Rozdział 10. Dziewczyna o miedzianych włosach

1.1K 123 161
                                    

— Głowa do przodu — nakazała Darelia, przeczesując grzebieniem ogniste loki i przyozdabiając je elegancką, złoconą spinką w kształcie róży. — Doskonale! Prawda? — zwróciła się do Tarii.

Najada energicznie pokiwała głową, jednocześnie zapinając również ozdobioną złotem kolię na smukłej szyi, by ukryć jabłko Adama.

— Co ci się stało? — zapytała, zauważając na niej drobne, ledwo zauważalne blizny. Mimowolnie przeciągnęła po jednej palcem, próbując domyślić się, co je spowodowało.

— To, co z naczyniami, tylko z nożem, który miałem przy szyi — odpowiedział Firmil, siedzący przed prowizoryczną toaletką, którą dziewczyny zmontowały ze stolika i lustra, wcześniej stojącego w rogu pokoju. Na tymże stoliku leżały rozrzucone ich nieliczne kosmetyki i wszystkie ozdoby, jakie tylko zabrały ze sobą, uznawszy, że nigdy nie wiadomo, co się przyda. Co prawda, nie spodziewały się, że będą przebierały kogokolwiek za niewiastę, w dodatku szlachciankę, bo na inną ciemny się ze swoim wyglądem nawet nie nadawał, jednak jak się okazało, dotychczas zbędne drobiazgi tym razem niemal ratowały im życie, a na pewno dodawały „panience" przed nimi autentyczności.

— Rozwaliłeś sobie nóż przy szyi?! Czy ty jesteś mądry? — parsknęła Darelia, cofając się o krok i podziwiając swe dzieło. Kiwnęła głową z zadowoleniem na widok niemal idealnie uczesanych włosów, świetnie pasujących do najprawdziwszej arystokratki, a nie chłopaka.

— To było pytanie retoryczne? — Uśmiechnął się cynicznie Firmil, również obserwujący wynik pracy elfki, przynajmniej na tyle, w jakim stopniu mógł zobaczyć go z przodu. — Wolę mieć ranki po lodzie niż poderżnięte sztyletem gardło — stwierdził, a kolia, zapięta z tyłu przez Tarię, oplotła jego szyję, obarczając ją lekkim ciężarem.

— A jakby któryś odłamek wbił się głęboko? — zapytała trafnie Darelia, skupiając się na makijażu. Najada stała obok, by szybko podać przyjaciółce potrzebne kosmetyki, a przy okazji móc bez problemu uczestniczyć w rozmowie.

— Moja magia mnie nie zabije — zachichotał Firmil, a elfka zaklęła, gdy rozmazała cień na powiece chłopaka.

— To czemu nie pokonałeś ich w ten sposób? — Zainteresowała się Taria, jednocześnie zmywając nadmiar specyfiku. Odsunęła się na bok, by elfka mogła ponownie skupić się na dokładnym podkreśleniu oczu Syna Nocy, aby uczynić je w ten sposób optycznie większymi.

— Nie umiem. — Mag wzruszył ramionami, a widząc miny towarzyszek, szybko wyjaśnił: — To instynktowna reakcja, nie potrafię powtórzyć jej na taką skalę, gdy robię to świadomie. Ale mogę zrobić bardzo ładną śnieżycę! — ogłosił z wyraźną dumą, błyskając przy tym białymi zębami. Darelia wykorzystała to, by przejechać po wąskich wargach szminką, a Firmil skrzywił się, widząc jej poczynania w lustrze. — Wyglądam jak baba — poskarżył się, wskazując na swoją twarz.

— O to chodzi — niemal wycedziła elfka, starając się nie walnąć niewdzięcznika.

— A rękawiczki? Po co są? — wtrąciła Taria, zanim wymiana zdań przerodziła się w kłótnię.

— Po to, żebym nie zamienił Arwara w sopel lodu przy kolejnej kłótni — prychnął Firmil. — A tak poważniej, nie mają nic wspólnego z ochroną przed nieplanowaną magią, jeśli o tym pomyślałaś. Sama widziałaś. Noszę obie tylko po to, by trudniej było zgadnąć, którą ręką naturalnie czaruję, a potrzebuję ich, by nie odmrozić sobie dłoni.

— A czemu miałbyś ją sobie odmrozić? — Darelia spojrzała z powątpiewaniem na jego ręce, schowane obecnie w białych, koronkowych rękawiczkach, sięgających niemal do łokci.

Zabić króla || Dzieci mroku i światła tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz