Część druga Little Evil.
Nowe życie.
Nowe miasto.
Nowa szkoła.
Nowe znajomości.
Coraz więcej tajemnic i wyzwań godnych poświęceń.
No i moje jeszcze bardziej mroczne oblicze...
-Piesku, ciszej- mruknęłam, otwierając oczy, i patrząc na zegarek.
-Japierdole! -krzyknęłam, i wstałam, zabierając z szafy byle, jakie ubrania, a potem lecąc do łazienki, by je ubrać.
Była godzina, jedenasta dwadzieścia.
Co oznaczało, że byłam nieźle spóźniona.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zrobiłam sobie, do tego, jeszcze makijaż i wyszłam szybko, do Akademii.
Na miejscu, byłam o jedenastej, pięćdziesiąt.
Czyli, kilka minut, przed kolejną lekcją.
-Cześć śpiochu-skomentował, rozbawiony Nick, stając obok mnie.
-Oj no, nie słyszałam budzika
-wywróciłam oczami.
-Zdarza się-zaśmiał się.
-Ty! -Maggie, pojawiła się nagle, i wskazała na mnie.
-Emm, ja? -zapytałam rozbawiona.
-To przez ciebie!
To ty, sprowadziłaś na mnie, te głupie pająki! -powiedziała, rzucając się na mnie tym samym, przewracając nas obie na ziemie.
-Jesteś szurnięta! -syknęłam, zrzucając ją z siebie.
-Ja?! No chyba ty! -powiedziała.
-Może i ja, ale należało ci się.
Ze mną, się nie zadziera! -popatrzyłam na nią, z perfidnym uśmieszkiem.
-Zapłacisz mi, za to!
- wyciągnęła księgę, ale ja ruchem ręki, jej ją wytrąciłam.
W następnej chwili, zaczął się pojedynek. Rzucała we mnie różnymi zaklęciami, które ja celnie omijałam.
Zresztą, nie byłam jej dłużna, bo celowałam w nią, kulami z ognia.
-Wystarczy! -krzyknął Blackwood.
-Obie do mojego gabinetu! -powiedział, a ja posłałam jej, nienawistne spojrzenie.
Posłusznie poszłyśmy, do jego gabinetu, a chwile później on, jak i ciotka Zelda, do nas dołączyli.
-Takie zachowanie, jest nie do pomyślenia! -popatrzył na nas wściekły.
-Ale wuju, to ona zaczęła! -powiedziała dziewczyna, wskazując na mnie.
-Ja?! To ty się na mnie rzuciłaś- popatrzyłam na nią zirytowana.
-Co z tego, to twoja wina!
To ty, nasłałaś na mnie te paskudne pająki! -syknęła.
-To prawda? -ciocia Zelda popatrzyła na mnie z politowaniem.
Kłamanie nie miało sensu, musiałam się przyznać.
Ale pewne było, że nie wydam Ambrose'a.
-Tak, to ja to zrobiłam, ale z prostej przyczyny.
A mianowicie, ona rzuciła na mnie, klątwę! -skrzyżowałam, zła ramiona.
-Maggie, to prawda? -spytał, patrząc tym razem na nią.
-Oczywiście, że nie.
Oskarża mnie o to, dlatego iż uważam, że w Akademii nie powinno być miejsca, dla jakiś mieszańców.
Mści się po prostu. -powiedziała dumnie.
-Ale ekscelencjo, moja siostrzenica, na pewno nie kłamie! -powiedziała ciocia Zelda, stając w mojej obronie.
-Siostro Zeldo, sugerujesz, że moja bratanica kłamie? -spytała oburzony.
Popatrzyłam na nią, spojrzeniem mówiącym "Zaprzecz, a wyjdę z tond!".
-No...ja... - po raz pierwszy, zaczęła się jąkać, nie wiedząc co powiedzieć.
Ale to nie miało znaczenia, bo dla mnie odpowiedź była jednoznaczna.
Dlatego, w tej samej chwili, wstałam i wyszłam, trzaskając drzwiami.
-Co się stało?! -zapytał Nick, kiedy gwałtownie schodziłam po schodach.
-Nic, tylko zawiesił mnie, a moja ciotka, wolała nie zachodzić Blckwood'owi, za skórę i nie stanęła w mojej obronie - syknęłam, kierując się do wyjścia.
Wkurzona, jak najszybciej, poszłam do domu.
A wchodząc, trzasnęłam drzwiami.
-Hej, co to, za nerwy? -spytała, ciocia Hilda.
-Ciociu, zawiesił mnie! - powiedziałam.
-Kto? -zapytała, nie rozumiejąc.
-Blackwood, przez te zdzire, Maggie.
A ciocia Zelda, nic z tym, nie zrobiła! -powiedziałam, rozczarowana.
-Nasza Zelda? -popatrzyła na mnie, zdziwiona.
-Tak-westchnęłam.
-Porozmawiam z nią potem, ale teraz muszę wracać do pracy-powiedziała, współczująco.
-Rozumiem- pokiwałam głową i odprowadziłam ją, do drzwi.
Następnie weszłam na górę, do swojego pokoju i zamknęłam się w nim.
Byłam, taka wściekła, i rozczarowana.
-Ooj, ktoś tu, nie panuje, nad gniewem- usłyszałam śmiech.
-Jak ty? -popatrzyłam na niego, zdziwiona.
-Jestem diabłem, mogę pojawiać się, i znikać, gdzie chcę i kiedy chcę- wzruszył ramionami, siadając na moim łóżku.
-No super, tylko czego, ode mnie chcesz?! -zapytałam zirytowana.
-Co tak, nie miło?
Chyba masz zły dzień-skomentował, z uśmiechem.
-Nie, dzień jest zajebisty.
A najlepsze, jest to, że Blackwood, zawiesił moją, naukę w Akademii -stwierdziłam wzdychając, i padając na łóżko.
-Od kąt odkryłam w sobie moce, mam same problemy - mruknęłam w poduszkę.
-Gdzie podziała się Cassandra, która nie pozwala, sobą pomiatać? -usłyszałam szept, tuż przy swoim uchu.
-Ta Cassandra, jest okropna i bezlitosna.
Przynosi mi, same problemy.
Najlepiej, by było, się jej pozbyć -powiedziałam, a on się zaśmiał.
-Kochanie, nie pozbędziesz się, ot tak, swojej mrocznej strony -powiedział rozbawiony.
-Ona cię pochłania, a ty nic, z tym nie możesz, zrobić - dorzucił, oczywistym tonem.
-A daj mi spokój- stwierdziłam podnosząc się, i bijąc go poduszką.
-Wiesz, komuś innemu bym na to nie pozwolił, ale ze względu na to, że to ty, to przymknę oko na ten wybryk-
skomentował poważnie.
-Mhm, super.
Dziękuje ci, o wielki Lucyferze za twą łaskę- stwierdziłam sarkastycznie.
-Zelda i Hilda, muszą mieć do ciebie dużo cierpliwości- powiedział rozbawiony.
-Nawet mi nie wspominaj o ciotce Zeldzie! -syknęłam, patrząc na niego.
-Spory rodzinne? -parsknął.
-Nie twoja sprawa.
A tak po za tym, ja nie mogę, jesteś strasznie irytujący, wiesz o tym? -popatrzyłam na niego wyzywająco.
-Wiesz Aniołku, zaczynasz sobie na zbyt wiele pozwalać- powiedział przybliżając swoją twarz, niebezpiecznie blisko mojej.
-Nie nazywaj mnie tak- warknęłam.
-Dobrze ANIOŁKU- stwierdził z perfidnym uśmieszkiem.
- Doprowadzasz mnie do szału, bardziej niż mój były! -podniosłam głos, wyrzucając ręce do góry, na co on oczywiście, parsknął bezczelnie śmiechem!
-Cassidy! Zejdź na dół! -usłyszałam głos Sabriny, co trochę mnie zdziwiło, bo nawet nie zauważyłam, kiedy przyszła.
-No nareszcie, ktoś inny niż ty! -stwierdziłam z satysfakcją, wstając na nogi.
-A teraz żegnam- skomentowałam, posyłając mu złośliwego całusa i kierując się w stronę drzwi.
-Już ja cię, będę musiał nauczyć szacunku- usłyszałam, ale jak się odwróciłam, jego już nie było, więc poszłam na dół do Sabriny.
OMG, jak mnie tu dość długo nie było😱😰
Przepraszam was za to, ale postaram się poprawić, w wakacje (Tak wiem, że już to nie raz obiecywałam xDD)
No, ale na razie piszcie, jak wam się podobał rozdział😁