-18-

209 17 10
                                    

18.03.2019r.

Byłem już pod blokiem.
Przyznam że doflogałem się tu z ledwością.
Rozglądałem się czy przypadkiem nie ma tu gdzieś Jimina tak jak pisał. Ani śladu.
A tak przynajmniej mi się zdawało.
Chciałem otworzyć drzwi do klatki ale zatrzymała mnie dłoń ściskająca moje ramie.
Nie chciałem się odwracać.
Oddech mi przyśpieszył a serce
zaczęło bardzo szybko bić.
Czułem jego oddech na moim karku.

- No Taehyung. Tak jak obiecałem, tak się tu zjawiłem. Hm, ciekawe gdzie to byłeś, przecież nigdzie nie wychodziłeś przez ten cały czas, ani nie dawałeś znaku życia. - Nie poznałem jego głosu, był zachrypnięty i przerażający. Gwałtownie obrócił mnie w swoją stronę.

- Co taki pedał jak ty miałby gdzieś wychodzić? Przecież i tak nie masz nikogo, nikt ci nie pomoże. Obije ci tą chudą, paskudną mordę, rozumiesz?!

Chwycił mnie za kołnierz bluzy i rzucił na ścianę która była obok drzwi. Syknąłem z bólu.
Chwycił dłonią moją szyję i zaczął podduszać.
Chciałbym się obronić ale nie mam na to siły.
Drugą ręką ściśniętą w pięść, zdzielił mnie prosto w brzuch.
Czułem przeszywający mnie ból. Nie gorszy niż ten w mojej głowie ale dalej bardzo mocny.
Patrzył na mnie z taką nienawiścią.
Przestał mnie dusić i mogłem wziąć powietrze w płuca. Chwycił mnie za kark i pchnął na ziemię. Zaczął mnie kopać gdzie popadnie.
Zwijałem się z bólu które przechodziło po całym moim ciele. Nie zdziwię się jak będę mieć coś połamane. Mimowolnie zacząłem się śmiać. Śmiałem się na głos, zapomniałem że jestem bity i nic nie czułem.

- Ty serio jesteś chory psychicznie. Idź się kurwa lecz! - Dopiero słysząc jego głos się opamiętałem. Przestał mnie kopać.
Spluną obok mnie i poszedł.

Chwilę zajęło mi zrozumienie tego co miało tu miejsce. Próbowałem wstać, udało mi się usiąść. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem czy telefon jest cały. Jest, ale rozładowany.
Rozejrzałem się wokół siebie, wszystko zostało w kieszeniach, nic tu nigdzie mojego nie leży. Zacząłem też sprawdzać czy wszystkie zęby mam na miejscu, raczej są.

Ledwo co wstałem, ale udało się. Wlekłem się po tych schodach i wlekłem. Byłem już pod mieszkaniem, teraz tylko pomęczyć się z włożeniem kluczy do zamka tymi trzęsącymi się dłońmi. Po raz pierwszy ucieszyłem się że jestem u siebie w domu.
A mogłem nie wychodzić i tu zostać, dalej gnić.

Poszedłem do swojego pokoju, poprzednio rzucając buty gdzieś w kąt i zamykając drzwi.
Podłączyłem telefon do ładowarki. Ściągłem bluze i upadłem na łóżko, od razu żałując tego bo wszystko w chuj mnie boli.
Teraz tylko chcę spać.

11 minutes too late *kthxjjk*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz