— Czyli mówicie mi, że pradawny demon próbuje zaszkodzić naszemu światu i musicie go powstrzymać? — upewniła się królowa babka, wysłuchawszy w końcu całej historii, którą z powodu ilości zdarzeń nieco nieskładnie, momentami przerywając sobie nawzajem, opowiedzieli jej wnukowie.
Ci spojrzeli po sobie i pokiwali jedynie zgodnie głowami, jakby nie mieli już nic do dodania. Kobieta z trudem powstrzymała się od przewrócenia oczami na ten widok. Pod tym względem dwaj młodzieńcy przed nią ani trochę się nie zmienili. W pierwszym momencie uznała, że obydwu przydałaby się powtórka z tego, jak powinno się relacjonować wydarzenia, ale natychmiast zdała sobie sprawę, że nie ma na to ani czasu, ani, co ważniejsze, siły. Wystarczyło jej już, że jeszcze przed południem dosadnie wyjaśniła Karionowi, że następnym razem, jeśli postanowi w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia wykorzystać swoje dobre stosunki z boginią, jego przeklętym obowiązkiem jest poinformować o tym rodzinę. Nie omieszkała oczywiście wspomnieć o tym, że jeżeli taka sytuacja się powtórzy i znowu będzie udawał przed krewnymi martwego, sama Olfartich go nie uratuje.
Później za to odbyła długą rozmowę z młodszym ze swoich wnuków, która skończyła się, jakże by inaczej, sporą kałużą na podłodze, będącą doskonałym pokazem nawet nie tyle magii, ile paskudnych wręcz charakterów i braku cierpliwości obojga. Co prawda, Almadia była przyjemnie zaskoczona tym, że chłopak w końcu zaczął myśleć, nawet jeśli w żaden sposób tego nie okazała. Wcześniej też oczywiście to robił, ale wydawał się typem marzyciela, skrytym między starymi zakurzonymi tomami w zamkowej bibliotece lub ćwiczącym magię, by opanować ją do perfekcji. Alegerien zdecydowanie nie nadawał się do zawiłości dworskiego życia, nie jako władca. Nie, żeby musiał się tym przejmować, skoro miał starszego brata, niemal idealnie przygotowanego do tej roli, a jego zadaniem było po prostu uśmiechanie się na uroczystościach i branie udziału w turniejach.
Królowa Babka tylko czekała, aż coś się posypie i, jak się szybko okazało, nie potrwało to długo. Niemniej niezwykle zaskoczyło ją to, że minęło tak niewiele czasu, by dostała list od wyraźnie wściekłego, rozżalonego nastolatka, powoli przejawiającego umiejętności samodzielnego planowania, których tak próżno było wcześniej u niego szukać, jeśli nie chodziło o jakąś psotę lub eksperyment. Nie zmieniało to jednak faktu, że dobre pół godziny zeszło na prawieniu mu kazania na temat tego, co zrobił źle. Co prawda, po tym, jak oznajmił, że wie, że jest bezmyślnym idiotą i naiwnym imbecylem, ledwo zatrzasnęły się za nim drzwi, kobieta nieco zmieniła swoją przemowę i skróciła ją, jednak samego kazania nie odpuściła. W końcu, jak stwierdziła, uświadomienie sobie własnej głupoty nie miało znaczenia bez rozpoczęcia pracy nad zmianą tej przywary.
— I z tymże demonem sprzymierzyła się moja druga synowa, jeśli dobrze rozumiem? — odezwała się w końcu, ledwo powstrzymując uśmieszek samozadowolenia, który cisnął się jej na wąskie, naturalnie ciemne usta. Oczywiście w najmniejszym stopniu nie podobało jej się to, co usłyszała, jednak nie mogła nie pomyśleć o tym, że miała rację, nie ufając Idiahii. Jakże ona tej dziewuchy nie znosiła...
— Tak — westchnął Alegerien, który, mimo najszczerszych prób zamaskowania zmęczenia, wyglądał, jakby miał zaraz uderzyć głową o blat biurka i już się nie podnieść. Almadia wciąż nie potrafiła się przyzwyczaić do jego białych włosów i zdecydowanie ciemniejszych tęczówek. Miała nadzieję, że nie potrwa to długo i albo jej stary mózg przystosuje się do zmian, albo chłopakowi uda się je odwrócić. Na pewno byłoby teraz trudniej wypatrzyć go w tłumie, co może i miało swoje plusy, ale Królową Babkę przede wszystkim irytowało. Wystarczyło jej, że starszego wnuka musiała czasem szukać wśród innych Dzieci Nocy dobre kilka minut, tym bardziej, jeśli ten próbował na wszelkie sposoby pozostać niezauważonym.
CZYTASZ
Zabić króla || Dzieci mroku i światła tom I
FantasyNiech usiądzie wygodnie na tronie, poczuje smak władzy. Zacznie snuć mroczne plany godne prawdziwego Władcy Zła. Gdy pomyśli, że jest bezkarny, poczuje się bezpieczny, drużyna jasnych herosów wymierzy mu sprawiedliwość, skracając o głowę... A raczej...