Rozdział 10

1.4K 68 24
                                    

Następnego dnia, pozwoliłam sobie na dłuższy sen, ponieważ długo siedziałam i rysowałam.

-Cassidy, musisz mi pomóc! -do mojego, pokoju weszła Sabrina, tym samym mnie budząc.
-Jest godzina dwunasta, czy ty dalej śpisz?! -spytała oburzona.

-No tak jakby.
Co się stało?-spytałam.

-Kiedy byłam w szkole, na przerwie Rosie opowiedziała mi, że miała wizje, w której widziała, że to Dorcas i Agatha bawiły się laleczkami Voo-Doo-powiedziała.
-Rozumiesz o co mi chodzi? -spytała widząc, że od dłuższej chwili nie reaguje.

-Czekaj, zawsze po przebudzeniu, wolniej łapie to, co ktoś do mnie mówi -powiedziałam podnosząc się i siadając.

-Chodzi mi o to, że winowajcami są Dorcas i Agatha, siostry Prudence.
To one zabiły Tommy'ego! -powiedziała.

-No to, mamy ofiarę, a nawet dwie -powiedziałam z diabelskim uśmieszkiem.

-Czyli pomożesz mi wykonać ten rytuał? -spytała.

-Oczywiście, od czego ma się starsze kuzynki-powiedziałam z uśmiechem.

-W takim razie, musimy powiedzieć to Prudence -stwierdziła, a mi mina zrzedła.
-Wiem, że jej nie lubisz, ale może być ona przydatna.
A po za tym, to jej siostry -powiedziała Sabrina.

-Masz racje.
Poczekaj chwile, ogarnę się i pójdziemy do lasu, by ją wezwać- powiedziałam, a ona pokiwała głową i wyszła.

Od razu wstałam, i po wzięciu ubrań, poszłam wsiąść szybko prysznic.

Ubrałam się w to:

I na to, czarną kurtkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I na to, czarną kurtkę.

-Okej, jestem-powiedziałam, patrząc na blondynkę.
-A tak w ogóle, to gdzie ciocia Zelda i Ambrose? -spytałam.

-Ambrose jak zwykle w piwnicy, a ciocia Zelda gdzieś wyszła -powiedziała, a ja pokiwałam głową.
-To co idziemy? -spytała.

-Tak, chodź-powiedziałam.

Będąc już w lesie, Sabrina wyciągnęłam z torebki laleczkę Prudence i zaczęła nawijać na nią sznureczek, wymawiając przy tym zaklęcie.

-Hic ante circulum appareatis prudentiae Prudence
In pulchra figura pulmana, and tortuositate aliqua -powiedziała.

-No już, wystarczy.
Wzywałaś to jestem- powiedziała.
-Czego... -zaczęła, ale jej wzrok natrafił na mnie.

-Twoje siostrzyczki, dla zabawy zabiły pięć osób, w tym brata Hervy'ego
-powiedziałam chłodno, a jej mina zrzedła.

-Dlatego, chcemy zemsty- powiedziała Sabrina.

-A konkretniej, Agatha lub Dorcas, będą naszą ofiarą przy wskrzeszeniu -powiedziałam.

-No proszę, morderstwo i wskrzeszenie. Nie spodziewałam się, tego po was-powiedziała z uśmieszkiem, patrząc to na mnie, to na Sabrine.
-No, może po tobie, trochę tak-stwierdziła patrząc na mnie, a ja się zaśmiałam.

-Jeszcze wiele, o mnie nie wiesz -powiedziałam, ze złośliwym uśmieszkiem, co ona odwzajemniła.

- A po za tym, uratowałyśmy ci życie -dorzuciła Sabrina.

-Knuły za moimi plecami, dlatego muszą za to zapłacić.
A więc, wchodzę w to-powiedziała, po chwili uśmiechnięta.

-Cieszymy się niezmiernie
-powiedziałam.

Zaraz po tym, od razu udałyśmy się, we trójkę do Akademii, złożyć wizytę Dorcas i Agath'cie.

