Obudziłam się w pomieszczeniu, które było całkiem białe. Rozejrzałam się po nim. Lampy na suficie też były całkiem białe i świeciły w tym kolorze. Leżałam na gołej podłodze. Było mi strasznie zimno i zaczęła boleć mnie głowa. Dotknęłam jej. Była lepka.
- Kurwa! - warknęłam soczyście. - Rozjebana! - dałam upust słowom i nerwom. - Niech ja się tylko dowiem kto to! To wtedy dopadnę i zatłukę! Avil! Gdzie jesteś?!
Odpowiedziała mi cisza. Mam nadzieję, że nic jej nie jest. Zdjęłam wysokie buty i wzrokiem szukałam drzwi. Są! Podeszłam i szarpnęłam klamkę. Zamknięte. Tego się spodziewałam. Usłyszałam jakieś kroki na górze. Czyli jestem w piwnicy? Na pewno.
W sumie czułam się dobrze. Bolała mnie tylko głowa i było mi zimno. Chętnie ubrałabym długie spodnie albo wróciła do domu z Avil. No, ale przecież nawet nie wiem gdzie jestem i czy Avil w ogóle żyje. Moje przemyślenia przerwała muzyka dobiegająca z piętra wyżej. Były to ciężkie brzmienia, prawdopodobnie metal przeplatany rockiem. Słyszałam jak ktoś gra na perkusji i na gitarze. Po chwili wstępu usłyszałam czyjś śpiew. Męski głos. Był dosyć ciekawy i ekscentryczny. Podobał mi się. Dołączył do niego kolejny. Ten z kolei był ostry i zachrypnięty. Zaczęli śpiewać razem. Ich głosy dobrze ze sobą współgrały.
Gdzie ja kurwa jestem? Co tu się odpierdala? Porwały mnie czubki, które grają sobie metal? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Wydaje mi się, że to będzie jakaś grubsza sprawa. Muzyka skończyła grać. Czekałam na kolejny kawałek. Coś za długo to trwało. Usłyszałam kroki. Były coraz głośniejsze co oznaczało, że ta osoba jest bliżej pomieszczenia, w którym jestem ja.
Co robić? Usiadłam w kącie. Czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
Do pomieszczenia wszedł ten sam blondyn, którego wczorajszego wieczoru spotkałam koło wyjścia. To on mnie wołał.
- Gdzie jest Avil?
- Nawet się nie przywitałaś.
- A ty rozjebałeś mi głowę i jeszcze życzysz sobie żebym się z tobą witała? Pojebało cię? Gdzie jest Avil do kurwy nędzy?
- Nie przeklinaj! Spokojnie, nic jej nie jest. Chyba że... Alec już ją wyruchał. - po tych słowach wstałam.
Był wyższy ode mnie o grube 20 cm. Chuj z tym radziłam sobie z wyższymi. Rzuciłam się na niego.
- Wypuść mnie stąd! - zadałam pierwszy cios. Zrobił unik.
- No co ty? Nie skorzystać z takiej lalki jak ty? Chyba sobie jaja ze mnie robisz? - złapał mnie za nadgarstki.
- Siadaj tu grzecznie! Bo będę musiał cię zlać! - zaczęłam się śmiać.
- Jasne! - ja prychnęłam, a on zrobił poważną minę.
Popchnął mnie na ścianę z całej siły. Uderzyłam głową. Urwał mi się film.
~Pov. Avil~
Obudziłam się w przytulnym pokoju w kolorze czerwonym.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Leżałam na wygodnym łóżku. Chwila, chwila. Gdzie jest Liby? Gdzie jestem ja? Co się tu dzieje?
- Hej śliczna. - usiadłam na łóżku.
Do pokoju wszedł wysoki, szczupły chłopak. Miał czarne włosy, niebieskie oczy i tatuaże. Był bardzo przystojny.
- Siema? Gdzie jestem? Co masz zamiar ze mną zrobić i gdzie jest Liby?
- Zluzuj majty laska. Z nią wszystko okej. Jack się nią zaopiekował. Nie musisz się martwić.
- Długo masz zamiar nas tu przetrzymywać?
- Aż wszystko wróci do normy i zdążę się tobą wybawić.
- Nie ma szans gościu.
- Alec. Jestem Alec.
- Avil.
- Wiem. Wiem o tobie wszystko. Więc nie musisz nic mówić. Rozbieraj się!
- Śnisz palancie! - ruszyłam biegiem do drzwi.
Byłam na korytarzu, kiedy złapał mnie jakiś blondyn. Też był przystojny. Przewiesił mnie przez ramie i ruszył w stronę Aleca.
- Kurwa! Puszczaj! - zdążyłam wykrzyknąć.
- Dzięki stary. - powiedział Alec.
- Spoko.
- Avil to jest Jack. - nie odpowiedziałam nic.
- Masz ją. - powiedział blondyn przekazując mnie w ręce czarnowłosego. - Ja spadam do swojej. Aa... Avil masz pozdrowienia od Liby. - zaśmiał się.
O nie czy Alec zamierza mnie zgwałcić? Muszę się z tego jakoś wywinąć. Ale jak? Weszliśmy do pokoju.
- Alec?
- No?
- Ile masz lat?
- 20. A co?
- Skoro mamy żyć ze sobą na dłuższą metę chcę cię lepiej poznać. - grałam na zwłokę.
- Chcesz się czegoś napić? - spytał, był bardzo uprzejmy.
- Nie, dzięki.
- W takim wypadku rozbieraj się i nie próbuj spieprzać. Jasne? Mam ludzi w całej Ameryce. Czaisz? Dojadą cię prędzej czy później. A jak nie Jack zajmie się twoją przyjaciółeczką. - chyba za szybko pochwaliłam tą jego uprzejmość.
Zaczął się do mnie zbliżać i rozpinać moją spódniczkę.
- Przestań! - krzyknęłam, ale on nie zwrócił na to uwagi.