Rozdział 29.2. Więzi rodzinne

434 54 7
                                    

— Nigdy więcej ― stwierdził lord Gerwin z nieskrywanym zmęczeniem. ― Nigdy więcej. ― Ukrył pomarszczoną już od upływu lat twarz w dłoniach i wsunął palce między włosy, chwytając białe kosmyki tak mocno, jakby bał się, że puszczenie ich doprowadzi go do załamania.

― Zgadzam się, ojcze ― potwierdził jego jedyny syn, Riellen. Otworzył butelkę cydru i pociągnął duży łyk wprost z niej, zamiast wlać napój do kielicha, tak, jak powinien zrobić to dobrze wychowany, lordowski potomek. Nawet nie skrzywił się, gdy kwaskowato-słodki smak alkoholu obmył jego gardło. ― Przysięgam, jeśli usłyszę dzisiaj jeszcze jeden krzyk, to uduszę tego dzieciaka. ― Westchnął i nalał baronowi napitku, po czym opadł z powrotem na fotel przy biurku w gabinecie mężczyzny.

Zebrali się tam po obiedzie, obydwaj praktycznie na skraju wytrzymałości. Było to dość zaskakujące, ponieważ Gerwin należał do osób nad wyraz cierpliwych i praktycznie nic nie mogło wyprowadzić go z równowagi. Nawet baronowa Lorele nie potrafiła zdenerwować męża, choć uosobienie miała iście diabelskie i wiele osób wręcz bało się przebywać nawet w tym samym pomieszczeniu, co ona.

Syn lorda dla odmiany bez wątpienia wrodził się w matkę i chwilami z największym trudem powstrzymywał impulsywny charakter, który często wpędzał go w kłopoty. Dlatego zaskakujące było, że nie okazał swego gniewu w momencie, gdy nawet jego ojciec miał ochotę na dokonanie krwawego mordu albo przynajmniej natychmiastową wyprowadzkę.

― Czy ten imbecyl musiał umrzeć? ― mruknął młodszy z mężczyzn z nieukrywanym niezadowoleniem. Spojrzał na ponury nadmorski krajobraz za oknem i ponownie upił cydru.

― Pytaj tej wariatki, a nie mnie ― padła zmęczona odpowiedź. ― To nie tak, że poklepałem go po ramieniu i powiedziałem „Szwagrze mój niekochany, może pójdziesz i zdenerwujesz królową, żeby cię zabiła?" ― sarknął wyjątkowo jak na niego kpiąco i uniósł głowę po to, by oprzeć brodę na splecionych dłoniach.

― Tato, ja chcę dożyć przynajmniej do ślubu, nie będę tej psychopatki o nic pytał ― żachnął się Riellen, a jego ciemne, zielonkawe oczy rozbłysły mieszaniną złości i obrzydzenia.

― Przecież ty nawet narzeczonej nie masz.

― Kiedyś będę miał! ― obruszył się młody szlachcic. ― Poza tym mam dopiero dwadzieścia cztery lata, mam jeszcze czas. ― Wzruszył ramionami i od niechcenia przeczesał palcami pofalowane włosy.

― Chcę tego dożyć ― mruknął Gerwin na tyle głośno, by syn go usłyszał. ― Powiedz ty mi, chłopcze, jak my to wytrzymamy? ― zapytał nieco głośniej. Mimowolnie spojrzał w stronę drzwi, które wcześniej zatrzasnął z całej siły, niezwykle zirytowany przebiegiem obiadu.

― Nie mam pojęcia ― westchnął Riellen i pokręcił markotnie głową.

Jeszcze raz spojrzał przez okno, pogrążony w myślach. W szarych odmętach wody nie dało się dostrzec praktycznie niczego, nawet widocznego zazwyczaj przy wybrzeżu, pełnego mułu dna. Fale uderzały o ciemne, skaliste brzegi, pełne maleńkich zatoczek, a szum ich, połączony momentami z krzykiem mew, mogło się usłyszeć nawet w komnacie. Niebo pokrywały ołowiane chmury, całkowicie oddające posępny humor obydwu mężczyzn.

W końcu przed zaledwie kilkoma dniami dowiedzieli się, że lord Sermil został zabity z powodu zdrady. Przynajmniej oficjalnie, z informacji dostarczonej przez zaufane osoby wynikało raczej, że sprawy nie do końca były tak jasne. Może i Lorele prywatnie niewiele to obchodziło, nienawidziła bowiem swego brata z wyjątkową zaciekłością i gardziła nim całą sobą, jednak oficjalnie najchętniej wniosłaby sprawę do rady baronów, tylko po to, by upewnić się, że wszystko miało miejsce sprawiedliwie i cóż, częściowo również utrzeć nosa Idiahii. Nie znosiła tej kobiety niemal na równi ze swoim nieszczęsnym bliźniakiem, a i dodatkowo od wielu lat łączyły ją sympatyczne stosunki z byłą królową, więc czułaby się do takiego postępowania wręcz zobowiązana. Postanowiła jednak przezornie milczeć i wybadać sprawę, dopóki w kraju nie zrobi się spokojniej, szczególnie że słyszała, iż nie była to zwykła śmierć. Nie, lepiej wraz z pozostałymi działać po cichu, tak, by nikt nie zorientował się w ich działaniach.

Zabić króla || Dzieci mroku i światła tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz