23.03.2019r.
Ogarnąłem się.
Postanowiłem że dziś to zrobie.
Jungkook wyszedł.
Więc mogę się przygotować.
Tylko jak się za to zabrać i którą opcje wybrać.Po kilku minutach usłyszałem pukanie do drzwi. Czyżby się tu wrócił.
A może to nie on.
Bałem się do nich podejść.
Pomimo tego zrobiłem to.
Były otwarte więc pasowało by je zamknąć.
Do moich uszu znów doszło pukanie do drzwi.-Kto tam? - Zapytałem ale nie było odpowiedzi.
Niepewnie otworzyłem drzwi ale nikogo nie było. Może ktoś robi sobie żarty.
Szybko je zamknąłem i zakluczyłem.
W sumie to lepiej że nikogo tam nie było.
Wróciłem do pokoju próbując nie patrzyć na łóżko i nie myśląc o tamtym wydarzeniu.
Przebrałem się.
Czułem dalej na sobie jego dotyk.
Mam takie wyrzuty sumienia.
Czemu go tu wpuściłem.-Taehyung, ogarnij się.- Powiedziałem sam do siebie.
Muszę poszukać jakiś drobnych.
I kupić rzecz której nigdy
w swoim życiu nie użyłem.
Znalazłem w spodniach kilka monet.
Wziąłem ze sobą telefon i klucze.
Ubrałem buty i wyszedłem.
Poszedłem do najbliższego kiosku.
Na szczęście było mnie stać na to czego potrzebowałem.
Teraz tylko.
Czy wrócić do mieszkania czy odejść
w jakieś inne miejsce.Wybrałem się na dach na którym spotkałem Jeona. Przeszły mi przez myśl, wspomnienia z nim. Nie powinienem teraz o nim myśleć.
Ale jednak jest to silniejsze ode mnie.
Usiadłem na krawędzi dachu.
Wpatrywałem się w dół.
Widziałem przemieszczających się ludzi i samochody.
Może powinienem napisać do Kooka.
Zrobie to.TaeTae :
Nie powinienem tego pisać.TaeTae :
To koniec.Długo nie czekałem, bo niemalże od razu po wysłaniu wiadomości do niego, mi odpisał.
Kook :
Koniec? Koniec czego? Tae o co chodzi?TaeTae :
Żegnaj.Kook :
O co chodzi? Wytłumacz mi. Martwię się.TaeTae :
Już nigdy się nie zobaczymy.
Już nigdy nie usłyszę twojego głosu.
Żegnaj.Kook :
Nie żartuj sobie. Co się dzieje.
Chce wiedzieć.TaeTae :
Po prostu to koniec.
Nie mogę nic więcej napisać.Zablokowałem telefon.
Położyłem go obok mnie.
Nie jestem pewny czy zrobić to tutaj.
Może jednak wrócę do mieszkania.
Nie.
Zostanę tutaj.Przyszło mi powiadomienie o kolejnej wiadomości.
Kook :
Gdzie jesteś?Kook :
Nie ma cię w mieszkaniu, prawda?Kook :
Jestem pewny że cię w nim nie ma.
Błagam nie zrób niczego głupiego.Odsunąłem się od krawędzi dachu, usiadłem w wygodnej pozycji, i oparłem się o jakiś murek. Nie potrafię tego nazwać.
Może to komin. Nie mam pojęcia.
Wyciągnąłem z kieszeni bluzy małe opakowanie. Wpatrywałem się w nie przez chwile. A z niego wyjąłem jedną z żyletek która tam była. Gdy tak trzymałem ją w dłoni naszła mnie niepewność a zarazem i euforia.
Podwinąłem rękaw, jakże za dużej bluzy.
A żyletkę chwyciłem niepewnie między opuszki palców.
Po raz ostatni zerknąłem na telefon.
Zamknąłem oczy.
Wziąłem głęboki wdech.
Przejechałem żyletką po przedramieniu.
Nie wzdłuż.
Zobaczyłem jak powoli zbierała się w małej ranie krew. Teraz zrobię głębszą kreskę.
Nie wzdłuż.
Wpatrywałem się w tą krew jakby była zaczarowana.
Powoli zaczęła skapywać mi na bluzę.- Przyjemne uczucie. - Powiedziałem sam do siebie.
Dobra.
Już pora.
Mimo iż dało mi to lekkie ukojenie.
To nie po taki efekt tu przyszedłem.
Wbiłem żyletkę u góry nadgarstka.
Próbowałem jak najgłębiej.
Teraz tylko przejechać w dół.
Wzdłuż.
I będzie po wszystkim.
Pociągłem, z zamkniętymi oczyma.
Spojrzałem.
Natychmiastowo poczułem łęk.
Jak i szczęście.
Automatycznie wypuściłem żyletkę z dłoni.
Krew spływała w sporych ilościach.
Może mi się wydaje.
Ale czuję że staje się coraz lżejszy.
Jak wszystko ze mnie uchodzi.Udało mi się.

CZYTASZ
11 minutes too late *kthxjjk*
Fiksi Penggemarship *kthxjjk* -angst-wulgaryzmy-samobójstwo-autodestrukcja-