-20-

215 21 5
                                    

19.03.2019r.

Podałem Kookowi mój adres. Teraz zastanawiałem się czy to był w ogóle dobry pomysł by mu o tym pisać i go tu ściągać.
Może powinienem mu napisać żeby jednak nie przyjeżdżał? Nie, i tak by mnie pewnie nie posłuchał i zrobił po swojemu.
Leżąc tak na łóżku i myśląc, nie zauważyłem nawet kiedy przysnąłem, nie wiem też jak długo trwała moja drzemka. Obudził mnie donośny dźwięk dzwonka do drzwi.
W miarę moich możliwości zerwałem się jak najszybciej mogłem by pójść mu otworzyć drzwi. Moje uszy błagały o pomstę do nieba przez ten cholernie denerwujący dzwonek.

Otworzyłem drzwi, lekko wychylając tę nie uszkodzoną część twarzy w stronę Kooka.
Wpuściłem go do środka, odwracając się do niego plecami, a ten zamknął drzwi.

- Taeś? Co jest? Co się stało? Mów mi
wszystko! - W jego głosie można było usłyszeć zmartwienie jak i lekkie zdenerwowanie.

- Znaczy. No, um jakby to ująć. - Odwróciłem się w jego stronę.

- Kurwa Tae! Kto ci to zrobił?!

Podszedł do mnie, chwytając delikatnie moją twarz w swoje dłonie. Oglądał moją twarz, a szczególnie miejsca które zostały brutalnie potraktowane przez Jimina. Byłem tak skupiony na Jungkooku że zapomniałem odpowiedzieć mu na pytanie.

- Tae, pytam się kto?! Zabije tą osobę która cię skrzywdziła, rozumiesz?

- Ah przesadzasz, to nic takiego. Tylko dawny "przyjaciel"  chciał mi pokazać na co zasługuję...

- Masz coś złamane? Coś cię boli? Głupie pytanie, napewno cię boli.

- No chyba mam złamane żebro. - Mówiąc to lekko się zaśmiałem.

- To nie jest śmieszne, pokaż. - Zaczął podnosić moją koszulkę w górę. Szybko strąciłem jego dłonie by tego nie robił.

- Nie chcę i nie pokażę, ok? - Nie ma mowy by się tam gapił. Wystarczy że patrzył się na moje plecy gdy się u niego przebierałem.

- Chcę tylko obejrzeć w jakim jest to stanie, no ale dobra. Zostawimy to lekarzowi, a wszystko co się wydarzyło opowiesz mi w aucie.

Znów położył dłonie na mojej twarzy, lekko przecierając palcem policzek. Jego wzrok zjechał na moje usta, zatrzymały się na chwilę w tamtym miejscu. Moje serce zaczęło bić okropnie szybko. Czułem jakby zaraz miało wylecieć z klatki piersiowej.
Przybliżył swoją twarz w stronę mojej, dalej trzymając wzrok na moich ustach. W miejscu rany, złożył motyli pocałunek. Tak jakby chciał nim zmniejszyć ból który znajdował się w tamtym miejscu.
Był tak delikatny i można pomyśleć
że ledwo wyczuwalny. Lecz dla mnie to już i tak było za dużo. I do tego dodał jeszcze całusa w czoło. Po tej pięknej chwili odsunął się ode mnie i uśmiechnął.

- Weź wszystko co potrzebujesz, ja poczekam na ciebie na dole. - Skinąłem na to głową i zrobiłem to co powiedział.

11 minutes too late *kthxjjk*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz