~Avil~
- Ja już dłużej tak nie mogę! - usłyszałam wrzask dochodzący z kuchni.Od razu stanęłam na równe nogi i ruszyłam w stronę pomieszczenia, z którego dobiegł krzyk.
- O co chodzi? - spytałam i spojrzałam na Jacka.
- O to wszystko. Nie mogę sobie z tym poradzić. Cały czas o tym myślę. Gdyby jej wtedy nie pozwolił. Wszystko moja wina. - uderzył pięścią w blat.
- Jack uspokój się. To nie twoja wina. Nie nasza. Też jest mi ciężko, ale nie możemy się poddać. Oni na nas liczą. Musimy trzymać się razem. Damy radę. Obiecuję. - przytuliłam chłopaka, aby dodać mu otuchy. Poczułam jego ciepło, a za chwilę drgania. Jack zaczął szlochać.
- Musimy wrzucić na luz. - wytarł twarz w wewnętrzną część swojej koszulki.Usiedliśmy przy stole. Jack wyciągnął dwa kieliszki, strzykawki, butelkę z alkoholem.
Z kieszeni spodni wyciągnęłam woreczek, którego zawartością był biały proszek. Zabawa się zaczęła. Siedzieliśmy wpatrzeni w siebie do momentu gdy Jack polał po kieliszku, a ja rozsypałam proszek na stół. Najpierw ruszyła pierwsza kolejka zarówno alkoholu jak i proszku. Później strzykawka. Na przemian do białego rana.~Jack~
Obudziłem się przy stole. Avil spała głową oparta o blat. Nie chciałem jej budzić, więc po cichu wstałem i poszedłem się odlać. Wyszedłem z domu, wsiadłem w samochód i ruszyłem w miejsce, w którym dawnej bywałem razem z Aleckiem. Ale były to dawne czasy. Bardzo dawne. Zanim jeszcze poznaliśmy dziewczyny. Byliśmy innymi osobami. Jednak kontakty z ludźmi z tamtego otoczenia nadal został.
Zbliżałem się do nieciekawej dzielnicy. Narkotyki i gwałty były tutaj na porządku dziennym.
Zgasiłem silnik i opuściłem pojazd. Ruszyłem śmiałym krokiem przed siebie. Stwierdziłem, że dzisiaj jest wspaniały dzień na zrobienie zakupów.
Zapukałem do odpowiednich drzwi. Otworzył je Fleshy. Miał opuchnięte, przekrwione oczy.
- Jack? Kopę lat. Stary. - wyciągnął rękę w moją stronę, a ja bez namysłu ją uścisnąłem. - Co Cię tu sprowadza?
- Chciałbym nabyć trochę towaru. - spojrzałem na niego pewnym wzrokiem.
- Dużo potrzebujesz?
- Tyle ile masz na stanie. Biorę wszystko.
- Stary, wszystko u ciebie dobrze?
- Tak. Nie pytaj tylko dawaj. Płacę z góry.Po otrzymaniu i rozliczeniu towaru wrzuciłem to do torby i ruszyłem w stronę sklepu monopolowego. Zgarnąłem kilka butelek alkoholu, zapłaciłem i wróciłem do domu.
Avil siedziała na sofie i oglądała jakieś pierdoły w telewizorze. Słysząc zamykanie drzwi odwróciła wzrok w moją stronę.- Masz? - spytała patrząc na torbę, którą nosiłem.
- Oczywiście. - głupie pytanie.Reszta dnia minęła nam jak wczorajszy wieczór. W sumie to dzień za dniem tak nam mijał. Nie widzieliśmy sensu innego życia. Straciliśmy wszystko. Ja i Avil.
Obudził mnie telefon. Wstałem z wielkim bólem głowy i próbowałem go namierzyć. Nie wiedziłem gdzie skurwiel leży. Po długich próbach w końcu znalazłem. Odebrałem.
- Witam. Z tej strony Doktor Hollyman. Pańska dziewczyna wybudziła się ze śpiączki.
- Co Pani pierdolisz? Moja dziewczyna nie żyje. To jest kurwa nie możliwe. Lecisz w chuja. - nagle telefon został wyrwany z mojej ręki.
- Dzień dobry tu Avil. Proszę powiedzieć o co chodzi.
Avil tylko kiwała głową na znak zgody i uśmiechała się. Po jakiś 2 minutach rozłączyła się i oddała mi telefon.- Ubieraj się. Jedziemy do szpitala. Liby wybudziła się ze śpiączki. - rzuciła ze łzami w oczach.
- Jak to kurwa?! - nie docierało to do mnie.
- Ona żyje.Na te słowa zerwałem się i zacząłem szukać swoich ubrań. Wrzuciłem na siebie dres i koszulkę. Z pośpiechem i z piskiem opon wyruszyliśmy w drogę. Po 20 minutach byliśmy na miejscu.
Pokonaliśmy schody i znaleźliśmy się przed salą, w której była moja ukochana Liby. Przywitała nas Pani Hollyman, którą w pierwszej kolejności przeprosiłem. Otworzyła nam drzwi, a ja ujrzałem śliczną brunetkę leżącą na łóżku z podczepionymi kablami i kroplówką. Bez namysłu podbiegłem do jej łóżka i przytuliłem z całych sił.- Kochanie. - zdołałem wykrztusić z siebie tylko takie słowo. - Kocham Cię.
Dziewczyna przytulała mnie tak mocno, że po chwili zatrzymała mi dopływ powietrza.
Przywitała się z Avil, a po wszystkim do sali weszła lekarka. Spojrzała na nas wszystkich i zabrała głos:
- Jak się Pani czuje?
- Dobrze. Dziękuję.
- Mam dwie wiadomości. Obie nie są zbyt optymistyczne.
- Proszę mówić. - odezwała się moja dziewczyna.
- Pierwsza jest taka, że podczas wypadku straciła Pani dziecko. - po tych słowach zamurowało mnie.
- Byłam w ciąży? - to samo pytanie przeszło mi przez głowę.
- Tak. W trzecim tygodniu.
- To znaczy, że ja byłem ojcem? - poczułem ukłucie w sercu.
Nikt nie odpowiedział na moje pytanie. Odpowiedź była jasna. Złapałem Liby za rękę i ją uścisnąłem.
- A co z Aleckiem? - spytała Avil.
- To właśnie ta druga wiadomość. - odpowiedziała lekarka. - Jego stan nie jest najlepszy, ale robimy wszystko co w naszej mocy.
- Będzie żył?
- Tak. Jednak może poruszać się na wózku inwalidzkim.
- A kiedy wybudzi się ze śpiączki? - dopytywała Avil.
- Dzisiaj wieczorem będziemy podejmować próbę.
- Czy mogę przy tym być? - widać, że dziewczynie zależy i bardzo kocha mojego przyjaciela.
- Ależ oczywiście. - zgodziła się lekarka.Avil razem z lekarką opuściły salę.
- Kochanie, tak mi przykro. Nie wiedziałem, że byłaś w ciąży.
- Ja też o tym nie wiedziałam. Chociaż taka myśl przeszła mi przez głowę.
- A chciałaś tego dziecka? - miałem nadzieję, że powie tak. Chciałem mieć dziecko. Być za kogoś odpowiedzialnym. Uważałem, że jestem na to gotowy. W życiu już się wyszalałem.
- Nie. Chociaż marzę o dziecku. Od zawsze marzyłam.
- W czym jest problem?
- W tym, że myślałam, że Ty nie chcesz.
- Kochanie, pragnę mieć Ciebie przy sobie, ale dziecko tylko by umocniło naszą miłość. Obiecuję, że będę najlepszym ojcem na świecie. Naprawdę.
Dziewczyna rzuciła mi się na szyję i zaczęła przytulać i całować.Wszystko zaczęło wracać do normy. Alec został wybudzony ze śpiączki. Okazało się, że nie będzie musiał spędzić reszty życia na wózku. Dalej wszyscy mieszkamy razem.
Liby jest w drugim miesiącu ciąży.- Jestem w ciąży! - po całym domu rozbiegł się krzyk uroczej blondynki. Uśmiechnięta biegła przed siebie z kawałkiem plastiku w ręce. - Zobacz! Dwie kreski!
- Gratulacje stary! - poklepałem Alecka w ramię, a następnie podałem mu dłoń.

CZYTASZ
Zło Wcielone
ActionŻycie przestępcze bywa świetną zabawą. Nie zawsze wszystko idzie pięknie i zgodnie z planem. Występują małe komplikacje...