Rozdział 17. Demon z Otchłani

891 105 95
                                    

— Znacie legendę o powstaniu świata? — zapytała ku naszemu zaskoczeniu bogini, przywołując ruchem ręki imbryk pełen gorącej herbaty oraz eleganckie filiżanki z perłowobiałej porcelany. Uniosła czajniczek i leniwie wlała napój do kubków, z fascynacją wpatrując się w brązową strużkę spływającą w dół i uderzającą od dna kolejnych naczyń.

— Co to w ogóle za pytanie? — wydusiła Darelia, nie kryjąc zdziwienia i lekkiej podejrzliwości, widocznej w zmarszczonych brwiach i zmrużonych odrobinę różowych oczach. Choć znajdowała się u boku swej Stworzycielki, cały czas zdawała się gotowa do ataku, jakby nie potrafiła się nawet na moment rozluźnić.

— Oczywiście! — odpowiedzieli niemal w tym samym czasie Mir i Ronul, a reszta drużyny pokiwała głowami, niemo przytakując. Mój brat powstrzymał się od komentarza, uniósł jedynie znacząco brew. No tak, kto, jak kto, ale on przeczytał prawdopodobnie więcej książek niż wszyscy nasi archiwiści i bibliotekarze razem wzięci, przez co wszystkie tego typu historie znał na pamięć. Mnie także to nie ominęło, bo choć moja niewątpliwa miłość do słowa pisanego nie była aż tak wielka, Mert często opowiadał mi poznane opowieści w czasach nie tak odległego dzieciństwa.

— A którą wersję? — zapytałem, nie kryjąc odrobiny złośliwości. Może i wielkich różnic nie było, ale jaśni nawet legendy musieli poprzerabiać, by im pasowały i ukazywały w lepszym świetle niż Dzieci Nocy. Przez to zdarzało się, że całkowicie je przeinaczali lub przypisywali sobie nasze osiągnięcia i czytając ich wersje, czułem się, jakbym spoglądał przez krzywe zwierciadło, abstrakcyjnie zmieniające obraz znanej mi rzeczywistości tak, że szło dostać zawrotów głowy.

— To nie ma znaczenia — odparła bogini, uśmiechnąwszy się niemal niezauważalnie, jakby chciała ukryć rozbawienie moją uwagą. — Sens i najważniejsze wydarzenia są te same. A przede wszystkim bohaterowie. Kto? — Podsunęła nam filiżanki, nad którymi wciąż unosiła się niemal niewidoczna para.

— Ty, bogini Olfartich i Obrzydliwość — odpowiedzieliśmy zgodnie, choć nie bez odrobiny ostrożności. Chociaż nie wiedziałem jeszcze dokładnie, do czego prowadzi ta rozmowa, niedające się dokładnie nazwać podejrzenia zaczęły się kłębić w moim umyśle, wywołując nieokreślony, jednak doskonale wyczuwalny niepokój. Spojrzałem ukradkiem na Merta. Wydawał się całkowicie niewzruszony, ale jego palce ledwo widocznie uderzały o pokryty obrusem blat, zdradzając dobrze skrywane rozdrażnienie.

— Doskonale — potwierdziła bogini, po czym upiła łyk herbaty. Podejrzewałem, że robiła to raczej dla ulotnej przyjemności lub z grzeczności, niż z prawdziwej potrzeby, nie musiała w końcu pić, i bez tego była wieczna. — Wyruszyliście tu z powodu choroby twojej matki, prawda? Chciałeś ukarać winnego? — odezwała się w stronę Arwara. Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, każdy też doskonale znał odpowiedź.

— Tak — zgodził się mimo to rycerz cichym głosem, jakby niezbyt podobał mu się już ten pomysł. W końcu wyruszył pomścić matkę, co z tego, że jeszcze żywą, i zabić Ciemnego Władcę, a zamiast tego czekało go zaskakujące zderzenie z rzeczywistością niszczącą wszystkie jego motywacje już u źródła.

— Kto jest na tyle potężny, by wywołać u królowej taki stan? Dlaczego jeszcze nie umarła, jakby ktoś się wami bawił i dawał złudną nadzieję? — Cichy głos bogini Jalii był wyjątkowo monotonny, jednak na swój sposób skłaniający do rozmyślań. Zaczynałem powoli rozumieć, co prawdopodobnie chciała nam przekazać. I wcale mi się to nie podobało. — A twoja rodzina? — zwróciła się nagle w stronę Darelii. — Nigdy nie znaleziono prawdziwego winnego, ale w obu przypadkach głównymi podejrzanymi stali się ciemni, czyż nie?

— Nie da się ukryć — przyznałem, ujmując w dłonie przyjemnie ciepłą filiżankę. Już sam zapach herbaty łagodził nerwy, a przyjemny, gorzkawy smak tylko potęgował to uczucie. Czyżby chciała nas uspokoić przed przedstawieniem kolejnych wiadomości? Interesujące...

Zabić króla || Dzieci mroku i światła tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz