Część druga Little Evil.
Nowe życie.
Nowe miasto.
Nowa szkoła.
Nowe znajomości.
Coraz więcej tajemnic i wyzwań godnych poświęceń.
No i moje jeszcze bardziej mroczne oblicze...
Od Uczty nad Ucztami, minął już jakiś tydzień.
Przez ten czas, nie działo się, nic ciekawego.
Chodziłam do Akademii, a czasami z Sabriną, do jej szkoły lub na spotkania, z Susie, Rosie i Harvy'm.
Muszę przyznać, że polubiłam ich, i to chyba ze wzajemnością.
Mimo to, nie zastąpią mi oni nigdy, Rebekah no i... Katherine.
Ale oprócz tego, śmiało mogę przyznać, że świetnie mieszka mi się z ciociami, Ambrose no i Sabriną, która jest dla mnie jak młodsza siostra.
Chyba mogę przyznać, że w końcu wiem, co to rodzina.
W tej chwili, siedzę w kuchni i robię sobie kawę, kiedy to wbiega ciocia Zelda.
- Sabrino, Cassidy, w kopalni był poważny wypadek -powiedziała, a Sabrina od razu, gwałtownie poderwała się z miejsca.
-Cassidy, dzisiaj w kopalni był Harvey! -powiedziała wystraszona.
-Musimy tam iść-powiedziała, ciągnąc mnie za rękę.
Tak jak chciała dziewczyna, poszłyśmy się szybko ubrać, a następnie pognałyśmy na miejsce wypadku.
Na miejscu, był straszny tłok, pełno policji, ludzi i pielęgniarek.
-Sabrino, Cassidy, tu jestem! -usłyszałyśmy za sobą, głos bruneta.
-Harvy, tak się cieszę, że ci nic nie jest- powiedziała Sabrina, rzucając się chłopakowi na szyje.
-Mi nie, ale tam nadal jest Tommy, muszę iść go poszukać! -powiedział, ale moja kuzynka zaczęła przekonywać go, by został.
-Nie Sabrino, muszę znaleźć Ojca-powiedział i odszedł gdzieś.
-Cassidy, Sabrino! -usłyszałyśmy głos Rosie, która razem z Susie, znalazła się obok nas.
-On tam poszedł -powiedziała wystraszona Sabrina.
-Spokojnie, trzeba im pomóc -powiedziała Rosie, i wszystkie poszłyśmy za nią, jak się okazało, żeby przygotowywać posiłek dla innych.
-Harvey, i jak sytuacja? -spytała Sabrina, zauważając chłopaka.
-Źle, wiercą tunel, żeby się do nich dostać -powiedział chłopak.
-Harvey, słuchaj ja nie chcę, żebyś tam chodził -powiedziała, łapiąc chłopaka za ręce.
-Oszalałaś, tam jest mój jedyny brat-powiedział.
-Harvey, ty krwawisz.
Ja proszę cię-moja kuzynka, popatrzyła na niego błagalnie, a on nie chętnie, pokiwał głową.
Potem wszystko, działo się bardzo szybko, Sabrina wzięła na stronę Harvy'ego, by ktoś zszył jego ranę, a my z Rosie, zgubiłyśmy Susie, która poszła do kopalni, i znalazła tylko kask, brata bruneta.
Kiedy pan Kinkle go zobaczył, powiedział, że na dzisiaj to już koniec, bo potrzebny jest lepszy sprzęt.
Podziękował wszystkim, i kazał się rozejść.
Razem z Rosie i Susie, postanowiłyśmy, że zostawimy Sabrine i Harvy'ego samych.
Dlatego ja, wróciłam do domu, gdzie zdałam relacje ciekawym ciocią, a potem poszłam do siebie, i przesiedziałam tam już, resztę wieczoru.
Następnego dnia, kiedy wstałam po przebraniu się, zeszłam do kuchni, gdzie siedziała już Sabrina, i wszyscy.
-Skoro jest już Cassandra, to możemy wam, przekazać te informacje -powiedziała ciocia Zelda, a ja usiadłam, i z zaciekawieniem zaczęłam jej słuchać.
-Kiedy ciocia Zelda, pilnowała ciała, ja poszedłem do kopalni, trochę się rozejrzeć i... - Ambrose popatrzył, smutno na Sabrine.
-Tam nikt nie przeżył.
Przykro mi-powiedział.
-To trzeba im to powiedzieć.
A jak oni pójdą dalej szukać i komuś coś się stanie? -spytała Sabrina.
-Nie kończ nawet dziecko, takie jest życie, oni są śmiertelni, a ty nie i nic na to nie poradzisz-powiedziała ciocia Zelda patrząc na Sabrine ze współczuciem.
-Ale Harvey, on był dla niego całym światem, on tego nie przeżyje -powiedziała ze łzami Sabrina.
-Oh, chodź tu-powiedziałam, przytulając dziewczynę, co ona odwzajemniła.
-Słonko, ciocia Zelda ma racje.
Taka jest kolej rzeczy.
Nawet nie wiesz, ile ja bym dała, by znów kogoś zobaczyć -powiedziałam, mając na myśli Kath...
Trochę później, kiedy siedziałam w pokoju, nagle usłyszałam zdenerwowanego Harvy'ego.
Jak później opowiedziała mi Sabrina, chodziło o to, że jego ojciec, wstrzymał poszukiwania bojąc się, o stratę większej ilości ludzi.
I, że potem ma przyjść, żeby załatwić formalności pogrzebowe.
Nicholas POV
-Dziewczęta, nie widziałyście Cassidy oraz Sabrin?
Od dwóch dni nie przychodzą na zajęcia - powiedziałem idąc zaraz za Agathą i Dorcas.
-To ty, nic nie wiesz? -spytała Agatha.
-W kopalni był wypadek, i zginęło wiele śmiertelnych-powiedziała Dorcas.
-A co do tego, ma Cassidy? -spytałem, nadal nie rozumiejąc, co ma do tego rudowłosa.
- Cassandra, jako dobra duszyczka, pociesza teraz, biedną Sabrine, która jest załamana, nieszczęściem swojego śmiertelnego, któremu umarł brat-powiedziała z kpiną Agatha
-Byłoby to, może i smutne, gdyby nie to, że Kinkle'owie to rodzina łowców-zaśmiała się.
Cassandra POV
Następnego dnia, już od rana, wszyscy przygotowywaliśmy się, do pogrzebu brata Hervy'ego
Postanowiłam, nie ubierać nic, krzykliwego.
Chciałam, by było prosto i ładnie.
Dlatego wybrałam to:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
A włosy, po prostu rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.
Następnie, poszłam pomóc w ubiorze Sabrinie.
-Jak się trzyma Harvey? -spytałam Sabriny, kiedy poprawiałam jej sukienkę.
-Jest mu ciężko Cassidy, a mi kraja się serce, kiedy go widzę -powiedziała smutna.
-Wiesz, nie powinnam ci podsuwać, takiego pomysłu, ale jest pewien sposób, tylko bardzo niebezpieczny- powiedziałam.
-Co to jest? -spytała.
-Wskrzeszenie... -zaczęłam, ale ona mi przerwała.
-Ciocia Hilda, dosłownie za nim weszłaś, mówiła mi o nim-powiedziała.
-I niech zgadnę, zakazała ci go użyć-powiedziałam.
-Tak, ale to może być, jedyny sposób-stwierdziła trochę smętnie.
-Widzisz kochana, stoi przed tobą, pół czarownica, która tego dokonała- powiedziałam dumnie.
-Naprawdę? -spytała zdziwiona.
- I, jak udało ci się? -popatrzyła na mnie z nadzieją.
-Tak, udało mi się.
Tylko widzisz, ja wskrzeszałam wampira.
A, jak pewnie mówiła ci, ciocia Hilda, ze śmiertelnymi nie jest tak łatwo -powiedziałam, a ona posmutniała.
-Co nie oznacza, że jak się do wiesz, kto go zabił, to ci nie pomogę-stwierdziłam puszczając jej oczko.
-Pomożesz mi? -zapytała z nadzieją.
-Tak, jak się dowiesz, kto zawinił, bo jest nam potrzebna ofiara.
Ale wiesz ciii -powiedziałam, a ona uściskała mnie ze szczęścia.
-Dziękuje-szepnęła.
-Dobrze, ale teraz musimy już iść-powiedziałam, a ona pokiwała głową.
Cała ceremonia, minęła w spokoju.
Najpierw Rosie zaśpiewała, potem były przemowy.
Kiedy wszystko się zakończyło, i dom opustoszał, ja poszłam do siebie.
Reszta dnia, była strasznie smętna, ale szybko zleciała.
5/6
Przepraszam, że tak pogmatwane, i być może, nie wszystko trzyma się kupy, ale starałam się, opisać to co najważniejsze, i zrobić to jak najlepiej 🙂