-Agatho, Dorcas -powiedziała Sabrina, przez co zwróciły na nas swoją uwagę.

-A co to, się stało? -zapytały.
-Witaj siostro-skierowały w stronę Prudence.

-Przestańcie udawaj -powiedziałam z politowaniem.

-Bardzo dobrze wiemy, że to wy, zawaliłyście tunel, i zabiłyście Tommy'ego, oraz pozostałą czwórkę tych ludzi -powiedziała Sabrina, patrząc na niego ze wściekłością.

-Ale, że niby taka zemsta.
Krew za krew-skomentowały.

-Widzicie, przyznały się-powiedziała Sabrina patrząc to na mnie, to na Prudence.

-A więc okłamałyście mnie wtedy, że niby modlicie się do pana-powiedziała Prudence.

-Widzisz, zrobiłaś się za miękka-powiedziała Agatha patrząc na Prudence.

-Tylko, że tą śmiercią Tommy'ego, zakłóciłyście porządek.
Teraz, któraś z was pomoże mi go wskrzesić -powiedziała moja kuzynka, patrząc na nie poważnie.

-Życie za życie -powiedziałam z uśmieszkiem, na co one się zaśmiały.

-Która na ochotnika? -spytała patrząc na nie.

-Ty byś nigdy, nikogo nie zabiła-powiedziała Agatha.

-Ona może nie, ale my owszem - powiedziałam, patrząc na Prudence, która pokiwała głową.

-Jak wam nie wstyd robi' to bez mojej zgody?!
Której to był pomysł?! -spytała Prudence patrząc na nie morderczym wzrokiem.

-To jej pomysł, ja nie chciałam
-powiedziała Dorcas.

-Jest mi tylko przykro, że ten drugi nie zginął-stwierdziła rozbawiona Agatha.

-W takim razie, przyprowadź je o północy.
Agatha, spłacić swój dług-powiedziała Sabrina.

-A, o której? - zapytał Nick, który znikąd, pojawił się tuż obok mnie.
-Mogę popatrzeć? -zapytał.
-Bawimy się w Nekromancje, uwielbiam takie imprezki.
-To co, która godzina?
Który las? -popatrzył to na mnie, to na Prudence i Sabrine.

-O północy, polana niedaleko jeziora-skomentowała Sabrina.

-A masz księgę umarłych? -spytał, patrząc na nią.

-Ja ją załatwię
-powiedziałam z uśmiechem.

-No proszę, ktoś tu chyba wcześniej już się w to bawił-skomentował, patrząc na mnie z uśmiechem.

-Może tak, a może nie- powiedziałam.

-Ale, przecież jesteśmy siostrami -powiedziała Agatha, patrząc z przerażeniem, na Prudence.

-Nie tej nocy Agatho -powiedziała.

O północy, tak jak się umówiliśmy, wszyscy byliśmy na polanie niedaleko jeziora.

Stanęliśmy na około Pentagramu, gdzie na środku leżała kukła.

-Ale Prudence, przecież to nasza siostra! -powiedziała Dorcas.

-Mogłyście myśleć wcześniej, zanim spowodowałyście ten wypadek - stwierdziłam.

-Nie mówiłam do ciebie-powiedziała, a ja posłałam jej spojrzenie, pełne politowania.

-Jak zostajesz, to siedź na tym uboczu, cicho -powiedziała Prudence.

-O to i księga umarłych-powiedziałam wyciągając z ją z mojego małego plecaczka.
-Są trzy etapy, pierwszy: przywołanie ogarów, drugi: otworzenie wrót piekieł i trzeci: ofiarą - powiedziałam,  a następnie, podałam księgę Sabrinie.

-Dobrze.
Etap pierwszy-westchnęła i zaczęła czytać:
-Ogary niebios, Ogary piekieł, Ogary ziemi, Strażnicy Wrót, przywołujemy was byście pomogli wskrzesić nam upadłego-powiedziała, a my zaczęliśmy wymawiać zaklęcie.

-Nos si vocare te
Nos si vocare te
Nos si vocare te
Nos si vocare te- wypowiedzieliśmy chórkiem.

Kilka sekund później, mogliśmy usłyszeć, wycie.

-O jacie, to działa-stwierdził Nick, a ja zachichotałam,  słysząc jego podekscytowanie. 

-Etap drugi.
Korzymy się przed wrotami oddzielającym świat żywych od świata zmarłych. Uniżenie prosimy, by zostały one otwarte -powiedziała, a my tak jak przed chwilą zaczęliśmy wymawiać zaklęcie.

-Aperi ianum
Aperi ianum
Aperi ianum
Aperi ianum -zakończyliśmy.

Tak samo jak wcześniej, chwile później, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych wrót.

-Etap trzeci i ostatni.
Najbardziej upadła z dusz, ofiarujemy ci życie za życie. O Potężny mroczny Panie... -zaczęła, a my w tym samym czasie zaczęliśmy wypowiadać ostatnie zaklęcie.

-Vite est vita-powiedzieliśmy.

-Ogień twój wszechogarniający. Moc twa niechaj będzie mą ścieżką i mym pragnieniem
-powiedziała.

-Vite est vita- powiedzieliśmy.

-Sabrino? -Prudence popatrzyła na nią machając nożem, ale ona pokręciła głową.

Prudence popatrzyła się na nóż, a następnie na siostrę...
-Nie dam rady, masz ty to zrób.
Dla ciebie, pewnie to żadna nowość -stwierdziła, a ja wywróciłam oczami zabierając od niej ten nóż.

-Prudence, zastanów się! -zapiszczała Dorcas.

-Siedź cicho, bo obiecuje, że nie zawaham się i tobie go podciąć-powiedziałam zirytowana.

Podeszłam do tyłu za Agathe i przyłożyłam jej nóż do gardła.
Mogłam zobaczyć, że Prudence w ciąga powietrze, dlatego postanowiłam zrobić to szybko, by oszczędzić jej tego widoku.
Jednym sprawnym ruchem,  podcięłam Agath'cie gardło, a ta upadła wprost na kukłę.

-Ogary przywołano, wrota otwarto, cenę opłacono krwią. Thomasie Kinkle zaklinamy cię. Powstań, powstań, powstań. Wstań! -powiedzieliśmy wszyscy równocześnie.

-I co teraz? -spytała Prudence.

-Czekamy trzynaście minut, bo tyle dokładnie, ucieka z ciała czarownicy dusza.
A potem ją zakopiemy-
powiedziałam, trzymając się za nos.

-Co ty robisz? -spytała zdziwiona Dorcas.

-Myśl Dorcas, jest w połowie wampirem, czyli pije krew, a tu jest jej teraz pełno- stwierdziła Prudence.

Dokładnie trzynaście minut później Nick zabrał ciało Agath'y, i zaczęliśmy iść w stronę naszego domu.

-Nie zbliżaj się z nią do mnie - powiedziałam, widząc co złośliwie próbuje zrobić Nick.

Będąc już pod domem, zakopaliśmy Agathe w  ogródku Kaina.

-Sabrina, Cassandra! -usłyszałyśmy wkurzony głos Ambrose'a.

-Szlag by to-mruknęłam.

-Naprawdę, Nekromancje?!
Nie mogłaś wymyśleć nic bardziej głupiego-zapytał wkurzony.

-Nie krzycz na nią, to moja wina Ambrose, nie mógł patrzeć na to jak Sabrina i Harvy chodzący tacy przygnębieni-powiedziałam.

-Cassandro, zadarłaś z samą śmiercią, przy niej książę ciemności to pikuś! -powiedział, patrząc na mnie i wymachując rękami.

W tej samej chwili, wstała Agatha.

-Widzisz, jak na razie wszystko idzie dobrze-odezwała się Sabrina.

-Puki co wam się upiekło, ale zobaczymy co dalej- powiedział i odszedł.

Tak, oto i zakończył, się nasz wieczór.













6/6

I jak wam się podobał rozdział? ❤😊
Piszcie w komentarzu 😁

Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Chilling Adventures of Cassandra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz