Od spotkania z Blackwood'em, minął tydzień. Przez ten czas, miałam się zbytnio nie wychylać, i czekać na list od rady.
Nie chcąc się bardziej pogrążyć, trzymałam się tego.
-Cassidy, w końcu przyszedł! -usłyszałam krzyk ciotki Zeldy.
-Już idę! -odkrzyknęłam, wybiegając z pokoju, i kierując się do kuchni.
-I co piszą?-spytała zestresowana ciocia Hilda.
-Cassandro, proszę-podała mi list.
-No dobrze-otworzyłam kopertę, po czym zaczełam czytać najpierw po cichu dla siebie, a potem na głos dla ciotek i kuzynostwa.
-NIE ŚWIĘTY SĄD
Greendale,
dnia 15 lipca, 2019 r.
Sz. Panna
Cassandra Alison Spellman
Uczennica Akademi
Sz.N.
0
0-666 Greendale
Szanowna Pani Spellman, w imieniu własnym oraz wszystkich Sędziów Nie Świętego Sądu, wzywamy panią do ostatecznego stawienie się w nie świętej kaplicy w terminie 18.07.2019r.
Powód:
- Sprawa morderstwa Meggan F. Blackwood,
- Znalezienie bransoletki na miejscu zbrodni,
- Przyznanie się do dopuszczonego przestępstwa.
Wysokość pańskiej kary wygłosi Wielki i Wszechpotężny Lucifer Morningstar przy pomocy Nie Świętego Sądu.
Jeżeli nie stawi się Pani
18.07.2019r,
Zostanie pani ekskomunikowana z Kościoła Nocy oraz przeklęta klątwą duchową, która poskutkuje odebraniem pańskiej mocy.
Nie święty sąd-skończyłam.
-No cóż, miejmy nadzieję, że nasz pan okaże się być łaskawy-powiedziała, a ja wywróciłam oczami.
-A jeśli nie? -spytała Sabrina.
-Nawet tak nie mów, Sabrino-ciocia Hilda popatrzyła na nią poważnie.
-Będzie co ma być-wzruszyłam ramionami.
-Twoje podejście, jest bardzo spokojne-zauważyła ciocia Hilda.
-A jakie ma być? Nie będę przecież płakać-wywróciłam oczami.
-Dobre podejście-powiedziała ciotka Zelda.
-Coś, jeszcze? Czy mogę iść do siebie? -spytałam.
-Nie nic, możesz iść do siebie - odpowiedziała, wracając do czytania gazety.
-Okej, to będę u siebie -powiedziałam, idąc w stronę wyjścia z kuchni.
Siedząc w swoim pokoju, rozmyślałam nad tym, jaka kara może mnie spotkać i właśnie na tym, zleciała mi reszta dnia.
***
Następne trzy dni, minęły mi, "jak z buta". Nawet nie wiem, kiedy.
Dopiero teraz, zaczęłam się lekko denerwować, z czego nie byłam, ani trochę zadowolona.
-Denerwujesz się? -spytał Ambrose, wchodząc do mojego pokoju.
-Nie, nawet nie-wzruszyłam ramionami, dokonując ostatnich poprawek przed wyjściem.
-Tak, na pewno-prychnął.
-Nie chcesz, nie wierz-mruknęłam.
-Oj no dobra. Idziesz już, bo ciotki się niecierpliwią, a zwłaszcza Zelda -zaśmiał się.
-Tak, chodź -powiedziałam, a on odsunął się, by przepuścić mnie w drzwiach.
-No nareszcie, nie możemy się spóźnić. To pogorszyłoby tylko, twoją sytuacje! -skomentowała.
-Dobra, spokojnie. Już jestem, możemy wychodzić
-stwierdziłam.
Po kilku minutach, byliśmy już na miejscu.
-Tylko pamiętaj, okazuj skruchę i pokaż im, że żałujesz-mruknęła ciotka Zelda.
-Jasne -wywróciłam oczami, bo w rzeczywistości miałam inny plan.
-Dobrze, wchodźmy
-skomentowała, a następnie weszła do środka, co ja po chwili również zrobiłam.
Zajęliśmy nasze miejsca, a już po chwili, Blackwood zaczął "przemawiać".
-Moi drodzy, każdy z was doskonale wie, w jakiej sprawie dziś tu jesteśmy. I tak samo, jak wy mam nadzieję, że kara zostanie sprawiedliwie wymierzona-powiedział, a wszyscy zaczęli się z nim zgadzać.
-Cassandro, wstań i podejdź tu-popatrzył na mnie.
Westchnęłam ciężko, a następnie wstałam i podeszłam w wyznaczone mi mnie miejsce.
Jak dla mnie, to wszystko było bezsensu. Jedna nieżywa czarownica w te, czy we w tę to żadna różnica.
-Przedstaw się-usłyszałam paskudny głos, tej wstrętnej trójcy.
-Jestem Cassandra, Alison Spellman -powiedziałam, próbując ukryć zirytowanie.
-Czy przyznajesz się, do zabicia Meggan Blackwood? -spytali.
-Tak Nie Święty Sądzie, przyznaje się-uniosłam dumnie głowę, aby dać im do zrozumienia, że nie żałuje.
-Czy przyznajesz, że było to zaplanowane zabójstwo? -usłyszałam jedynie, bo zaczełam się rozglądać, za jednym czarnowłosym palantem, który miał być, a którego nie było.
-Co? Ah tak, oczywiście, że przyznaje się-rzuciłam niedbale.
-Co ona wyprawia?! -usłyszałam oburzony szept ciotki Zeldy.
-Co masz na swoją obronę? -tym razem głos, zabrał Blackwood.
-Działałam, dla dobra kościoła i...-zaczełam, ale mi przerwał.
-Dla dobra kościoła, Cassandro nie rozśmieszaj nas-powiedział kpiąco.
-Z całym szacunkiem, ale jednak nie znał ojciec do końca swej bratanicy -prychnęłam.
-Sugerujesz coś? -spytał, ale ja milczałam.
-Co masz na swoją obronę? -tym razem, pytanie zadały mi te stwory.
-Uważam, że Maggie Blackwood, była niezrównoważona psychicznie-skomentowałam.
-Słucham?! -Blackwood, tryskał złością.
-Tak, to prawda -powiedziałam, a następnie zaczełam opowiadać im to, co słyszałam.
-Czy masz, jakiegoś świadka? -spytali.
-Ja... -zaczełam, ale wtrąciła się osoba, którą bym o to nie podejrzewała.
-Tak, ma. Ja widziałam i słyszałam wszystko -powiedziała Prudence, podchodząc do mnie.
Byłam zdziwiona, bo przecież nie było jej wtedy ze mną.
Ona widocznie to wyczuła, bo rzuciła mi spojrzenie mówiące "cicho, wiem co robię".
-Słucham? -Blackwood popatrzył na nią z niedowierzaniem.
-Tak, to wszystko to prawda. Ja tam byłam i słyszałam to-zignorowała ojca, nadal upierając się przy swoim.
-Opowiedz nam swoją wersje-powiedziały, a ona zaczęła wymyślać.
-Tak to wyglądało -zakończyła swoją historie.
-To nic nie znaczy, przyznała się i mamy jej bransoletkę. Powinna ponieść, najgorszą z kar-powiedział.
-Faustusie, to my i nasz Pan, jesteśmy tu od wyznaczania kar-stwierdzili.
-Z całym szacunkiem to rozumiem, tylko naszego Pana tu nie ma-zauważył lekko zdziwiony.
-W takim razie, aby wydać pełnomocny wyrok, trzeba go sprowadzić-zdecydowali.
-Nie Święty Sądzie, jeśli pozwolicie, dostąpię tego zaszczytu i go przywołam-skomentował, a następnie zaczął wymawiać, właściwe zaklęcie.
Po chwili na środku kościoła, pojawił się sam Szatan, pół nagi z dwiema skąpie ubranymi dziwkami, oraz butelką, jakiegoś trunku w ręce.
-Co się... -zaczął, ale zdając sobie sprawę, gdzie, i w jakim stanie się znajduje, zniknął.
Ja osobiście, powstrzymywałam się, od wybuchnięcia gromkim śmiechem, kiedy to inni stali zdezorientowani.
-Jak śmiecie mnie wzywać?! -kilka sekund później, pojawił się cały rozzłoszczony.
-Panie, miałeś wyznaczyć kare, dla tej dziewczyny -skomentowały stwory, na co on zmarszczyła brwi, jakby chciał sobie, o tym przypomnieć.
-No tak, -wywrócił oczami, po czym odwrócił się, w moją stronę z wymalowanym zdziwieniem na twarzy.
-Tej dziewczynie? -spytał, chcąc się upewnić, na co ja zachichotałam.
-Tak panie, tej dziewczynie-odpowiedziały.
Widać było, że nic nie wie na temat. Miałam z tego ogromny ubaw.
-Zarządzam przerwę podczas, której odbędzie się narada! -powiedział, patrząc na wszystkich zgromadzonych.
-Zapraszam, do mojego gabinetu-stwierdził Blackwood, po czym zniknęli.
Noooo, chyba, co niektórzy mają opóźniony zapłon😂❤
Jak wam się podobał rozdział? 😏
Do Zoba!
Ash🖤⛧

CZYTASZ
Chilling Adventures of Cassandra
FanfictionCzęść druga Little Evil. Nowe życie. Nowe miasto. Nowa szkoła. Nowe znajomości. Coraz więcej tajemnic i wyzwań godnych poświęceń. No i moje jeszcze bardziej mroczne oblicze...