Hmm... ostrzeżenia o wyzwalaczach na końcu rozdziału, czy coś?
❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦❦
— Wzywałaś mnie, pani? — Lord Sermil skłonił się przed tronami, jednak jego oczy bez przerwy obserwowały siedzącą na jednym z nich królową.Twarz kobiety, niemal idealna i zwodniczo niewinna, wydawała się nad wyraz spokojna, długie loki spięte miała w wysoki, skomplikowany kok, spomiędzy którego pasm błyskały perły. Ciężka królewska korona, prosty, wysadzany prostokątnymi szafirami platynowy okrąg z precyzyjnymi, zawiłymi rzeźbieniami na powierzchni między klejnotami, opadała częściowo na czoło kobiety. Nawet nie drgnęła przy ruchach władczyni, w dużej mierze za sprawą fryzury. Fioletowa suknia z kunsztownym haftem na wysokim staniku podkreślała smukłą talię, a szeroka, składająca się z kilku warstw materiału spódnica opadała na ciemną, marmurową posadzkę podwyższenia, na którym stały siedzenia.
U stóp Idiahii, na schodach prowadzących ku tronom przysiadło kilka dam dworu, z czego wszystkie miały nie więcej, niż trzydzieści lat i nie grzeszyły inteligencją, choć urodą już tak. Z tyłu zaś, po lewej stronie królowej, niczym cień stała jej ulubiona dama towarzysząca, jak zwykle w jasnych tiulach, obwieszona błyszczącą biżuterią. Sermil nigdy nie rozumiał, dlaczego stała się faworytką monarchini, nie należała do urodziwych ani bogatych, a braki w wyglądzie nieudolnie tuszowała krzykliwym, tandetnym wręcz strojem. Ani inteligentna, ani utalentowana, przynajmniej nie w tym, w czym powinna przejawiać umiejętności dama.
— Owszem, baronie. — Królowa zmrużyła granatowe, położone odrobinkę za blisko siebie oczy, na jej twarzy pojawiły się subtelne oznaki napięcia. Kolejne słowa ledwo przeszły przez zaciśnięte usta. — Sprzeciwiłeś się moim rozkazom. Bezpośrednim.
— Co masz na myśli, moja pani? Jestem twym najwierniejszym sługą! — odparł lord z wyraźnym zaskoczeniem, a jego ton wydawał się pełny niewinnej szczerości, w przeciwieństwie do kalkulacyjnego wyrazu ciemnych oczu. Bezwiednie dotknął opuszkiem palca czubka nosa, skupiony na tym, by znaleźć jak najlepszy sposób na wydostanie się z nadchodzących kłopotów. Nie sądził, by to było trudne, w końcu stał przed stworzeniem wbrew pozorom niezbyt bystrym, a przy tym niezwykle próżnym i łasym na komplementy. Wystarczyło dobrze dobrać słowa, by wyjść z całej sytuacji bez szwanku, a być może nawet z korzyściami dla siebie. Tron obok kobiety nie powinien pozostawać pusty zbyt długo. Królestwo potrzebowało silnego, zdecydowanego króla, który nie wahałby się poświęcić wystarczającej liczby środków, by zmieść z powierzchni ziemi te jasne ścierwa i przywrócić potomkom Olfartich należne im miejsce. Poza tym Idiahii zdecydowanie przydałby się ktoś, kto zdołałby utrzymać w ryzach jej żądze.
— Gdybyś był moim najwierniejszym sługą, milczałbyś, tak, jak powinieneś, zamiast chwalić się naokoło tym, że nie udało ci się wypełnić do końca zadania — wysyczała władczyni, a jej dłonie zacisnęły się na oparciach tronu, jakby chciała je całkowicie zmiażdżyć. Spod zmarszczonych brwi na lorda patrzyły wyraźnie wściekłe oczy, choć zaraz na twarzy kobiety pojawił się wymuszony uśmiech.
— Ach, o to chodzi Waszej Wysokości? Wspomniałem o tym tylko kilku krewnym! — ogłosił zapalczywie i zaśmiał się nerwowo, próbując sobie przypomnieć, czy wspomniał o ich wyczynie komuś, kogo wierności nie był pewien. Och, oczywiście jego starszy syn, ale ten dzieciak się nie liczył, słudzy zaś może i go nienawidzili, ale nie odważyliby się pisnąć nawet słówkiem. Nie minęłaby godzina, a wszyscy by zawiśli. Nietrudno znaleźć nowych. W końcu kto by nie chciał pracować na zamku? — Poza tym pragnę zauważyć, że, moja miła królowo, masz to, czego pragnęłaś, więc w gruncie rzeczy plan się pow...
CZYTASZ
Zabić króla || Dzieci mroku i światła tom I
FantastikNiech usiądzie wygodnie na tronie, poczuje smak władzy. Zacznie snuć mroczne plany godne prawdziwego Władcy Zła. Gdy pomyśli, że jest bezkarny, poczuje się bezpieczny, drużyna jasnych herosów wymierzy mu sprawiedliwość, skracając o głowę... A raczej...