Rozdział 11

1.2K 63 8
                                    

Nazajutrz, poranek minął mi spokojnie.

Siedząc w Akademii, przysiadł się do mnie Nick.

-Cześć Cassidy- powiedział,  zaglądają mi do szkicownika.

-Hej Nick-powiedziałam, nie odrywając wzroku, od tego co rysowałam.

Od dłuższej chwili, czułam na sobie jego wzrok.
W końcu, nie wytrzymałam i spytałam.

-Czemu się tak patrzysz? -popatrzyłam na niego zdezorientowana.

-A nie mogę? -spytał
-Na tak piękną dziewczynę, mógłbym patrzeć godzinami -powiedział.

-Wiesz, lubię słuchać tych twoich bajerów-powiedziałam z uśmiechem.

-A ja lubię, kiedy się uśmiechasz. 
Powinnaś, robić to częściej -skomentował.

-Ah tak? -spytałam,  przygryzając wargę.

-Tak, zdecydowanie
-powiedział całując mnie.

Usiadłam rozkrokiem, na jego kolanach, zarzucając mu ręce na kark i próbując nadążyć, za oddawaniem pocałunków.
Po chwili poczułam, jak wkłada ręce, pod moją koszulkę.
Wtedy też, usłyszałam czyjeś krząknięcie.

Ku niezadowoleniu Nick'a, odwróciłam głowę w bok, i zamurowało mnie trochę.

-Nie chcę wam przeszkadzać,  ale muszę zabrać Cassidy- stwierdził Ambrose z uśmiechem.

Mówiłam już, że był u niego ojciec Blackwood, i pomału zmniejsza mu karę?
Nie, to mówię teraz.
Niedawno był u nas, a dokładnie u Ambrose'a, Ojciec Blackwood, który chciał nazwisk tych, z którymi mój kuzyn chciał podpalić Watykan.
Oczywiście on odmówił, co spodobało się Blackwood'owi.
Powiedział, że kościół potrzebuje takich i, że zobaczy, co da się zrobić, by jego areszt, został cofnięty.
Jednak puki co, dostał pozwolenie, na uczęszczanie do Akademii.

-Jasne, jeśli musisz-powiedział Nick, zabierając ręce, i pozwalając mi tym samym, wstać.

-Chodź -powiedział lekko rozbawiony, idąc przed siebie w jakimś kierunku.

Od razu, poszłam za nim, poprawiając przy tym ubranie.

-Nicholas-stwierdził rozbawiony.
-Nie wiedziałem, że z ciebie takie niezłe ziółko -popatrzył na mnie, ze złośliwym uśmieszkiem .

-Ooj tam, lubię go i tyle.
Zresztą, on czuje do mnie to samo-wzruszyłam ramionami.
-A po za tym, niczego nie widziałeś. Jasne?! -popatrzyłam na niego,  udając groźną.

-Tak, oczywiście -powiedział,  kręcąc głową.

-Jesteście, nareszcie -powiedziała ciocia Hilda, kiedy byliśmy pod dormitoriami.
-Cassidy, czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego Agatha pluje ziemią? -spytała mnie.

-Nooooo... -zaczęłam, patrząc na swoje palce.

-Muszę to wiedzieć-powiedziała poważnie.

-Dobrze- westchnęłam, i zaczęłam jej wszystko opowiadać.
-No i potem, zakopaliśmy ją w ogródku, ale kilka minut później, ona wstała-powiedziałam, kończąc opowieść.

-Cassidy!
Przecież mówiłam Sabrinie, jakie to niebezpieczne! -powiedziała lekko zła.
-Co wam do głowy przyszło, żeby to zrobić?! -zapytała wzdychając.

-No, bo ja nie mogłam, tak bezczynnie patrzyć na to, jacy oni byli nieszczęśliwi.
Chciałam dobrze-powiedziałam, patrząc na ciocię

-Już dobrze, coś wymyślimy- powiedziała, kładąc rękę na moim ramieniu, by dodać mi otuchy.
-A tak po za tym, popraw bluzkę-powiedziała rozbawiona, a ja szybko zaczęłam ją poprawiać.

Chwile później, obie byłyśmy w domu.

-Cassandro! Sabrino! -do kuchni wparowała, wkurzona ciotka Zelda.
-Gdzie jest Sabrina?! -spytała,  patrząc na mnie.

-Nie wiem, jeszcze nie wróciła -powiedziałam.

-W takim razie, poczekamy sobie na nią-powiedziała siadając.

Kilka minut później, wróciła Sabrina.

-Ciocie, już jestem-krzyknęła, a chwile później była już w kuchni.

-Co wyście sobie wyobrażały?!-krzyknęła.
-Wiecie, jakiego najadłam się wstydu, przed Arcykapłanem?! -popatrzyła na nas. 

-Ale... -Sabrina chciała coś powiedzieć, ale ciotka nie dopuściła jej do słowa.

-Nie ma, żadnego "Ale".
Musisz to odkręcić! -powiedziała.

-Tylko, jak? -spytała, patrząc na nią.

-Nie ma, innego wyjścia, musisz go zabić! -powiedziała.

-Ale, Harvy się załamie.
On tak się cieszył, że Tommy wrócił -powiedziała ze łzami.

-Nic, na to nie poradzę Sabrino.
Musisz to zrobić, i koniec -powiedziała patrząc na nią surowo.

Moja kuzynka, pokiwała niechętnie głową wyszła.

-A ty moja panno, ciesz się, że nie poniesiesz żadnych konsekwencji.
A na przyszłość, myśl co pokazujesz Sabrinie.
Jako starsza kuzynka, powinnaś dawać jej dobry przykład -powiedziała i wyszła.

-Cassidy, Zelda niestety ma racje- powiedziała ciocia Hilda.
-A teraz, muszę wracać do pracy, zobaczymy się potem -powiedziała, i tak samo wyszła.

Posiedziałam, jeszcze chwile w kuchni, i wcześniej zabierając ze sobą herbatę, poszłam do swojego pokoju.

Usiadłam na łóżku, i zaczęłam pić herbatę, kiedy znikąd przede mną pojawił się Nick.
O mało co nie wylałam herbaty.

-Wybacz, chyba cię wystraszyłem -stwierdził rozbawiony.

-Chyba-prychnęłam.

-Jesteś zła, za to, że powiedziałem o wszystkim twojej ciotce, i Blckwood'owi? -spytał.

-Nie, wiedziałam, że wcześniej czy później się dowiedzą -powiedziałam, podchodząc do regału z książkami. 
-Teraz znowu, będziesz mi się przyglądać? -zapytałam zirytowana, odwracając się w jego stronę.

-Jesteś słodka, jak się złościsz- zaśmiał się.

-A spadaj-rzuciłam w niego poduszką, która oczywiście przeleciała, ponieważ była to projekcja Astralna.
-Głupia projekcja Astralna - burknęłam.

-Muszę już uciekać-powiedział, patrząc na okno, na którym pojawił się jakiś ptak.
-Mam tylko nadzieję, że w końcu do kończymy to co zaczęliśmy-stwierdził,  puszczając mi oczko, a następnie znikł.

Pokręciłam rozbawiona głową, ale musiałam przyznać, cholernie chciałam to dokończyć.

Usiadłam z powrotem na moim łóżku, i wróciłam do picia cherbaty.

Trochę później, do mojego pokoju, weszła załamana Sabrina.
Od razu wiedziałam co się stało.

-Powiedziałam mu -popatrzyła na mnie, siadając.

-Niech zgadnę, niezbyt dobrze to przyjął-powiedziałam patrząc na nią ze współczuciem.

-To mało powiedziane, zerwał ze mną -powiedziała,  zaczynając płakać.

-Ojeju, słońce.
Tak strasznie mi przykro - powiedziałam, mocno ją przytulając.

-Cassidy, ja go kocham-zaszlochała.

-Doskonale wiem, co czujesz-westchnęłam, przypominając sobie Klaus'a.

-To tak boli-powiedziała.

-Wiem, ale tylko na początku- szepnęłam, głaskając ją po plecach.

Kiedy widziałam, jak ona cierpi, to moje serce, znowu łamało się, na miliony kawałków.

-Będzie dobrze-szepnęłam.

Siedziałyśmy tak jeszcze, przez długi czas, aż Sabrina usnęła.
Postanowiłam ją, delikatnie przenieść, do jej pokoju.
Tak i też zrobiłam.

Położyłam ją ostrożnie na łóżku, i przykryłam kołdrą.
Następnie, wróciłam do siebie, i sama położyłam się spać, bo było już późno. 













Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał😊❤

Chilling Adventures of Cassandra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz