Arwar potrzebował przerwy. Mimo że dopiero kilka dni wcześniej wyruszyli w dalszą podróż, zdecydowanie odczuwał już w kościach jej skutki i nie pragnął niczego bardziej niż tygodnia prawdziwego odpoczynku, bez martwienia się o to, że zaraz trzeba ruszyć dalej i zmierzyć się z kolejnymi przeciwnościami. Dlatego, gdy przedostali się przez granicę i stanęli na terenie Irwanii, rycerz odetchnął częściowo z ulgą. Jakoś lepiej czuł się w ojczyźnie, gdzie nie musiał martwić się o to, że nieznane osoby chcą go zabić. Tutaj był w miarę bezpieczny, przynajmniej od strony prawnej. Ludzie mieli wręcz obowiązek mu pomóc, a nie przeszkadzać. Chociaż książę starał się nie narzucać nikomu swojej woli i nie wykorzystywał pozycji, którą zajmował w społeczeństwie – wszak niczym poza pochodzeniem sobie na nią nie zasłużył – nie mógł teraz nie docenić korzyści, jakie mu dawała. Był znacznie spokojniejszy, wiedząc, że w razie czego racja jest po jego stronie i nikomu nie ujdzie płazem próba zrobienia drużynie krzywdy.
Gdy tylko skończyła się jego warta i obowiązek pilnowania obozu przejął Ronul, rycerz padł z ulgą na koce w swoim namiocie. Resztką świadomości naciągnął na siebie ciepły materiał i w końcu zapadł w twardy sen, bez żadnych marzeń czy koszmarów. Po prostu błoga nieświadomość, idealna, by odpocząć po ciężkim dniu i zregenerować siły potrzebne do dalszego funkcjonowania.
Do czasu.
Minęło trochę czasu, niż niespodziewanie przez mgłę przyjemnego otępienia do umysłu chłopaka przedarł się zbyt znajomy, wymagający głos:
— Arwarze! Arwarze, obudź się!
Wciąż nie do końca świadomy tego, co się dzieje młodzieniec niechętnie uchylił powieki i zamrugał kilka razy na widok niewyraźnej, rudej plamy. Myślenie przychodziło mu jeszcze z trudem, ale rozszyfrował, kto postanowił tak okrutnie przerwać mu błogi odpoczynek.
— Nie, nie możesz nikogo zabić — mruknął sennie i ponownie zamknął oczy, zamierzając wrócić do tak kuszącej krainy niebytu, skoro już spełnił swój obowiązek dowódcy tej gromadki.
— Dlacz... Nie chcę nikogo zabić! — usłyszał oburzoną odpowiedź. — Arwarze, ocknij się! Teraz! — Głos był na tyle wymagający, że zmęczony umysł Irwańczyka zarejestrował to i zaczął powoli ponownie wracać do normalnego działania, przepędzając resztki senności. Lepiej było sobie raz, a porządnie poradzić z nastałym problemem, bo osoba, która obudziła księcia, wydawała się wyjątkowo zdeterminowana, by przeszkadzać mu tak długo, aż w końcu uzyska to, czego chce.
A może stało się coś złego i drużyna go potrzebuje? Chociaż wtedy budziliby go w inny sposób...
Rycerz przetarł wierzchem dłoni klejące się od snu powieki. Teraz w pełni dotarło do niego, że coś uciskało mu klatkę piersiową. Dość pokaźny ciężar, choć nie na tyle, by go skrzywdzić, wywoływał pewien dyskomfort. Gdy Arwar przebudził się na tyle, by go poczuć, zrozumiał od razu, że nie da rady zasnąć ponownie bez pozbycia się go. Nie był aż tak zmęczony, by wrócić do snu bez pozbycia się tego nieprzyjemnego nacisku na torsie. Nie słyszał żadnych niepokojących dźwięków, więc chyba nie działo się nic złego.
Jęknął, w końcu otwierając oczy. Jego wzrok wyostrzył się już na tyle, by bez problemu zidentyfikować źródło dziwnego uczucia na piersi, będące jednocześnie również dłońmi drania, który przerwał mu sen.
Młody Ilpherkir, blady niczym śmierć, patrzył na kuzyna wielkimi, zielono-żółtymi oczami. Pochylony nad rycerzem, prawdopodobnie oparł ciężar całego ciała na rękach, które z kolei uparcie trzymał na starszym młodzieńcu. Tylko to powstrzymywało go przed straceniem równowagi, gdy balansował na czubkach palców, kucając w ograniczonej przestrzeni. Ponownie rude loki nieokiełznane wiły się dookoła twarzy, a zmarszczone czoło i ściągnięte brwi zdradzały początki irytacji. Zdecydowanie powinien jeszcze odpoczywać, bo wyglądał, jakby miał się zaraz przewrócić. Jednak jego mina mówiła, że czuje się na tyle dobrze, by uprzykrzyć życie Arwarowi, jeśli nie otrzyma od niego tego, czego chce.
CZYTASZ
Zabić króla || Dzieci mroku i światła tom I
FantasíaNiech usiądzie wygodnie na tronie, poczuje smak władzy. Zacznie snuć mroczne plany godne prawdziwego Władcy Zła. Gdy pomyśli, że jest bezkarny, poczuje się bezpieczny, drużyna jasnych herosów wymierzy mu sprawiedliwość, skracając o głowę... A raczej...