Rozdział 34. Granica

464 50 31
                                    

Mogło minąć równie dobrze kilka godzin, jak i zaledwie dziesięć minut, zanim ostatnie łzy przestały płynąć, a drżący oddech Firmila wrócił do normy, przynajmniej częściowo. Darelia jednak nie puściła go, a zamiast tego cierpliwie czekała, trzymając młodzieńca w ramionach. Coś ją zakuło w piersi, gdy instynktownie przyciągnęła do siebie załamanego chłopaka i z trudem przełknęła ślinę, czując, jak materiał tuniki w pobliżu ramienia robił się wilgotny. Dręczyło ją nieprzyjemne uczucie, którego nie potrafiła zidentyfikować. Wiedziała jednak, że niczego nie pragnęła bardziej niż spokoju od tego wszystkiego, jakiejś możliwości skrycia się z magiem z dala od problemów, owinięcia go kocem i wciśnięcia mu kubka gorącej herbaty, tak jak z nią samą robiła to ciocia.

Zamiast tego klęczała na wilgotnej jeszcze trochę po wiosennej nocy trawie i mruczała uspokajająco, od czasu do czasu szepcząc coś nieskładnie, nieświadoma nawet, co tak naprawdę mówiła. Gładziła dłonią plecy ciemnego, momentami muskając dłońmi niezwykle miękkie pióra częściowo ukrytych skrzydeł.

Głupio nie spodziewała się, że to Firmil się załamie. Podejrzewałaby o to Tarię, Ronula, a nawet siebie lub Arwara, który miał po drodze kilka gorszych dni, ale nie Eliończyka. Syn Nocy i Mir pozostawali poza przypuszczeniami, chociaż każdy z zupełnie innego powodu. Zwierzołak zawsze wydawał jej się raczej beztroską osobą, która prędzej bez większego wahania uciekłaby od tego wszystkiego, niż dała się przytłoczyć. Z kolei ciemny sprawiał wrażenie najodporniejszego z nich wszystkich ze swoim wiecznie pozytywnym nastawieniem, złośliwymi żartami i pomysłami, które sprawiały, że wychodzili z najgorszych opresji. To dlatego książę Irwanii zawsze chętnie prosił go o radę, gdy nie miał pewności, jak postąpić w danej sytuacji. Darelia durnie pozwoliła sobie zapomnieć, że młodzieniec jest tylko nieco starszy od podróżującej z nimi najady, a dodatkowo w ciągu ostatniego miesiąca zawalił się cały jego świat. Chociaż dotychczas zachowywał się tak, jakby nic wielkiego się nie stało, obecna sytuacja była tylko kwestią czasu. I tak wytrzymał wyjątkowo długo. Ona sama na jego miejscu prawdopodobnie dawno by pękła.

Już teraz momentami bywało jej trudno, gdy przypominała sobie o tym, co musi zrobić i jak łatwo może przy tym zginąć. Umrzeć. Tak po prostu. W jednej chwili. Bała się na samo wyobrażenie walki z Obrzydliwością, która na swój sposób zniszczyła część jej życia i próbowała to samo zrobić jej przyjaciołom. Nie chciała nawet myśleć, co czuł Firmil, najbardziej z nich wszystkich zaangażowany w całość emocjonalnie. Demon, jakby nie patrzeć, był jego przodkiem, a do tego współpracował z krewną chłopaka. Jego rodzoną matką. Tą samą, która próbowała go zamordować. Już samo to przyprawiało Darelię o mdłości i niczego nie pragnęła tak bardzo, jak śmierci nieznanej dziewczynie jeszcze kobiety, która próbowała pozbawić życia jej Fira. Najlepiej w taki sposób, by ta suka cierpiała jak najdłużej, nim w końcu wyzionie ducha i tym samym skończy swoje nieczyste gierki. W przeciwieństwie do reszty drużyny, młodzieniec musiał zmierzyć się z własną rodziną, w dodatku tylko po to, by przyjąć na siebie brzemię władzy, o którym wiedziała, że wcale mu się nie podobało. Nawet matka Arwara była jego ciotką, a to na nim spoczął obowiązek uzdrowienia jej i tym samym oczyszczenia swojego imienia.

I pomyśleć, że na początku elfka planowała po prostu go zabić, nieświadoma, kim w rzeczywistości jest obecny Władca Mroku. Kozioł ofiarny, na którego jaśni zrzucali winę za wszystkie nieszczęścia, niewiedzący w najmniejszym stopniu, co działo się nawet w jego własnym kraju. Zamiast stanąć oko w oko z okrutną bestią w ciele podobnym do ludzkiego, poznała jedną z najwspanialszych istot, jakie przyszło jej spotkać w całym życiu. W ciągu zaledwie miesiąca odkryła, że świat wcale nie jest aż taki denerwujący i potrafiła nawet puścić mimo uszu głupie stwierdzenia przyjaciół. Najczęściej tylko po to, by zobaczyć, jak mag z szerokim uśmiechem sam odpowiada im w bystry i cięty sposób. Zazwyczaj robił na tyle mile, by nikogo nie urazić. Nie potrafiła w żaden sposób powstrzymać ciepła w okolicy serca, nawet jeśli momentami ją ono przerażało tym, że nie umiała go zrozumieć.

Zabić króla || Dzieci mroku i światła tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz