W pomieszczeniu panował półmrok rozproszony jedynie przez miękki blask świec. Na podniszczonym biurku piętrzyły się stosy papierów, na których dało się dostrzec chaotyczne, trudne do rozszyfrowania notatki. Wśród tych zapisków leżało kilka ołówków i resztki przybrudzonej grafitem gumki. Gdzieś z boku zostawiono do połowy pusty kubek z herbatą.
Pośrodku tego wszystkiego oparty o krzesło i częściowo zasłaniający przez to papiery stał drobny mężczyzna, na oko mający nie więcej niż pięćdziesiąt ciemnych lat. Długie, białe włosy okalały szczupłą twarz o orlim nosie. W pamięć zapadała śniada, nietypowa dla Dzieci Nocy cera, zdradzająca wyspiarskie korzenie. Ubrany był w ciemną szatę, w kroju typowym dla profesorów, spod której wystawały czubki twardych butów i kołnierz czarnej koszuli.
Naprzeciwko niego stało zaś czterech żołnierzy w barwach królowej.
Ranhil Hedszek, bo tak nazywał się mężczyzna, do którego domu właśnie wtargnęli wojownicy, wcale nie był zadowolony tym obrotem spraw. Planował spędzić spokojną noc przy studiach, zdrzemnąć się dwie czy trzy godziny i z samego ranka biec do pracy. Zamiast tego musiał mierzyć się z niespodziewanymi przybyszami ze stolicy.
— Obawiam się, że nie do końca rozumiem, o czym panowie mówią — stwierdził spokojnie, jednak jego wzrok już wędrował po całym pokoju w poszukiwaniu najlepszej drogi ucieczki. Gwardia królewska w jego domu, w dodatku o tak późnej godzinie, raczej nie oznaczała niczego dobrego. Nie mógł jednak za nic przypomnieć sobie, czym mógł złamać prawo. No, co prawda, zdarzyło mu się w ostatnich miesiącach kilka wizyt na cmentarzu, ale to w imię nauki i za zgodą rodzin denatów. W dodatku miał wszystkie potrzebne pozwolenia od naczelnika miasta, głównej kapłanki i swojego przełożonego. Jednym słowem, w ciągu tego roku nie zrobił nic, co naraziłoby go na więzienie.
Przynajmniej tak myślał.
— Jej Wysokość wyraziła zainteresowanie pańskimi ostatnimi działaniami — powtórzył jeden ze strażników takim tonem, jakby w rzeczywistości profesor popełnił najgorszą zbrodnię. — Prowadzicie badania w szerokim zakresie — dodał z pewną niechęcią typową dla kogoś, kto chciałby w tym momencie być zupełnie gdzie indziej.
— Rzeczywiście, prowadzę badania — zgodził się niezbyt pewnie, nie do końca rozumiejąc, o co chodzi. Z tego, co wiedział, królowej matki nie ciekawiły podobne sprawy. Zawsze wykazywała większe zainteresowanie sztuką, przez co liczni twórcy prężnie rozwijali się pod jej patronatem, podczas gdy niezależni uczeni musieli radzić sobie sami. Jedynie ci nieliczni mieszkający na królewskim zamku mogli liczyć na sfinansowanie swoich badań.
— Podobno badacie naturę magii — mówił tymczasem znudzony żołnierz. — Jej Królewską Mość bardzo zaciekawiły wasze odkrycia. Szczególnie te dotyczące blokowania magii. — Coś w jego tonie sprawiło, że Ranhila przeszedł dreszcz.
— Cóż, rzeczywiście prowadziłem pewne badania w tym kierunku — zaczął ostrożnie, bawiąc się palcami — jednak to dopiero początki i nie doszedłem jeszcze do żadnych znaczących wniosków ani tym bardziej sensownych odkryć. — Uśmiechnął się nerwowo, mając nadzieję, że mężczyźni mu uwierzą. W rzeczywistości naprawdę nie posunął się w swoich obserwacjach zbyt daleko, jednak w rękach odpowiednio bystrych ludzi nawet te chaotyczne zapiski mogły stać się bardzo niebezpieczne. Profesor był na prostej drodze do opracowania skutecznego sposobu na ograniczenie używania magii bezpośrednio powiązanej z żywiołami i zdawał sobie sprawę z tego, że każdy inny uczony po przejrzeniu jego notatek również szybko wpadłby na pomysł, jak to zrobić.
— Królowa jednak sądzi, że wasze „początki" są nad wyraz obiecujące. Sami wiecie, że od lat nasz kraj zmaga się z przestępstwami dokonywanymi z pomocą magii, a przestępców takich trudno poskromić. — Gwardzista skrzywił się, jakby samo to stwierdzenie godziło w jego godność. — Dlatego pragniemy jak najskuteczniej ich powstrzymywać, a wasze badania są do tego kluczem.
CZYTASZ
Zabić króla || Dzieci mroku i światła tom I
FantasíaNiech usiądzie wygodnie na tronie, poczuje smak władzy. Zacznie snuć mroczne plany godne prawdziwego Władcy Zła. Gdy pomyśli, że jest bezkarny, poczuje się bezpieczny, drużyna jasnych herosów wymierzy mu sprawiedliwość, skracając o głowę... A raczej...