Rozdział 36

1K 72 18
                                    

Następnego dnia, od rana w mojej głowie, była ta jedna myśl. A mianowicie, jakim jeszcze sposobem, mogę się skontaktować z Kath.
Nie dawało mi to spokoju.

Westchnęłam zirytowana, po czym opadłam bezsilnie na łóżko wsłuchując się w ciszę, jaka panowała w całym domu, który był pusty a jedyną osobą w nim byłam ja.

Po chwili, do mojej głowy wpadł pewien pomysł, cholernie głupi, ale chyba najbardziej sensowny w tym momencie.

-Hic ante circulum appareatis prudentiae Lucifer
In pulchra figura pulmana, and tortuositate aliqua -wypowiedziałam, sama nie wierząc w to, co właśnie robię.

-No proszę, proszę.
Po raz pierwszy w moim całym życiu, czegoś się nie spodziewałem -zaśmiał się.

-Wow, jestem z siebie dumna! Zaskoczyłam samego Lucyfera! -uśmiechnełam się.

-Pierwszy i ostatni raz -skomentował.

-Oczywiście -przytaknęłam, próbując zachować powagę co mi niezbyt wyszło, bo już po chwili znowu się uśmiechnełam.

-No dobrze, po co mnie wezwałaś? Albo inaczej, w czym mam ci pomóc? -spytał,  przechodząc do konkretów.

-Czy muszę, czegoś chcieć?
A może się stęskniłam, co? -posłałam mu uroczy uśmiech.

-Doprawdy? -spytał niedowierzając.

-Jaaaasne, a to, że mam do ciebie pytanie, to taki mały, tyci szczególik-zachichotałam.

-Wiedziałem, a było tak pięknie. Co to za pytanie? -spytał kręcąc głową. 

-Bo widzisz, ty już żyjesz trochę na tym świecie, i masz dużą wiedzę... -zaczełam, zarzucając mu ręce na szyje.

-Co ty kombinujesz Aniołku? -spytał podejrzliwie.

-Ależ nic! -uśmiechnełam się szeroko, co jeszcze bardziej go zdezorientowało.
-Ale wracając, wiesz dużo więcej niż ja, więc może powiedziałbyś mi, jakie są sposoby, na skontaktowanie się z duchami? -zapytałam, stając na palcach, by mieć lepszy widok na jego twarz.

-Ale po co ci to, wiedzieć? -zmarszczył brwi.

-Nie możesz mi po prostu powiedzieć?! -popatrzyłam na niego zirytowana.

-Mogę, ale najpierw chcę wiedzieć po co-stwierdził,  dalej upierając się przy swoim.

-Nie to nie.
Łaski bez -prychnęłam, a następnie chciałam zabrać swoje ręce, ale mi to uniemożliwił.

-No dobra, powiem ci-westchnął zrezygnowany, kładąc swoje ręce na mojej talii.
-Możesz wywołać tego ducha... -zaczął, ale mu przerwałam.

-Próbowałam i nie wypaliło-mruknęłam, a on chyba zaczął się nad czymś zastanawiać, wnioskując po jego minie.

-A to ważna sprawa? -spytał.

-Tak! -przytaknęłam.

-No to sobie tą osobę wskrześ. Robiłaś już to, więc nie widzę, żadnego problemu-stwierdził z chytrym uśmieszkiem.

-Ja nie mogę, czemu sama nie wpadłam, na ten pomysł?! -westchnęłam, mając ochotę walnąć głową w ścianę.
-Jesteś genialny Lucy! -pisnęłam, a następnie pocałowałam go w policzek, i odskoczyłam ze szczęścia na bok.

-To oczywiste-stwierdził, nadal na wpół otumaniony i zadowolony, moim gestem.

-Ale czekaj, ostatnim razem nie do końca to wypaliło-mruknęłam, przypominając sobie akcje z bratem Harvey'a.

-Owszem, bo wtedy był to śmiertelnik, a zgaduje, że ta osoba nim nie jest -skomentował, nadal się szczerząc w ten swój sposób, który swoją drogą był cholernie piękny.

-Fakt, nie jest człowiekiem
-potwierdziłam.

-No więc, nie masz czym się przejmować. Tym razem na pewno się uda-zapewnił.

-Masz racje, tylko muszę sobie znaleźć, jakąś ofiarę i kogoś do pomocy, ale z tym problemu nie będzie
-wzruszyłam ramionami.

-Świetnie-zaklaskał, jakoś dziwnie zadowolony.

-No dobra, to muszę to lecieć ogarnąć-skomentowałam.

-Tak leć, ale najpierw... -zaczął, a następnie złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, a potem złożył na moich ustach szybki pocałunek, który ja zdziwiona, ledwo co zdążyłam odwzajemnić. Po czym z wyrazem satysfakcji, po prostu zniknął.
Zresztą, jak zwykle.

Minęła dłuższa chwila, zanim ogarnęłam co się właśnie stało. A co najgorsze, mi się to podobało i miałam ochotę zabić go za to, że ten pocałunek, był tak krótki!

-Co? Jak?! Lucyfer dupku, wracaj tu! -krzyknęłam, jak głupia patrząc na puste miejsce, w którym stał.
-Nie daruje ci tego! -mruknęłam, po czym wzięłam sweter i wyszłam, aby załatwić te ofiarę, oraz pomocników.

***

Ofiara załatwiona!
Nie było to trudne, wystarczyło znaleźć, jakiegoś chłopaka i oczarować go swoim urokiem osobistym, a następnie zbajerować, aby zgodził się spotkać na polanie w lesie.

Łatwizna.

-Cześć Nick- usiadłam obok niego.
-Co robisz w bibliotece? -spytałam zdziwiona.

-Witaj Cassidy, Blackwood kazał nam przeczytać, jakąś informacje o demonie snów-wyjaśnił, wskazując na książkę.

-Rozumiem-przytaknęłam.
-Mam propozycje.
Ostatnio chętnie wziąłeś udział, we wskrzeszeniu brata Harvey'a, więc tak sobie pomyślałam, że może tym razem, też będziesz chciał,  tylko, że ożywiamy moją przyjaciółkę. I bez żadnych kombinacji-szepnęłam.

-No nie wiem, a co, jak znowu nam się nie uda i będziemy musieli wszystko odkręcać? -spytał niezbyt przekonany.

-Nie będziemy musieli, bo tym razem wszystko jest przemyślane, i dopięte na ostatni guzik, jak to się mówi-zapewniłam.

-No nie wiem... -zaczął, ale mu przerwałam.

-Prooooooszę-zrobiłam słodką minkę, na co się zaśmiał.

-Niech będzie, zgoda -uśmiechnął się, co ja odwzajemniłam.

-O czym tak rozmawiacie? -obok nas, pojawiła się Prudence.

Idealnie.

-Siadaj, zaraz ci wszystko wyjaśnię-powiedziałam, a dziewczyna usidła i zaczęła słuchać tego, co mam jej do powiedzenia.
-Nie musisz się o nic martwić-zapewniłam, kończąc swój monolog.

Przez chwile milczała, ale niedługo.

-Zgoda, ale jeśli coś nie wypalił, bierzesz winę na siebie! -uprzedziła.

-Wypali, ale zgoda.
W takim razie o północy na polanie w lesie -powiedziałam, a oni pokiwali głowami.

Posiedzieliśmy, jeszcze jakiś czas, po czym rozeszliśmy się.

Po powrocie do domu, poszłam do siebie i tam przesiedziała resztę dnia, w myślach mając jedno zdarzenie.

***
Jakieś piętnaście minut, przed północą wzięłam torbę wraz z książką, i ruszyłam na polanę.

Na miejscu zastałam moją  czekającą ofiarę.

No to do dzieła.

-Hej -uśmiechnełam się.

-Hej, trochę dziwne miejsce i pora na spotkanie -zaśmiał się nerwowo.

-Masz racje, ale północ, to godzina czarownic -wzruszyłam ramionami.

-Nnie rozumiem-zaczął się jąkać, na co ja się zaśmiałam.

-Jesteś naprawdę uroczy, ale niestety też i bardzo mi potrzebny -skomentowałam, po czym zahipnotyzowałam go.

-Biedak, nie wiedział co go czeka-usłyszałam rozbawiony głos Prudence.

-Każdego faceta tak traktujesz? -spytał Nick, udając przerażonego.

-Powiedzmy, ale ty jesteś bezpieczny. Nie martw się -uśmiechnełam się.

-To dobrze-stwierdził, a ja się zaśmiałam.

-To co zaczynamy? -spytała dziewczyna, na co ja pokiwałam głową, a następnie ustawiliśmy się wokół Pentagramu.

-Ogary niebios, Ogary piekieł, Ogary ziemi, Strażnicy Wrót, przywołujemy was byście pomogli wskrzesić nam upadłego-zaczełam czytać, podczas gdy Prudence i Nick,  wypowiadali przeznaczone im słowa zaklęcia.

-Nos si vocare te -wypowiedzieli chórkiem.

-Korzymy się przed wrotami oddzielającym świat żywych od świata zmarłych. Uniżenie prosimy, by zostały one otwarte -kontynuowałam, tak samo, jak oni.

-Aperi ianum- wypowiedzieli.

-No dobra, to teraz najciekawsze -uśmiechnełam się podle.
- Najbardziej upadła z dusz, ofiarujemy ci życie za życie.
O Potężny mroczny Panie... -zaczełam.

-Vite est vita- podnieśli głosy.

-Ogień twój wszechogarniający.
Moc twa niechaj będzie mą ścieżką i mym pragnieniem -dokończyłam.

- Vite est vita -powiedzieli, a ja podcięłam przerażonemu chłopakowi gardło.

-Ogary przywołano, wrota otwarto, cenę opłacono krwią. Katherine Pierce zaklinamy cię. Powstań, powstań, powstań. Wstań!
- wykrzyczeliśmy wszyscy chórkiem, tym samym kończąc rytuał.

-Myślisz, że zadziałało? -spytał Nick.

-Mam nadzieję, ale w pełni przekonamy się, za jakieś dwa dni, bo dusza ma dwadzieścia cztery godziny na to, aby wrócić do ciała. A po za tym, Kath jest pochowana w Mystic Falls, także jeśli za czterdzieści osiem godzin, może troszkę dłużej, skontaktuje się ze mną, to dam wam znać -skomentowałam.

-Okej, ale kim jest ta cała Kath? -spytał Nick.

-Jeśli się uda, to będziesz miał okazje poznać osobiście pannę Pierce -uśmiechnełam się na myśl o tym, że Kath być może, wróci do żywych.
Tak bardzo tego chciałam.

Posprzątaliśmy, jeszcze zwłoki, a następnie każde z nas wróciło do domu, z nadzieją, że się udało.










Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał😏
Jeśli tak, czekajcie na next😘

Do Zoba!
Ash🖤⛧


Chilling Adventures of Cassandra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz