Tego dnia zazwyczaj chłodny wiatr był dla odmiany dość ciepły, a także bardzo delikatny, wręcz ledwo wyczuwalny, szczególnie między drzewami. Ich rozłożyste, pełne soczystozielonych liści korony w dużym stopniu osłaniały przed subtelnym fenem. Trawa praktycznie całkowicie wyschła mimo padającego poprzedniego dnia deszczu i porannej rosy. Spomiędzy nielicznych obłoków na jeszcze nieco poszarzałym po nocy niebie wychylały się promienie ostrego, wiosennego słońca. Ogrzewały ziemię na tyle mocno, by w powietrzu unosił się jej charakterystyczny zapach, wciąż połączony z wszechobecną wonią gór. Ognisko już dawno przestało płonąć, tylko gdzieniegdzie w sczerniałych gałęziach dało się dostrzec pomarańczowy żar.
- Jaki cudowny dzień! - rozległ się nagle donośny głos, który sprawił, że siedzące na pobliskich gałęziach ptaki momentalnie ucichły, a niektóre z nich wzbiły się w powietrze i odleciały jak najdalej. Ronul stanął przed namiotami, oparłszy ręce na bokach, i wykrzyczał powitanie z nadzieją, że to wystarczy, by obudzić resztę.
- Jaki beznadziejnie gorący i pełen rażącego słońca dzień! - rzuciła siedząca przy wygasłym ognisku Darelia niezbyt zachwyconym tonem.
Krasnolud przewrócił oczami i obejrzał się na nią przez ramię, unosząc brwi.
- Czy nie możesz wskrzesić w sobie odrobiny optymizmu? - westchnął z rezygnacją, chociaż był niemal pewien, że znał już odpowiedź.
Jego przyjaciółka uśmiechnęła się półgębkiem i zawiązała włosy rzemykiem, by dopiero co zrobiony warkocz nie rozplótł się w ciągu kilku sekund. W skórzanym napierśniku, z mieczem przy pasie zdecydowanie nie wyglądała na księżniczkę stereotypowo delikatnych, pokojowych elfów i Ronul mimo lat znajomości wciąż się dziwił, gdy przypominał sobie, że teoretycznie dziewczyna powinna zostać królową swojego narodu. No, ciekawie wyglądałyby wtedy stosunki dyplomatyczne z innymi państwami... Mielibyśmy stan wojny ze wszystkimi, czy przerażającą resztę kontynentu unię między Denestrem, Elionem i Irwanią?
- Nie - stwierdziła z czymś na kształt samozadowolenia i prawdopodobnie powiedziałaby coś więcej, gdyby w tym momencie nie przerwał im czyiś zirytowany głos dochodzący z wnętrza jednego z namiotów.
- Czy możecie zamilknąć?! - Ze środka wysunęła się otoczona sterczącymi na wszystkie strony płowymi włosami głowa. Arwar miał taką minę, jakby planował zamordować towarzyszy samym wzrokiem.
- Cisza, wstecznicy! - dodał drugi głos, jeszcze bardziej marudny i nieco niewyraźny, najpewniej należący do Mira.
- To chyba nie był komplement - stwierdziła Darelia na tyle głośno, by wszyscy ją usłyszeli, co raczej nie spotkało się z zadowoleniem właśnie obudzonych członków drużyny.
- Nie, nie sądzę - zgodził się z nią Ronul i pokiwał lekko głową. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym momencie coś świsnęło w powietrzu i srebrna smuga mignęła im przed twarzami. Spojrzeli w stronę, w którą leciała i zobaczyli wbity w najbliższe drzewo mały nóż do rzucania.
- No, w końcu jest cicho - skwitował to Firmil. Od niechcenia wiążąc koszulę tak, by nie dało się dostrzec zdobiących jego tors błękitnych znaków, podszedł do broni, sprawnym ruchem wyrwał ją z kory i wsunął nóż na jego miejsce w cholewie buta. Wszyscy mieli niemal całkowitą pewność, że miał tam przymocowaną jakąś pochwę na broń, inaczej noszenie nawet tak małego nożyka byłoby dość niewygodne i pewnie niezbyt bezpieczne.
- I to niby ja jestem niebezpieczna! - Darelia spojrzała na resztę oskarżycielskim wzrokiem, oparłszy ręce o biodra. - Ja nie rzucam w innych nożami! - Wskazała na Syna Nocy z wyraźnym oburzeniem.
CZYTASZ
Zabić króla || Dzieci mroku i światła tom I
FantasyNiech usiądzie wygodnie na tronie, poczuje smak władzy. Zacznie snuć mroczne plany godne prawdziwego Władcy Zła. Gdy pomyśli, że jest bezkarny, poczuje się bezpieczny, drużyna jasnych herosów wymierzy mu sprawiedliwość, skracając o głowę... A raczej...