-28-

203 20 19
                                    

20.03.2019r.

Szliśmy już po Hoseoka. Od kiedy Jungkook wypowiedział tamte zdanie nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Po chwili byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do lokalu, zauważyłem jak chłopak na którego czekaliśmy rozmawia z Bogumem.
Miałem ochotę jak naszybciej się ewakuować. Niestety podeszliśmy bliżej nich.
Hoseok odwrócił się w naszą stronę.
Uśmiechnął się perliście.

- Oh już wróciliście wy moje gołąbeczki. - Wypowiedział to śpiewająco. A ja lekko się zarumieniłem. No bo wiecie "gołąbeczki".

- Dobra Koniku ty się tak nie spiesz.

- A ty króliku się przestań bulwersować jak stara baba. - Kook skrzyżował ręce na piersi a ja tylko przyglądałem się zaistniałej sytuacji.

- Oh właśnie. - Chłopak wskazał na mnie. - Poznaj mojego szefuncia Bogumiła.

Tylko nie to proszę. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Chwilę mi się przyglądał.

- Przepraszam ale czy my się znamy? - Oby o mnie nie pamiętał.

- Nie wydaje mi się. - Odpowiedziałem.

- Nie, ja cię skądś kojarzę. Taehyung? Czyżbym się mylił? - Kurwa.

- Nie mylisz się Bogum. Sporo czasu minęło, nie prawda?

- Hola hola. A wy to skąd się znacie? - Wyjęczał Hoseok, a Jungkook przyglądał się nam z zaskoczeniem.

- Kiedyś byliśmy parą, ale jakoś tak nam nie wyszło. - Jak zawsze nie potrafił trzymać języka za zębami. Nic się nie zmienił.

Chłopaków zmurowało. Spojrzałem na Kooka, który aktualnie z niewiadomych mi powodów miał dłonie ściśnięte w pięści.

- Nie wracajmy do tego. - Odchrząknąłem.

- Tae, nic się prawie nie zmieniłeś. Schudłeś ale dalej jesteś równie piękny jak kiedyś. - Czułem się źle z słowami które od niego usłyszałem.

- Mógłbyś przestać? - Powiedział Jungkook. Wyglądał jakby miał się zaraz na niego rzucić.

- A co zrobisz mi coś? Jesteśmy w moim lokalu, na moich warunkach. Zresztą mogę mówić co chcę i do kogo chcę.

- Wychodzimy. - Chłopak chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia.

- Koniu, idziesz?

- Tak już lecę. Dowidzenia Bogumisiu! - Krzyknął Hoseok.

- Zamknij się i już wychodź. A do ciebie Tae, jeszcze napiszę. - Uśmiechnął się do mnie w dziwny sposób. I puścił oczko.

Wyszliśmy na zewnątrz i wsiedliśmy do auta.
Jechaliśmy odwieźć Junga.
Ja siedziałem obok Kooka, a Koń z tyłu.
Głównie ja zostałem zasypany przez niego wieloma pytaniami. Próbowałem w miarę swoich możliwości odpowiadać na wszystko.
Teraz tylko zastanawiało mnie zachowanie Jeona. Co mu się stało przy Bogumie.
Nie wiedziałem czy był to dobry moment na zapytanie się go o tamtą sytuację.

- Um, Kook. O co chodziło ci wtedy z Bogumem? - Jestem ciekawy jego odpowiedzi. Na moje pytanie lekko się spiął.

Położył rękę na moim udzie i lekko je ugniatał. Nie rozumiałem jego zachowania już w ogóle. Może w ten sposób chciał się odstresować?

- O nic mi nie chodziło. - Kłamca.

- Przecież widziałem i słyszałem, mów. - Nie przestane drążyć tematu dopóki mi tego nie wyjaśni.

- Może byłem trochę zazdrosny. - Usłyszałem z tyłu głowy jak Koń nucił jakąś romantyczną melodyjkę.

Ponownie ścisnął moje udo, następnie wziął z niego rękę i przełożył na kierownicę.
Poczułem pustkę w tamtym miejscu.
Ale za to iskierkę nadziei w sercu.

11 minutes too late *kthxjjk*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz