-5-

331 21 3
                                    

16.03.2019r.

- Może zamiast tak stać i się gapić to byś podszedł i usiadł? - usłyszałem dość zirytowany głos chłopaka. Nie miałem pojęcia co zrobić, po chwili namysłu powoli podeszłem i usiadłem na krawędzi dachu dobre pół metra od chłopaka.
Cały czas obserwował każdy mój ruch, na szczęście zrozumiał moją odległość od niego i nawet nie zamierzał się przysunąć.
Jakimś cudem postanowiłem wydać z siebie jakieś słowa i zadałem mu pytanie.

- Dlaczego tu siedzisz na dachu i bawisz się żyletką? - W tej chwili zrozumiałem jak głupio może to brzmieć. Zacząłem bić się w myślach. Ku mojemu zdziwieniu chłopak bez żadnego problemu, szybko i normalnie odpowiedział na moje pytanie.

- Zdarza mi się tu przychodzić i myśleć czy skoczyć. A żyletką bawię się z przyzwyczajenia, zamiast używać jej do cięcia obracam ją po prostu w dłoniach. Uspokaja mnie to. - Nie przypuszczałem że on też chce skoczyć. Też się waha przed odebraniem sobie życia.

- A ty dlaczego tu przyszedłeś? - Nagle usłyszałem głos chłopaka, nie rozumiem z jakim spokojem mógł on mówić.

- Chcę dziś, zaraz, stąd skoczyć... - Zerknąłem w dół, dopiero teraz zdawałem sobie sprawę jak tu jest cholernie wysoko. Może jednak to zły pomysł? Nie, weź się w garść. Musisz to zrobić!

- Jesteś tego pewny? - Jego głos był taki obojętny, a zarazem spokojny i przyjemny dla ucha.

- N-nie, i w tym problem. Ale muszę to zrobić. - Głos mi się trząsł a ja myślałem że za chwilę wybuchnę i zacznę płakać jak dziecko, dlaczego? Cholera to wie.

Poczułem jego spojrzenie na sobie, więc także popatrzyłem w jego stronę, przyglądał mi się. Czułem się bardzo nie komfortowo, już drugi raz strzeliłem przy nim buraka. Zauważyłem że na mój widok jego kąciki ust lekko drgnęły do góry.

- Jak masz na imię? - Zapytał mnie na co po chwili analizy jego słów, odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą. -

- Taehyung, a ty? - Podrapałem się po karku, zawsze tak robiłem gdy się denerwowałem.

- Jungkook - Znów na niego spojrzałem, ale pech chciał że w tym samym momencie on też na mnie patrzył.

Muszę przyznać że był ładny, jak nie przystojny. Za to ja wyglądałem jak gówno.
Współczuję mu że ze mną rozmawia i widzi moją twarz.
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk powiadomienia z Kakao Talk. Któż by się spodziewał że będzie to Jimin...

Jimin :
Minęło już sporo czasu a ty dalej nie odpisujesz, myślisz że naprawdę nie widzę że odczytujesz moje wiadomości?

Wkurzyłem się, niby nie miałem czym a jednak. Po odczytaniu wiadomości ułyszałem głos chłopaka siedzącego obok mnie.

- Może jednak nie powinieneś się zabijać, powinieneś to przemyśleć bo widzę że chyba masz kogoś na kim możesz polegać - Cicho, ale na tyle by móc to usłyszeć prychnąłem.

- Nie mam nikogo - Może troszkę się okłamywałem. Ale przecież wszyscy mieli mnie dość, a to że się Jimin dopiero teraz obudził to już nie moja sprawa.

- Masz rodziców? - Zapytał mnie, smutnym głosem.

- Um, no tak. Ale mnie nienawidzą. - Chłopak lekko się zaśmiał, nie był to śmiech wypełniony smutkiem i bólem.

- Zazdroszczę - Może jego rodzice zginęli w jakimś wypadku czy coś? - Moi oddali mnie do domu dziecka gdy miałem kilka miesięcy... - Z niewiadomych powodów dotknęło mnie to, miałem ochotę go pocieszyć ale, ale nie nadaję się do takich rzeczy, zresztą najprawdopodobniej nic bym w tym nie zdziałał.

11 minutes too late *kthxjjk*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz