłyśmy do mieszkania w jednym kawałku. Avil od razu obrała drogę do pokoju po rzeczy do kąpieli oraz po ubrania na przebranie. Ja postanowiłam udać się do pokoju po laptopa. Kiedy do niego weszłam natychmiast zlokalizowałam go i włożyłam pod pachę. Chciałam ogarnąć wszystko w kuchni. Kuchnia była moim ulubionym miejscem w całym mieszkaniu. Weszłam do niej i poczułam, że burczy mi w brzuchu. Zaczęłam robić obiadokolację. Ruszyłam do lodówki. Otworzyłam ją i coś mignęło mi za oknem. Zamknęłam drzwiczki, żeby upewnić się co to było. Za oknem nie było nic. Wróciłam do robienia kanapek. Kiedy je naszykowałam spojrzałam na zegarek była 19.30. Włączyłam laptopa, w wyszukiwarce wpisałam: najlepsze kluby w NY. Wyskoczyło kilka wyników, kliknęłam pierwszy lepszy. Spodobał mi się. To miejsce idealne!
- I co? - spytała blondynka z ręcznikiem na głowie.
- Znalazłam. Szykuj się. Na 22.30 będziemy bawić się w Club Cache.
- To tam na Greenwich Village?
- Dokładnie.
- O to fajnie.
- A teraz siadaj i zajadaj!
- Mmm... twoje kanapki są najlepsze!
- Wiem! - zrobiłam śmieszną minę i wybuchnęłyśmy śmiechem.
Kiedy już się skończyłyśmy się śmiać, zjadłyśmy kanapki, poszłam do pokoju po ubrania na przebranie i ruszyłam do łazienki. Umyłam dokładnie ciało. Wyszłam z łazienki i krzyknęłam:
Weszła do pokoju i wzięła rzecz, o której mówiła. - Dzięki.
- Spoczi ruska pipo! - wysłałam jej buziaka w powietrzu.
- Bo jest jeszcze jedna kwestia. Zamierzamy pić alkohol?
- Nie kurwa, soczek marchewkowy. - wyczuła sarkazm.
- Jak tak to zostawiam Camaro. Jedziemy taksi.
- Brawo ty. - zaczęła się śmiać i zniknęła za drzwiami.
Otworzyłam szafę. Na początku nie miałam pojęcia co z na siebie włożyć. Najpierw wybór padł na czarną sukienkę, ale wisiała na mnie jak worek i wybór padł na bordową sukienkę. Przymierzyłam ją. Była idealna. Podkreślała moje kształty. Uzupełniłam ją wysokimi szpilkami i delikatnym makijażem, a usta podkreśliłam ostrą czerwoną szminką. Włosy pokręciłam w lekkie fale.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Podobałam się sobie. Podziwianie siebie w lustrze przerwała mi ślicznie wyglądająca blondynka, która w przeciwieństwie do mnie wyprostowała włosy. A ubrana była tak:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Strój bardzo pasował do jej osobowości. A makijaż pył perfekcyjny.
- To co zbieramy się na podbój świata? - spytałam.
- Z tobą? Zawsze! Dzwonie po taksi.
Spojrzałam na zegarek 22.05. Idealnie. Taksi przyjechała dosyć szybko. Na miejscu znalazłyśmy się również szybko. Avil wylazła już ze samochodu, ja zapłaciłam taksówkarzowi i też opuściłam pojazd.
Klub był bardzo oświetlony. Ruszyłyśmy do drzwi przy, których stał ochroniarz. Podeszłyśmy do niego.
- Dobry wieczór. - powiedział.
- Dobry wieczór. - odpowiedziałyśmy razem.
- Dwa bilety poproszę. - powiedziałam grzecznie.
- To będzie 28 dolarów.
- Proszę. - przekazałam mu pieniądze.
- Zapraszam i życzę miłej zabawy.
- Dziękujemy. - tym razem odezwała się blondynka.
Kiedy przekroczyłyśmy próg oczy wszystkich mężczyzn były skierowane w naszą stronę. Nie przejęłyśmy się tym. Klub był bardzo luksusowy. Od razu podeszłyśmy do baru i zamówiłyśmy drinki. Zapłaciłam, wzięłyśmy je i ruszyłyśmy na parkiet. Bawiłyśmy się bardzo dobrze. Kilku chłopaków pytało się o jakiś kontakt do siebie, ale już wcześniej ustaliłyśmy, że nie podajemy facetom poznanym w klubie kontaktu chyba, że byłby mega przystojny i uprzejmy.
Tańczyłyśmy już dobre kilka godzin, wypiłyśmy jeszcze dwa no może trzy drinki i postanowiłyśmy się przewietrzyć. Przed tylnym wyjściem stał mężczyzna miał maks 20 lat. Był bardzo przystojny i miał tatuaże. Proponował papierosa. Odmówiłam i podziękowałam. Wyszłyśmy tylnym wyjściem. Avil szła pierwsza.
- Liby. - słyszałam jak męski głos woła moje imię, odwróciłam się.
- Skąd wiesz jak mam na imię?
Usłyszałam krzyk Avil. Odwróciłam się w jej stronę. Zobaczyłam jak jakiś facet przykłada jej białą chusteczkę do twarzy. Była to ostatnia rzecz którą, pamiętałam. Poczułam uderzenie w głowę, a obraz mi się rozmazał...